Jak efektywnie zaplanować kolejny rok + kilka poświątecznych przemyśleń

postanowienia noworoczne

Już jutro (a właściwie pojutrze ;)) powitamy nowy, 2016, rok. Zadaję sobie pytanie – i Wy pewnie też – gdzie się podział ten rok. W związku z tym większość z nas czyni sobie jakieś noworoczne postanowienia, bo z tym rokiem zrobimy już coś wartościowego. Udaje się Wam je osiągnąć? Mi zwykle udawało się zrealizować jedno lub dwa, gdy miałam taką długaśną listę. Dlatego też doszłam do wniosku, że w takiej sytuacji mam dwa wyjścia, żeby nie narzucać sobie zbyt wiele, bo to przecież nie jest wcale dobre, zwłaszcza, gdy ktoś – jak ja – ma perfekcjonistyczne ciągoty.

Zanim jednak przejdę do postanowień noworocznych, chciałabym podzielić się z Wami moimi poświątecznymi przemyśleniami. Jeśli nie jesteście zainteresowani, przejdźcie sobie od razu do kolejnego akapitu, nie obrażę się. 😉 Dla mnie święta nie należą do najlżejszych okresów w życiu. Nie będę z pewnością tutaj wywlekać dlaczego. Prawda jest jednak taka, że przed świętami bardzo się wczuwam w świąteczne, pozytywne wibracje, a w trakcie dzieją się różne rzeczy, które mnie stresują. W tym roku postanowiłam wyciągnąć pewne wnioski, idąc tropem, że nasza przeszłość to nasze doświadczenie i nasza nauka. Oto one:

Bądź asertywna. W skrócie – po prostu nie daj sobie wejść na głowę i nie zwracaj uwagi, na to, czy innym się podoba to, co robisz, czy nie. Oczywiście, jeśli nie robisz nikomu tym krzywdy. Tego uczę się ciągle od nowa…

Rób tyle, ile jest konieczne i tyle, ile jesteś w stanie zrobić, zamiast robić zbyt wiele i zbyt dokładnie. W tym pomaga bardzo plan przedświątecznych przygotowań. W przyszłym roku chyba jeszcze bardziej go skrócę, albo część rzeczy postaram się zrobić wcześniej, na koniec zostawiając tylko to, co jest naprawdę konieczne i to, co sprawi mi przyjemność.

Planuj z głową. Wyprodukuj tylko tyle jedzenia, ile jesteście w stanie z rodziną zjeść. U mnie ciasto się rozeszło – bardzo się cieszę, że mogłam kogoś nim uszczęśliwić. 🙂 Jednak okazało się, że potraw śniadaniowo-kolacyjno-obiadowych jest zdecydowanie za dużo, a ja kompletnie nie jestem przyzwyczajona do jedzenia tylu ciężkostrawnych rzeczy.

Pozwól sobie odpocząć. Znajdź każdego dnia parę chwil tylko dla siebie – na spokojną kawkę, książkę, przejrzenie facebooka czy obejrzenie jakiegoś filmu. Brak odpoczynku zawsze wysysa siły. Oczywiście wiem to, a jednak ciągle chcę wszystkich uszczęśliwić na siłę. Czas powiedzieć sobie dość. 😉

Chciałam Wam to napisać, ponieważ w pewnym sensie wpisuje się to w noworoczne postanowienia – pamiętajcie, że nie muszą one dotyczyć rzeczy zewnętrznych, ale mogą także dotyczyć Waszego świata wewnętrznego. Waszej równowagi i wewnętrznej harmonii. Czego na przyszły rok z całego serca Wam życzę.

postanowienia noworoczne

Wracając jednak do postanowień… 😉 Pierwsze wyjście, to nie zrobić takiej listy wcale, bo po co, przecież i tak większości tych rzeczy nie osiągnę w tym roku. Mogę w zamian co miesiąc zapisywać sobie jedno postanowienie i codziennie, małymi krokami, je realizować. Taka metoda dobrze sprawdza się w przypadku, gdy macie jakiś duży cel lub wizję, np. chcecie schudnąć, zacząć zdrowiej się odżywiać, ćwiczyć, zredukować czas spędzony przed komputerem. Podobno wystarczy coś robić przez 21 dni, aby stało się to naszym nowym, zdrowym nawykiem. Przykładowo, chcecie schudnąć, więc na styczeń planujecie sobie, że będziecie wstawać i pić rano szklankę wody z cytryną. Albo jeść śniadanie – zaczynając od jogurtu. Albo maszerować przez 20 minut dziennie. A pod koniec stycznia planujecie kolejny mały kroczek i realizujecie. I tak dalej aż do końca roku. Będziecie zdumieni, jak wspaniałe efekty to przyniesie, jeśli będziecie się trzymać tych małych postanowień. Równie dobrze taka strategia sprawdzi się do małych, odrębnych celów.

Drugie wyjście ma trochę większy rozmach, mimo że stawiany cel będzie tylko jeden, ale ważny i obowiązkowy. Jakiś czas temu obejrzałam na YT filmik Aleksa Ikonna o tym, jak sprawić, by nadchodzący rok był najlepszy w moim dotychczasowym życiu. Właściwie jest nieco podobny do pierwszej metody, przy czym planujecie z góry trzy pierwsze miesiące. Trzeba się mocno zastanowić, jaki cel będzie dla Was najważniejszy. Musicie się na nim skupić wtedy w stu procentach. Gdy go już wybierzecie, zastanówcie się nad tym, co trzeba koniecznie na początku zrobić, żeby w ogóle z tym celem ruszyć i w ten sposób zaplanujcie pierwsze trzy miesiące roku. Później zostanie Wam tylko regularne planowanie.

Wcześniej, zanim wypiszecie swój duży cel, lub kilka małych, najlepiej siebie trochę połechtać. Uwierzcie, to potrafi zdziałać cuda, zwłaszcza, gdy jeszcze nie dojrzeliście do dobrze rozumianej miłości własnej. Pierwszym krokiem jest wypisanie tego, co udało się Wam w 2015 roku. Zróbcie to. Teraz. Poważnie. No, czekam. Napisaliście? Wiem, że nie. Bierzcie długopisy i notesy, i piszcie, ale już. Notes jest obowiązkowy, kartkę zgubicie, przecież wiem. Jeśli nie zaczniecie tej listy, to jeszcze długo będę pisała takie głupoty. 😉 Mam nadzieję, że ten krok już za Wami. Teraz zastanówcie się, co takiego sprawiło, że osiągnęliście najlepsze rezultaty. Nie chodzi o okoliczności zewnętrzne, „szczęście” itd., tylko o to, co Wy robiliście, co Wam pomogło osiągnąć cel. To bardzo ważny krok, bo pomoże Wam się zorientować później, co pomoże Wam osiągnąć noworoczne cele, a poza tym umacnia/buduje wiarę w to, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie, nasze sukcesy i porażki. Zrobione? 😉 Na koniec pomyślcie nad jedną życiową lekcją z tego roku. Jedną. Na pewno taką macie. Też zapiszcie. Teraz został już tylko ten jeden, jedyny cel do osiągnięcia i rozpisanie go na małe kroczki.

Zamierzam w tym roku wypróbować tę metodę jednego większego celu. Mam nadzieję, że zadziała lepiej, niż wielka przytłaczająca lista kilkunastu lub kilkudziesięciu celów. Może pomyślicie sobie, że jeden cel, to przecież mało. Weźcie jednak pod uwagę, że to ma być ważny cel. Jeden ważny cel. Jeśli uda się Wam osiągnąć, czyż nie będzie wspaniale? A jeśli uda się Wam go osiągnąć wcześniej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w połowie roku zaplanować kolejny.

Macie już swoje postanowienie? Mam nadzieję, że tak, a jeśli nie, to mam nadzieję, że wkrótce je odnajdziecie, bo na pewno gdzieś w Was siedzi.

postanowienia noworoczne

Życzę Wam wspaniałej sylwestrowej zabawy. Lub miłego siedzenia w domu przy książce i filmach, jeśli to bardziej Wasze klimaty. A na nowy rok dużo, dużo harmonii, miłości do siebie i innych, wybaczenia ludziom krzywd, które Wam wyrządzili, wybaczenia także sobie własnych ułomności, a także mnóstwo dystansu do siebie i otaczającego nas świata. Obyście w przyszłym roku czuli się dobrze we własnej skórze!

 

A jednak zjadłeś za dużo w Święta? Wyćwicz to!

przejedzenie

Poprzedni tekst zaczęłam pytaniem, jaki sens mają święta, jeśli człowiek nie da rady się ruszyć. Tej przyświeca ta sama myśl. Co robić, gdy już jest za późno na zapobieganie? Jak się pozbyć tej przebrzydłej ciąży spożywczej? Poniżej znajdziecie kilka propozycji. 🙂

Możliwe, że w święta zdarzy się Wam zjeść zbyt dużo – a taki grzeszek w święta dotyka większość ludzi – i wtedy jakoś trzeba się ratować, żeby znów się dobrze czuć. Do sposobów i „lekarstw” żywnościowych odsyłam Was tutaj. Dzisiaj chcę Wam zaproponować kilka zestawów ćwiczeń, które pobudzą Wasz metabolizm do działania. Oczywiście, podsuwam Wam tylko te, które sama wypróbowałam.

Pierwsza propozycja jest dla tych bardziej zmęczonych, najedzonych, takich, którzy nie czują się zbyt dobrze albo nie mają jeszcze siły na szaleństwa. Będzie to joga od Yoga with Adriene. Jest to sekwencja dla mnie idealna. Pomagała mi zawsze, nawet przy zatruciach pokarmowych – oczywiście, gdy już dałam radę się ruszyć. Joga w ogóle jest dobrodziejstwem dla układu trawiennego przez to, że podczas układania ciała w odpowiednich asanach masuje się organy wewnętrzne.

Kolejna opcja to także zestaw asan, tym razem dla osób, którym naprawdę nie chce się ruszać i naprawdę czują się, no cóż, wzdęci. 😉 Po ćwiczeniu robi się baaardzo miło.

Z kolei ten zestaw jest już bardziej ożywczy i trudniejszy. Polecam, gdy trochę napakowaliście swój brzuszek, ale chcecie wrócić do życia. Propozycja ta nadaje się wspaniale na okres bezpośrednio po świętach.

Czas na odrobinę wariactwa – pilates z moją ulubioną jutubową trenerką. Znajdziecie tu po prostu zestaw ćwiczeń na brzuch, czyli, po prostu porządnie wymasujecie układ pokarmowy i wzmocnicie mięśnie. 😉 Nadal bez wielkich szaleństw, choć już coraz trudniej.

Na koniec zostawiłam największe wyzwanie. Cardio! Wyobrażacie, sobie skakanie, kiedy jesteście przejedzeni? Nie? Spróbujcie. Może nie dacie rady całego. Może zrobicie tylko trochę. Ale warto. Pobudza akcję serca, więc i organizm do spalania kalorii. Ten wysiłek jest wart zachodu! Tylko dajcie sobie godzinkę odpoczynku po jedzeniu, zanim rozpoczniecie taki trening.

Nie musicie mnie słuchać, jak pisałam na początku, to są propozycje, które są dobre dla mnie. Równie dobrze możecie wejść na YouTube, wpisać tam np. „yoga for digestion” lub „training for digestion” (itd.) i próbować znaleźć coś, co będzie Wam odpowiadać. Życzę Wam dużo ruchu na święta! Mam nadzieję, że nie utonę w wirze przygotowań i dam radę coś tu jeszcze dla Was napisać w okresie świątecznym! 🙂

Tymczasem życzę Wam zdrowych, smacznych, pełnych rodzinnej, ciepłej atmosfery i zapachu piernika Świąt, a także odpoczynku od codziennych zawirowań (także aktywnego!). Obyście wrócili do pracy i szkoły z naładowanymi akumulatorkami. 😉 Świąteczne uściski! ❤ ❤ ❤

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. 9 sprawdzonych sposobów, jak nie umrzeć z przejedzenia w święta
  2. Przedświąteczne przygotowania last-minute!
  3. Jak przetrwać Święta Bożego Narodzenia?
  4. Jak efektywnie zaplanować kolejny rok + kilka poświątecznych przemyśleń
  5. Dlaczego ćwiczę jogę? + video dla początkujących

9 sprawdzonych sposobów, jak nie umrzeć z przejedzenia w święta

jak nie umrzeć z przejedzenia

Było już o tym, jak przetrwać przedświąteczne przygotowania, jak przetrwać złośliwości cioteczek, a teraz przyszła pora na to, jak przetrwać świąteczne obżarstwo.

Tekst ten kieruję zwłaszcza do tych, osób, które może niekoniecznie są na diecie odchudzającej, ale chcą ogólnie dbać o swoje zdrowie i jakość swojego życia. Bo jaki sens mają święta, gdy nie dacie rady się ruszyć? Jeśli dla kogoś mają, to proszę o nieobrażanie się, każdy ma swoją definicję szczęścia. 😉 Oto kilka sprawdzonych sposobów, jak (w miarę) zdrowo przejść przez święta.

1. Jedzcie przez cały dzień przed kolacją wigilijną

Zaczynając od wigilii – nie warto trzymać postu przed kolacją. Nie chodzi mi o żadne względy religijne, chociaż uważam, że religijne posty są dziwne i niezdrowe. Chodzi mi raczej o takie myślenie, jakie ja miałam jeszcze kilka lat temu – nie będę przez cały dzień jadła i będę miała miejsce, żeby się nawpychać na kolację. Przede wszystkim – nie ma to sensu, bo żołądek się Wam zaciśnie i będziecie chodzić głodni i źli, a to nie pomaga w wirze przygotowań, no i wcale nie zmieścicie więcej. A myślenie, że zjecie mniej kalorii w ciągu dnia, nie odmawiając sobie niczego przy wigilijnym stole też zdecydowanie nie jest dobrym dla zdrowia wyborem. Wstańcie rano, wypijcie szklankę wody z cytryną, po półgodzinie zjedzcie jakieś pożywne śniadanie, najlepiej na ciepło, np. jajka. Po jakimś czasie wypijcie może jogurt probiotyczny lub kefir, później może jakąś zupę. Kefiry i jogurty polecam na cały okres świąt. Albo jabłka. Pomoże Wam to w trawieniu i pozbyciu się złogów w jelitach. 😉

2. Pamiętajcie o przyprawach poprawiających trawienie

Chodzi mi tu głównie o dania z kapustą – bardzo wzdymającą. Ona po prostu wymaga kminku i już. Jeśli nie lubicie to spróbujcie może z czarnuszką lub majerankiem? Mi one dużo bardziej odpowiadają. Trawienie poprawiają też: cząber/czubryca, czosnek, estragon, bazylia, oregano, pieprz, rozmaryn, tymianek, lubczyk, koperek, gorczyca, jałowiec, kurkuma, anyż, cynamon i imbir. Prozdrowotny piernik? 🙂

3. „Uzdrawiajcie” potrawy

To bardzo proste. Pieczone smakuje nawet lepiej niż smażone, ryba nie musi mieć panierki, a sałatka warzywna będzie lżejsza i łagodniejsza w smaku, gdy dodacie do niej trochę jogurtu naturalnego. Część ciast też można trochę oszukać – dodając mniej cukru lub zamieniając część mąki tortowej na pełnoziarnistą.

4. I nie przygotowujcie ich zbyt wiele

jak nie umrzeć z przejedzenia

Sama muszę się upominać, by nie robić tak wiele ciast na święta. Na szczęście zwykle mam kogo nimi nakarmić, ewentualnie komu je oddać. 😉 Jednak z ciastami jest łatwiej – piernik, miodownik czy makowiec mogą trochę poleżeć, a jeśli przygotujecie za dużo jedzenia, to będziecie musieli je zjeść lub wyrzucić. Gdy dostajecie amoku kupowania i gotowania, najlepiej pomyśleć sobie o tych wszystkich ludziach, którzy nie mają co jeść, gdy my wyrzucamy jedzenie. Na mnie zawsze działa. Jeśli na Was nie, to pomyślcie też o tym, że będziecie musieli wszystko zjeść i po prostu Wam obrzydnie, będziecie się źle czuli i przytyjecie. Po co Wam to? Lepiej przygotować niewiele, a już po świętach jeść zdrowsze posiłki. Przecież chcecie dobrze się czuć i wyglądać w sylwestra, czyż nie? 😉

5. Delektujcie się

Próbujcie zamiast się obżerać. Jak to zrobić, gdy na wigilijnym lub świątecznym stole jest tak dużo pyszności? Weźcie kawałeczek śledzika, potem łyżkę kapusty, potem trochę barszczyku i pierogów, i tak dalej. Zamiast od razu nakładać sobie dużo, a potem w siebie wpychać. Cieszcie się smakiem i nie jedzcie zbyt dużo pieczywa. Zobaczycie, że będziecie najedzeni, a nie napchani. Zróbcie trochę przerwy, a później ewentualnie, jeśli będziecie mieli jeszcze miejsce i ochotę nałóżcie sobie trochę kutii lub ciasta. U mnie w domu w wigilię w ogóle nie je się ciast, jedyny deser stanowi kutia. Ja sama w wigilię jem głównie pierogi, bo to na nie czekam z utęsknieniem, więc nakładam ich sobie więcej. Podobnie jest z kutią, ale np. kapusty nie jem wcale. Chodzi o to, by znaleźć umiar, nawet w święta.

6. Ostrożnie z ciastami

jak nie umrzeć z przejedzenia

Nie chodzi mi tu tylko o ilość ciasta, którą zjecie, ale o czas, kiedy to zrobicie. Nie dopychajcie się nim. Zróbcie sobie godzinę przerwy. Najlepiej jest też nie pić przez godzinę po jedzeniu i przed jedzeniem, ale mam wrażenie, że bardzo trudno zachować taką zasadę w święta. Spróbujcie chociaż zachować odstęp pół godziny. Ta sama zasada dotyczy owoców, ponieważ zjedzenie ich bezpośrednio po posiłku zakłóca prawidłowe trawienie.

7. Ratujcie się herbatkami ziołowymi

Gdy już poczujecie, że przydałoby się Wam coś na trawienie nie sięgajcie od razu po tabletki z apteki, bo… po co, gdy najlepszą apteką jest sama natura. Na mnie najlepiej działają herbatki z kopru włoskiego i imbirowa. Przy czym imbirową robię po prostu z kilku plasterków imbiru i zalewam wrzątkiem. Możecie do takiego napoju wsypać odrobinę cynamonu dla polepszenia działania. Dobre są także pobudzająca wydzielanie soków mięta i łagodzący rumianek. Poza tym pijcie też wodę i zieloną herbatę. Można też wypić szklankę wody z łyżką octu jabłkowego – to bardzo dobrze działa na trawienie. 🙂

8. Spacerujcie

Po kolacji lub obiedzie idźcie na spacer. To jest najprostsza forma aktywności, jaką możecie sobie zafundować, nawet gdy ciężko Wam na żołądku. 🙂 No i ruch usprawnia trawienie.

9. I ćwiczcie

jak nie umrzeć z przejedzenia

Jeśli ćwiczycie kilka razy w tygodniu, to jaki miałby być powód, żebyście przestali w święta? Nie ma żadnego. Jeśli dacie radę, to ćwiczcie, jak zwykle, jeśli nie, to może krócej lub mniej intensywnie. Ale nie przestawajcie na te dni! W kolejnej notce pokażę Wam kilka pomysłów treningowych, w zależności od tego, co chcecie osiągnąć i jak się czujecie. Aha, i nie ćwiczcie od razu po jedzeniu. Od razu po jedzeniu, to Wy możecie iść na spacer, co bardzo polecam.

Uważacie, że wyczerpałam temat czy macie jeszcze w zanadrzu jakieś pomysły? A może z czymś się nie zgadzacie? Piszcie koniecznie, zawsze fajnie wypróbować coś nowego! 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Jak przetrwać Święta Bożego Narodzenia?
  2. Przedświąteczne przygotowania last-minute!
  3. A jednak zjadłeś za dużo w Święta? Wyćwicz to!
  4. Jak efektywnie zaplanować kolejny rok + kilka poświątecznych przemyśleń

Przedświąteczne przygotowania last-minute!

swiateczne przygotowania

Jak pisałam Wam poprzednim razem, moje Święta, jak co roku, są trochę last-minute. Jest to spowodowane tym, że przyjeżdżam do dziadków na trzy dni przed wigilią – i to późnym popołudniem. A trzeba przecież wysprzątać dom, zrobić zakupy, przygotować ciasta…

W związku z tym skróconym czasem na przygotowania, żeby nie wpaść w panikę, co roku przygotowuję sobie mini-terminarz przedświątecznych przygotowań. Tworzę go bardzo prosto – na jednej kartce zapisuję wszystko, co wiem, że muszę zrobić, a na innej (możecie także w notesie/kalendarzu) rozpisuję to na poszczególne dni z uwzględnieniem kolejności, w jakiej będę poszczególne czynności wykonywać. Oczywiście, trzeba uwzględnić jakieś drobne wahania, bo być może się okaże, że np. na zakupy trzeba będzie pójść wcześniej, a niektórych rzeczy nie zdążycie/ nie dacie rady zrobić w dniu, w którym je sobie zaplanowaliście. Zachowajcie spokój – zdążycie następnego dnia. 🙂

Na początek taka mała praktyczna rada. Zdecydujcie, czy warto coś posprzątać, jeśli macie na to niedużo czasu i jaką chcecie obrać kolejność. Wypiszcie sobie najpierw co chcielibyście zrobić. Nie zastanawiajcie się od razu, co zdążycie zrobić, tylko zróbcie sobie „burzę mózgu”. 😉 Następnie podkreślcie rzeczy niezbędne do wykonania i wykreślcie te, które możecie sobie odpuścić. A teraz rozłóżcie je sobie w czasie. Najważniejsze, moim zdaniem, jest pamiętanie o tym, by „iść” od góry do dołu – żeby nie zakurzyć tego, co już wyczyściliście – niezależnie od tego, czy sprzątacie naraz całe pokoje, czy rozdzielacie sobie to na mniejsze czynności i sprzątacie od sufitu do podłogi. Oczywiście ozdoby zostawiamy na koniec – chyba, że robicie stroiki z „żywych” gałązek i podczas tego nabrudzicie. Z oczywistych względów lepiej zrobić to przed odkurzaniem, zamiataniem itd.

Tym razem moja lista wygląda w ten sposób (w kolejności wykonywania):

21.12 (po 18):

  • kupić czekoladę i powidła
  • przełożyć piernik staropolski
  • przetrzeć z kurzu i pajęczyn sufity, ściany, obrazy i okna na górze
  • umyć parapety na górze
  • posprzątać od góry do dołu łazienkę na górze

22.12

świąteczne przygotowania

  • wyjąć z lodówki składniki do makowca
  • przetrzeć z kurzu i pajęczyn sufity, żyrandole (w razie potrzeby też na mokro), ściany, obrazy, kinkiety i okna na dole
  • umyć parapety na dole
  • zrobić zakupy do słodkości
  • upiec makowiec
  • uporządkować przedpokoje
  • powiesić lampki w oknach
  • umyć lustra, przykleić świąteczne „naklejki”
  • przetrzeć z kurzu szafki w pokojach
  • posprzątać łazienkę na dole

23.12.

świąteczne przygotowania

  • wyjąć z lodówki składniki do sernika
  • zrobić stroiki
  • ubrać choinkę
  • odkurzyć
  • przekroić piernik, zrobić polewę czekoladową
  • pozostałe zakupy
  • upiec sernik
  • zamieść i umyć podłogi (poza kuchnią, tam tylko zamieść, żeby się nie nosiło)
  • posprzątać klatkę schodową od góry do dołu
  • zalać pszenicę na kutię

24.12.

  • zrobić pomarańczowe lampiony
  • zrobić kutię
  • pomóc w kuchni z pierogami, rybami, barszczem i innymi potrawami
  • umyć podłogę w kuchni
  • wystroić się trochę 😉

25.12.

  • upiec rano ciasto czekoladowo-pomarańczowe (lubię mieć je świeże ;))

Takie są moje plany, być może Wy macie inne, może chcecie je rozszerzyć na kilka dni. W każdym razie ja jestem pewna, że z taką listą nie zgubię się w natłoku przygotowań, ani też się specjalnie nie przemęczę. Najlepiej puśćcie sobie też do sprzątania i innych przygotowań jakąś świąteczną playlistę.

Jeśli macie trochę więcej czasu niż ja, możecie swoją listę dowolnie rozszerzyć, np. umyć wnętrza szafek, uprać firanki, uzupełnić zapasy przypraw (goździki, cynamon, imbir, pieprz, gałka muszkatołowa, majeranek, pieprz, wanilia itd.) oraz innych potrzebnych w kuchni (worki na śmieci, ręczniki papierowe, papier do pieczenia, płyn do mycia naczyń), albo gdzie indziej przedmiotów (baterie, środki do sprzątania, świąteczne serwetki, sianko ;)). Sprawdźcie też stan obrusów i sztućców – może będzie trzeba je wyczyścić lub kupić nowe. Zaopatrzcie się po prostu wcześniej, żeby potem co chwila nie biegać do sklepu, kiedy nie ma na to czasu. Możecie też naostrzyć noże, by były już przygotowane na karpia. 😉

świąteczne przygotowania

Powyższe zdjęcie przedstawia domową przyprawę do piernika. Wystarczy połączyć przyprawy korzenne w odpowiednich proporcjach i uzyskacie dużo lepszą przyprawę niż ta ze sklepu.

  • łyżka cynamonu
  • 1/2 łyżki imbiru
  • 1/3 łyżki goździków (mielone trudno dostać, ja swoje znalazłam w Marks&Spencer)
  • 1/3 łyżki kardamonu
  • nie więcej niż 1/5-1/4 łyżki pieprzu

Dokładacie w tych proporcjach do pojemniczka, aż uzyskacie pożądaną ilość. 🙂 Najlepsze do domowego piernika!

Co jeszcze warto zrobić? Wprowadzić do domu świąteczny zapach! Zwłaszcza, jeśli nie pieczecie własnych ciast. Ale jeśli pieczecie, to też nie zaszkodzi. 😉 Kilka dni temu zamieściłam na facebook’u pomysł na piękne, świąteczne lampiony. Jestem pewna, że pachną nieziemsko i planuję takie zrobić w tym roku. Wspaniałe jest to, że nic się nie marnuje, bo pomarańczę zjadamy, a wykorzystujemy tylko skórkę. Możecie też zrobić świąteczne potpourri używając lasek cynamonu, gwiazdek anyżu, goździków i czego tylko chcecie. Z kolei, żeby pozbyć się nieprzyjemnych zapachów warto ukryć w różnych miejscach domu miseczki/małe słoiczki z sodą, herbatą z torebki i kilkoma kroplami olejku zapachowego. Ja takich używam głównie jako odświeżaczy do szaf i szafek.

DSC00379

Pozostaje mi tylko życzyć Wam owocnych działań! I piszcie – może coś przeoczyłam, może uważacie, że coś jeszcze trzeba niezbędnie zrobić przed świętami. Czekam z niecierpliwością. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Jak przetrwać Święta Bożego Narodzenia?
  2. 9 sprawdzonych sposobów, jak nie umrzeć z przejedzenia w święta
  3. A jednak zjadłeś za dużo w Święta? Wyćwicz to!
  4. Jak efektywnie zaplanować kolejny rok + kilka poświątecznych przemyśleń

Jak przetrwać Święta Bożego Narodzenia?

jak przetrwać święta

Dobija Was szał przedświątecznych przygotowań? Całymi dniami latacie ze ścierą i stoicie przy garach, aż Wam się żyć odechciewa? 😉 A może zmagacie się z niewygodnymi pytaniami zadawanymi przez „troskliwe” ciocie? Ten tekst jest dla Was. 🙂

Święta nadchodzą wielkimi krokami. Wiem, że niektórych aż skręca z niecierpliwości, tak bardzo czekają na te dni, a inni z kolei najchętniej uciekliby na drugą półkulę, żeby nie musieć w tym uczestniczyć. Albo na Marsa. Pozostaje oczywiście także cała reszta, nie żywiąca do Świąt tak intensywnych uczuć. Jeżeli należycie do tej pierwszej lub ostatniej grupy, to właściwie nie dla Was ten tekst. Sama dosyć obojętnie podchodzę do tematu, ale bardzo się staram, by Święta były dobrze spędzonym czasem dla członków rodziny z pokolenia moich dziadków, ponieważ dla nich to jest czas ważny. Dlatego też uwijam się jak szalona ze sprzątaniem, robię zakupy, planuję, piekę i gotuję – i czasami muszę się upomnieć, żeby nie przesadzać. Lepsze wrogiem dobrego, wiadomo… Ale do rzeczy. Ten tekst dedykuję wszystkim tym planującym ucieczkę na Marsa. 😉

Przedświąteczna gorączka, czyli przygotowania

Zaczyna się to wszystko we wrześniu. Świąteczne słodycze w sklepach w e  w r z e ś n i u. Przyznajcie, że Was to lekko irytuje. Przesada, no nie? W październiku zaczynają się pojawiać pierwsze świąteczne dekoracje. Listopad jakoś tak przemija, trochę myślicie o tych świętach, ale za chwilę zapominacie. W grudniu nagle wszystko wybucha ze zdwojoną siłą, a Wy budzicie się z ręką w nocniku, że wszystko brudne, dom nie do pokazania, nie macie pomysłów na prezenty… i tak dalej. No dobrze, to teraz się zatrzymajcie, zróbcie kilka głębokich oddechów i zróbcie sobie wykonalny plan. Wykonalny to słowo klucz. Nie posprzątacie domu jednorodzinnego ani dużego mieszkania od stóp do głów w tak krótkim czasie, jeśli pracujecie. Nie, przepraszam. Posprzątacie, ale się wykończycie. Najlepiej zastanówcie się nad tym, co widać, co jest najbrudniejsze, co jest niezbędne do posprzątania i powoli wdrażajcie to w życie. Mnie niestety czeka sprzątanie last-minute, ale będę jeszcze o tym pisać.

jak przetrwać święta

Prezenty, torebki/papier ozdobny, tasiemki… To możecie kupić już. Nie idźcie jednak do centrum handlowego z myślą „coś się znajdzie”, bo skończycie cierpiąc, że Wasz prezent nie przypadł do gustu obdarowanej osobie, a Wy spędziliście tyyyyle czasu szukając czegoś, aż znaleźliście c o k o l w i e k, co się nadało. Widzicie, o co mi chodzi, prawda? Ja nie chciałabym dostać czegokolwiek, wolałabym dostać nic. Zauważyłam obecnie modę na „idealne propozycje” na świąteczne prezenty. Nie. Tak to nie działa. Każdy jest inny. Nad każdą osobą trzeba się porządnie zastanowić – co lubi, czego potrzebuje, z czego by się ucieszyła. Nie musicie koniecznie kupować przedmiotów. A już zwłaszcza bibelotów. Proszę, nie kupujcie bibelotów na półkę. Ja nie kupowałabym też perfum, chyba że znacie bardzo dobrze gust obdarowywanego/obdarowywanej. Świetnym pomysłem jest wypisanie świątecznej kartki – lub po prostu ładnej kartki – jako vouchera na czas z nami, np. na wyjście do kina, restauracji, teatru czy nawet na spacer. Czas dobrze spędzony razem to jest najlepszy prezent. Chyba już o tym pisałam. 😉 Jeśli wolicie jednak coś kupić to spokojnie to rozważcie, a później spróbujcie to znaleźć w internecie – pozwoli Wam to oszczędzić czas i nerwy. A może zrobicie coś sami? Takie prezenty zawsze cieszą, wtedy może być nawet bibelot (jeśli chodzi o moje zdanie ;)).

DSC00399

Dla mnie ogromnie ważne – a nawet najważniejsze – są świąteczne wypieki. Po prostu lubię piec. Zróbcie sobie listę ciast i ciasteczek, które chcecie wykonać, znajdźcie przepisy, a następnie policzcie (i zapiszcie!), ile czego musicie zakupić, żeby wystarczyło Wam składników na wszystkie ciasta. Mi ratuje to życie każdego roku – ciastowe zakupy robię kilka dni przed świętami, kolejne dni zostawiając na zakupy produktów świeżych potrzebnych do dań wytrawnych (do nich możecie przygotować się w ten sam sposób, co do słodkości). Ja – jak co roku – piekę wielki piernik staropolski. Jeśli myślicie o pierniku to niestety w tym momencie musicie już się zdecydować na jakiś inny, ponieważ staropolski wymaga leżakowania (u mnie w lodówce jest już od dwóch tygodni). Pomyślcie o pierniku na ciemnym piwie, np. stoucie – ja planuję taki robić z moim narzeczonym u przyszłych teściów. 🙂 Pyszny jest także piernik na melasie. Upiekłam także już pierniczki z tego przepisu, bardzo polecam, przepyszne – i jeszcze powinniście z nimi zdążyć. Poza tym standardowo planuję sernik, makowiec i ciasto czekoladowo-pomarańczowe (wyjątkowo zastąpi keks, który mi się nieco opatrzył). Oprócz tego będę też testować ciasteczka śniegowe kule, które planuję upiec 18 grudnia. Baaardzo bożonarodzeniowe klimaty. Polecam Wam serdecznie stronę Doroty Świątkowskiej – Moje Wypieki. Zawsze z niej korzystam i nigdy się nie zawiodłam.

jak przetrwać święta

„Troskliwe” cioteczki, czyli wigilijna kolacja lvl hard

Ok, wszystko już gotowe i technicznie jesteście przygotowani. Zjeżdża się rodzina, wszystko jest pięknie. Siadacie do stołu i… następują rozmowy. Najpierw są sympatyczne, z czasem schodzą na mniej sympatyczne tematy polityczne i światopoglądowe, aż w końcu doczekujecie się pierwszej zaczepki. „Dlaczego jeszcze nie masz chłopaka/dziewczyny?”; „Kiedy zamierzasz wyjść za mąż, chcesz zostać starą panną?”; „Kiedy chcecie mieć dzieci? Wiecie, zegar tyka…”; „To ile ty właściwie zarabiasz? A dlaczego tak mało?”; „No i co ty będziesz robić po tych studiach?”; „Ile ważysz? Powinnaś/powinieneś schudnąć”; „Ależ masz wulgarnie pomalowane usta”; i tak dalej, i tak dalej. Znacie to? Ja na szczęście nie, ale dosyć się nasłuchałam o takich sytuacjach, żeby pozostać wobec nich obojętną.

jak przetrwać święta

Pisałam Wam już co nieco o radzeniu sobie z negatywnością, a to jest jej książkowy przykład. Ktoś przyczepia się do czegoś, co wie, że Was ubodzie. Widocznie czerpie z tego radość. Superaśnie. Macie komfortową sytuację, jeżeli ktoś stanie w Waszej obronie, gorzej jeśli zostaniecie w tym sami. W skrajnej sytuacji możecie wstać i wyjść. Ja pewnie bym tak zrobiła, ale musiałabym zostać doprowadzona do ostateczności. Proponuję jednak najpierw spróbować wyjaśniać sprawy cioteczkom i babeczkom w sposób grzeczny i rzeczowy. Jeśli jednak nadal będziecie atakowani możecie zacząć uciekać się do ironii. To już powinno zadziałać na bardziej inteligentne osoby. Możecie też bezpośrednio odpowiedzieć, że to po prostu nie twoja sprawa, ciociu, i że sobie nie życzycie takich pytań. 😉 Bo zasadniczo, to po prostu nie jest jej sprawa, tylko Wasza. I Wasze życie. Naprawdę nie musicie odpowiadać. Jeśli zależy Wam na utrzymaniu dobrej atmosfery, możecie obracać sprawę w żart, ale pamiętajcie, że niezależnie od tego jak się zachowacie, to z momentem zadania niegrzecznego pytania, odpowiedzialna za zepsucie atmosfery będzie tylko cioteczka.

I na koniec powtórzę to, co już na tym blogu pisałam. Jeżeli to członek rodziny traktuje Was w taki sposób, to najlepiej po prostu złapać tę osobę pojedynczo, zapytać o co jej właściwie chodzi i powiedzieć, że jeżeli ona sobie życzy się od Was oddalić, to okej, jakoś będziecie z tym żyć. I uświadomić jej, że zadawanie takich pytań – szczególnie przy rodzinnej kolacji, która zasadniczo powinna być doznaniem przyjemnym i kojącym – to prosta droga do zepsucia relacji między Wami.

Mam nadzieję, że zdążycie się psychicznie przygotować do świąt. Myślcie pozytywnie, wtedy zawsze jest łatwiej. Temat świąt powróci już za kilka dni, tym razem bardziej technicznie… Oczekujcie!

A tymczasem piszcie, co jest dla Was najtrudniejsze podczas świąt. Raczej strona techniczna czy psychologiczna? Macie jakieś sposoby, by sobie z tym radzić?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Przedświąteczne przygotowania last-minute!
  2. 9 sprawdzonych sposobów, jak nie umrzeć z przejedzenia w święta
  3. A jednak zjadłeś za dużo w Święta? Wyćwicz to!
  4. Jak efektywnie zaplanować kolejny rok + kilka poświątecznych przemyśleń
  5. Jak sobie radzić z negatywnymi ludźmi?

2 naturalne środki czyszczące + bonusowy „naprawiacz” drewna

naturalne środki czyszczące

Czas leci niesamowicie, nie uważacie? Zostały już tylko dwa tygodnie do Świąt. Zatem pewnie ta część z Was, która jest bardziej zapobiegliwa, zaczęła już wielkie przedświąteczne porządki. 🙂 Pozostali – nie martwcie się – skoro zostawiacie to na ostatnią chwilę, z pewnością sami wiecie, że też dacie sobie radę. Poza tym, nie każdy ma potrzebę (i ambicje), żeby jego dom wyglądał, jakby nikt tam nie mieszkał. 😉 Dla wszystkich – i tych, którzy sobie spokojnie rozplanowali te porządki, i tych, którzy wolą zrobić większe hurtem – chciałabym zaproponować bardziej przyjazną środowisku alternatywę podstawowych, dosyć uniwersalnych środków do sprzątania.

Już wcześniej wspominałam o magicznych naturalnych środkach czyszczącychsodzie i occie. Chociaż służą dobrze jako samodzielne produkty, to można z nich stworzyć jeszcze bardziej magiczne połączenie. Rozpuszcza ono doskonale brud, a jednocześnie dezynfekuje czyszczone powierzchnie. Ponadto jest całkowicie biodegradowalne, a więc przyjazne środowisku. W porównaniu do standardowych środków chemicznych wykorzystywanych do czyszczenia, są zdecydowanie bezpieczniejsze w użyciu. Co prawda oparów z połączenia sody oczyszczonej i octu lepiej nie wdychać – ponieważ wydziela się dwutlenek węgla – ale na pewno nie poparzy Wam skóry. Nie powinny też powodować uczuleń.

Pierwszego środka używam do wielu rzeczy. W postaci skondensowanej trafia do spray’owej butelki i psikam nim urządzenia sanitarne, blaty w kuchni, drzwi, kafelki. Cokolwiek przyjdzie mi do głowy. Najczęściej zostawiam na parę minut, przecieram i spłukuję. Natomiast rozcieńczony jest świetnym środkiem do mycia podłogi. A oto on:

#1 Uniwersalny środek do czyszczenia

  • 400 ml ciepłej wody
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 4 łyżki octu
  • kropla płynu do naczyń (u mnie ekologiczny Gold Drop, szukajcie biodegradowalnych płynów, również są skuteczne)
  • opcjonalnie olejek eteryczny

W takich proporcjach trafia do butelki. Uważajcie jednak i nie dolewajcie zbyt szybko wody, bo inaczej czeka Was śliczna erupcja. 😉 Z kolei, gdy chcę tym umyć podłogę, to wsypuję 2 łyżeczki sody, wlewam 4 łyżki octu i kroplę płynu do naczyń, a następnie zalewam kilkoma litrami ciepłej wody.

naturalne środki czyszczące

Kolejnym bajecznie prostym środkiem do sprzątania jest domowy płyn do mebli/kurzu. Podobnie jak ten uniwersalny, trafia do butelki i spryskuję nim powierzchnie, które chcę oczyścić z brudu i kurzu, i normalnie wycieram. Nadaje się do mebli drewnianych, ponieważ zawiera oliwę, która pielęgnuje drewno.

#2 Płyn do mebli

  • 1 ¾ szklanki wody
  • ¼ szklanki octu
  • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
  • w przypadku tego płynu doradzałabym bardzo dodać jakiś olejek zapachowy, żeby zapach octu zbyt mocno nie przebijał.

Jeśli macie meble lub podłogi drewniane miejscami zalane wodą – w tych miejscach powstają jaśniejsze plamy – polecam połączyć w stosunku 1:1 ocet i oliwę z oliwek, a następnie przetrzeć i wytrzeć do sucha. Podłogę najlepiej po jakimś czasie trochę zapastować. Podobno dobrze działa też pocieranie zniszczonego fragmentu orzechem włoskim, ale jeszcze tego nie próbowałam, więc nie powiem Wam, jak działa.

Przed:

naturalne środki czyszczące

Po:

naturalne środki czyszczące

Nie martwcie się, jeżeli podłoga trochę ściemnieje. Po jakimś czasie wszystko ładnie się wchłonie w drewno. Na naturę najlepiej działa sama natura, to takie proste. 🙂 Możliwe jednak, że plamy złośliwie się odnowią i będzie trzeba powtórzyć cały proces.

Bardzo serdecznie zachęcam Was do wypróbowania tych sposobów przy najbliższym sprzątaniu. Sądzę, że sprawdzą się tak dobrze, że nie będziecie chcieli już wracać do sklepowych gotowców. Ich dodatkowym atutem jest niski koszt – butelka octu kosztuje ok. 2 zł, a kilogram sody na allegro kupicie nawet za 4 zł. Jednak do wypróbowania możecie oczywiście zakupić małe opakowanie sody w jakimkolwiek sklepie.

Dzielcie się koniecznie wrażeniami, albo Waszymi sposobami wykorzystania tych produktów. Miłego sprzątania! 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Eko-sprzątanie: 10+ zastosowań sody oczyszczonej
  2. Eko-sprzątanie: 6 zastosowań octu spirytusowego
  3. Jak oczyścić skórkę z cytryny?
  4. Magiczny sposób na przypalony garnek
  5. 3 proste sposoby na zneutralizowanie smrodku z kosza na śmieci + 3 sposoby na zapobieganie mu

Marchwianka z soczewicą na jesienne i zimowe chłody

marchwianka z soczewicą

Jedna z najlepszych zimowych zup, jakie w życiu jadłam. Jest gęsta, pachnąca przyprawami i ma przecudowny kolor. Aż chce się jeść!

Nie wiem, jak Wy, ale ja zimową porą zawsze mam ochotę na rozgrzewające i sycące dania. Jedno z nich już zdążyłam tu przemycić. Poza takimi jednogarnkowcami bardzo odpowiadają mi też zupy kremy, najczęściej z dodatkiem strączków i przypraw korzennych, jakie stosuje się także do curry. Dzisiejsza zupa powstała na podstawie przepisu z książki „Dania niskotłuszczowe”, z której oczywiście korzystam z głową i często trochę modyfikuję przepisy, ponieważ sądzę, że to nie tłuszcze stanowią największe zagrożenie dla zdrowia, a cukry.

Zupa ma piękny, jesienny kolor, jest kremowa, pachnąca i… pyszna! Do tego przygotowanie jej zajmuje niedużo czasu, a składniki są bajecznie tanie. Polecam wszystkim, którzy lubią marchewkę albo po prostu sycące zupy. Albo chcą jeść sezonowo. I w ogóle wszystkim. 🙂

Marchwianka z soczewicą

marchwianka z soczewicą

(w książce piszą, że wychodzi z tego 6 porcji)

125g czerwonej soczewicy
1,2l bulionu warzywnego
350g marchwi
1 cebula
1 puszka pomidorów (krojonych ;))
2 ząbki czosnku
Olej (u mnie swojski, rzepakowy) na patelnię
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka czerwonej pasty curry (jeśli nie macie, pokombinujcie z przyprawami – imbirem, kolendrą, chili itp.)
Szklanka mleka (chociaż lałam na oko, więc nie powiem, ile dokładnie to było ;))
Sól do smaku (u mnie ostatnio króluje morska)
3 łyżki siekanej pietruszki (ale możecie też dać świeżą kolendrę, jeśli macie, będzie nawet lepsze)
Ewentualnie po łyżeczce jogurtu naturalnego lub śmietany do dekoracji

Przygotujcie bulion. Obierzcie marchewkę, cebulę i czosnek. Pokrójcie wszystko jak Wam pasuje (poza czosnkiem), i tak będziecie to później blendować. Marchewkę wrzućcie do gara razem z pomidorami i bulionem. Wyciśnijcie do tego czosnek. Opłuczcie soczewicę pod zimną wodą i też tam dorzućcie. Zagotujcie i pogotujcie ok. 30 minut. W międzyczasie rozgrzejcie olej na patelni, wrzućcie na niego przyprawy i pastę curry (może mocno pryskać), podsmażcie minutkę, dorzućcie cebulę i zeszklijcie. Dorzućcie do garnka. Po 30 minutach zdejmijcie zupę z gazu i zmiksujcie. Dodajcie mleko i sól (do smaku!). Podgrzejcie, dosypcie pietruszkę (lub kolendrę) i gotowe. 🙂 Udekorujcie sobie jogurtem/śmietaną, jeśli macie ochotę.

Życzę Wam miłych i smacznych Mikołajek ❤
Jeśli obchodzicie, oczywiście, a jeśli nie… to i tak miłego i ciepłego dnia! 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Curry z porem i ciecierzycą na pożegnanie zimy
  2. Sycące, wegańskie chili
  3. Wegańskie pasty do pieczywa z silken tofu
  4. Pasta z ciecierzycy i pieczonego buraka
  5. Zapiekanka z kaszy jaglanej i jarmużu

Blogilates i pływalnia, czyli jak schudłam 10 kg nie zadręczając się

jak schudłam 10 kg

Pisałam Wam już o swoim sposobie na utrzymanie wagi, pomyślałam jednak, że warto coś wspomnieć o tym, jak schudłam (10kg). Jak mawia amerykańskie powiedzenie: abs are made in the kitchen, więc nie oczekujcie, że będziecie sobie jeść, co tylko Wam wpadnie w ręce, ale poćwiczycie i schudniecie. Uwierzcie, próbowałam, to naprawdę nie działa. Najlepsze jest połączenie odpowiednich ćwiczeń i zdrowego odżywiania. Tak naprawdę schudnąć można dzięki samej rezygnacji z niezdrowych, przetworzonych produktów i pustych kalorii, jak cola, czipsy, fast-foody czy słodycze. Ja słodycze lubię i jem, ale podczas „odchudzania”, które trwało jakoś trochę ponad pół roku, na początku nie jadłam ich wcale, a później zaczęłam sobie – dla własnego zdrowia psychicznego – robić yolo/cheat meals. Z gazowanych napoi, fast-foodów i słonych przekąsek zrezygnowałam jednak wówczas właściwie całkowicie (czasem coś tam skubnęłam czy wypiłam z okazji jakiejś imprezy). Drugą ważną sprawą jest zmniejszenie objętości posiłków. Trzeba po prostu zdrowo i mniej żreć. 😉

#1 Pływalnia

jak schudnąć 10 kg

Przechodząc jednak do „treningów” – zaczęłam od basenu, od pływania. Nie posiadłam niestety umiejętności poprawnego pływania, ale umiem się w wodzie przemieszczać jako-taką żabką z głową na wierzchu albo z basenowymi akcesoriami dla ułatwienia sobie życia i to wystarczyło. Przez 3 miesiące chodziłam z moim chłopakiem w weekendy na basen i robiłam od 30 do 50 20-metrowych „basenów”. Nie potrafię Wam powiedzieć, ile wtedy schudłam, ale jestem pewna, że po basenie moje ciało bardzo się wysmukliło. Jeśli w przyszłości będę miała jeszcze okazję niedrogo wykupić pakiet na basen to z pewnością to zrobię. Dodatkowo, powiem Wam, że jest to jeden z najzdrowszych sportów – wzmacnia mięśnie, odciąża kręgosłup i rozluźnia. Na pierwszym roku studiów chodziłam też w ramach wuefu na aquafitness – wtedy także zauważyłam zdecydowaną poprawę kondycji i wyglądałam smuklej. Po wyjściu z basenu koniecznie zjedzcie banana – chyba nie ma lepszego posiłku potreningowego, a już szczególnie pobasenowego. Potas i magnez w nim zawarte przyniosą ulgę spracowanym mięśniom, a fruktoza zniweluje nieco zmęczenie.

#2 Blogilates

Po trzech miesiącach pływania na basenie zaczęłam ćwiczyć według „suchych”, obrazkowych instrukcji, które znalazłam na Pintereście – jakieś 3 razy w tygodniu po ok. 30 minut. Nie dawało to może spektakularnych rezultatów, ale zawsze była to jakaś forma ruchu. Niektóre z tych zestawów ćwiczeń podobały mi się bardziej i z ciekawości zajrzałam na stronę ich autorki – Cassey Ho. Okazało się, że te „suche” instrukcje powstały na podstawie filmików, które wcześniej nagrała, gdzie pokazuje ćwiczenia z zakresu pilatesu, przy czym jest to jej modyfikacja. Dziewczyna tak mi odpowiadała, że po prostu zaczęłam „z nią” ćwiczyć w domu. I to był strzał w dziesiątkę. Cassey jest młodą, sympatyczną i bardzo pozytywną dziewczyną, która nie liczy mechanicznie powtórzeń, tylko spontanicznie opowiada przeróżne historyjki, żebyście nie skupiali/skupiały się na samym ćwiczeniu (a zwłaszcza tym, ile jeszcze do końca;)). Oczywiście, wyjaśnia też jak wykonywać konkretne ćwiczenia, jakie jest prawidłowe ułożenie ciała czy użycie mięśni, a także często pokazuje modyfikacje ułatwiające ćwiczenie. 🙂 Oto przykładowy zestaw ćwiczeń z jej kanału na YouTube.

Cassey co miesiąc wrzuca nowy kalendarz ćwiczeń, gdzie znajdziecie przygotowane zestawy na każdy dzień, więc nie musicie się wysilać i dobierać sobie ich samodzielnie (czego oczywiście nikt Wam nie zabrania, ja jednak długo korzystałam z kalendarzy i byłam zadowolona z rezultatów). Warto właśnie zacząć od kalendarza dla początkujących, żeby nie rzucić się na głęboką wodę i się nie zniechęcić. Aby dostać kolejne kalendarze, musicie zapisać się do jej newslettera – będziecie wtedy co miesiąc dostawać hasło potrzebne do odblokowania strony. Zobaczycie, że na każdy dzień przewidziane są ćwiczenia na inną partię ciała, zawsze jest też jakaś rozgrzewka cardio. Na koniec ćwiczeń najlepiej we własnym zakresie trochę się porozciągać, w moim przypadku dobrze działa odrobina jogi. Jeden dzień tygodnia, to dzień odpoczynku, żeby dać się zrelaksować spiętym mięśniom. Wtedy możecie się także porozciągać – znajdziecie wiele filmików na YT o takiej tematyce.

beginners-2b-1
źródło: http://www.blogilates.com

Cassey ma na swoim kanale także serię Cheap clean eats (tanie i zdrowe jedzenie), która niestety nie do końca przypadła mi do gustu, ponieważ momentami była nie na moją kieszeń (pamiętajmy, że co będzie tanie dla Amerykanów, niekoniecznie będzie tanie dla nas), ale wypróbujcie, może coś Wam się spodoba i u Was się sprawdzi. A propos jedzenia – po wyczerpujących (co tu kryć) treningach z Cassey wypijałam najczęściej duży kubas koktajlu białkowego (sojowego) z bananem i jakimiś innymi owocami, ewentualnie też z czymś zielonym, np. świeżym szpinakiem w sezonie.

Mam nadzieję, że ta sympatyczna trenerka przypadnie Wam do gustu. Naprawdę warto. 🙂 Piszcie, czy mieliście już okazję „z nią” ćwiczyć. A może znacie jakichś innych sympatycznych jutuberów od fitnessu? Albo jakieś inne ciekawe sposoby na odchudzanie bez rozpaczy? 😉 Dzielcie się wszystkim, co wiecie!

Mały bonus na koniec – sezonowe produkty na grudzień! 🙂

jak schudnąć 10 kg

Warzywa: brukselka, buraki, cebula, cykoria, czarna rzepa, czosnek, dynia, endywia, fasola, fenkuł, jarmuż, kapusta, korzeń selera, marchewka, natka pietruszki, pieczarki, pietruszka, por, roszponka, ziemniaki.

Owoce: gruszki, jabłka, orzechy laskowe i włoskie oraz (niezbyt lokalne) mandarynki, ananas, mango, pomarańcze.

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Idźcie na basen!
  2. Wyzwania Blogilates – droga ku pięknie zaznaczonym mięśniom
  3. „Chcę mieć piękne ciało na plażę”, bikini body i walka z cellulitem. Czyli kilka słów o motywacji do prowadzenia zdrowego stylu życia
  4. Organizacja w diecie – moje podstawowe zasady
  5. Co jeść, żeby mieć zdrowy układ pokarmowy?