Już jutro (a właściwie pojutrze ;)) powitamy nowy, 2016, rok. Zadaję sobie pytanie – i Wy pewnie też – gdzie się podział ten rok. W związku z tym większość z nas czyni sobie jakieś noworoczne postanowienia, bo z tym rokiem zrobimy już coś wartościowego. Udaje się Wam je osiągnąć? Mi zwykle udawało się zrealizować jedno lub dwa, gdy miałam taką długaśną listę. Dlatego też doszłam do wniosku, że w takiej sytuacji mam dwa wyjścia, żeby nie narzucać sobie zbyt wiele, bo to przecież nie jest wcale dobre, zwłaszcza, gdy ktoś – jak ja – ma perfekcjonistyczne ciągoty.
Zanim jednak przejdę do postanowień noworocznych, chciałabym podzielić się z Wami moimi poświątecznymi przemyśleniami. Jeśli nie jesteście zainteresowani, przejdźcie sobie od razu do kolejnego akapitu, nie obrażę się. 😉 Dla mnie święta nie należą do najlżejszych okresów w życiu. Nie będę z pewnością tutaj wywlekać dlaczego. Prawda jest jednak taka, że przed świętami bardzo się wczuwam w świąteczne, pozytywne wibracje, a w trakcie dzieją się różne rzeczy, które mnie stresują. W tym roku postanowiłam wyciągnąć pewne wnioski, idąc tropem, że nasza przeszłość to nasze doświadczenie i nasza nauka. Oto one:
Bądź asertywna. W skrócie – po prostu nie daj sobie wejść na głowę i nie zwracaj uwagi, na to, czy innym się podoba to, co robisz, czy nie. Oczywiście, jeśli nie robisz nikomu tym krzywdy. Tego uczę się ciągle od nowa…
Rób tyle, ile jest konieczne i tyle, ile jesteś w stanie zrobić, zamiast robić zbyt wiele i zbyt dokładnie. W tym pomaga bardzo plan przedświątecznych przygotowań. W przyszłym roku chyba jeszcze bardziej go skrócę, albo część rzeczy postaram się zrobić wcześniej, na koniec zostawiając tylko to, co jest naprawdę konieczne i to, co sprawi mi przyjemność.
Planuj z głową. Wyprodukuj tylko tyle jedzenia, ile jesteście w stanie z rodziną zjeść. U mnie ciasto się rozeszło – bardzo się cieszę, że mogłam kogoś nim uszczęśliwić. 🙂 Jednak okazało się, że potraw śniadaniowo-kolacyjno-obiadowych jest zdecydowanie za dużo, a ja kompletnie nie jestem przyzwyczajona do jedzenia tylu ciężkostrawnych rzeczy.
Pozwól sobie odpocząć. Znajdź każdego dnia parę chwil tylko dla siebie – na spokojną kawkę, książkę, przejrzenie facebooka czy obejrzenie jakiegoś filmu. Brak odpoczynku zawsze wysysa siły. Oczywiście wiem to, a jednak ciągle chcę wszystkich uszczęśliwić na siłę. Czas powiedzieć sobie dość. 😉
Chciałam Wam to napisać, ponieważ w pewnym sensie wpisuje się to w noworoczne postanowienia – pamiętajcie, że nie muszą one dotyczyć rzeczy zewnętrznych, ale mogą także dotyczyć Waszego świata wewnętrznego. Waszej równowagi i wewnętrznej harmonii. Czego na przyszły rok z całego serca Wam życzę.
Wracając jednak do postanowień… 😉 Pierwsze wyjście, to nie zrobić takiej listy wcale, bo po co, przecież i tak większości tych rzeczy nie osiągnę w tym roku. Mogę w zamian co miesiąc zapisywać sobie jedno postanowienie i codziennie, małymi krokami, je realizować. Taka metoda dobrze sprawdza się w przypadku, gdy macie jakiś duży cel lub wizję, np. chcecie schudnąć, zacząć zdrowiej się odżywiać, ćwiczyć, zredukować czas spędzony przed komputerem. Podobno wystarczy coś robić przez 21 dni, aby stało się to naszym nowym, zdrowym nawykiem. Przykładowo, chcecie schudnąć, więc na styczeń planujecie sobie, że będziecie wstawać i pić rano szklankę wody z cytryną. Albo jeść śniadanie – zaczynając od jogurtu. Albo maszerować przez 20 minut dziennie. A pod koniec stycznia planujecie kolejny mały kroczek i realizujecie. I tak dalej aż do końca roku. Będziecie zdumieni, jak wspaniałe efekty to przyniesie, jeśli będziecie się trzymać tych małych postanowień. Równie dobrze taka strategia sprawdzi się do małych, odrębnych celów.
Drugie wyjście ma trochę większy rozmach, mimo że stawiany cel będzie tylko jeden, ale ważny i obowiązkowy. Jakiś czas temu obejrzałam na YT filmik Aleksa Ikonna o tym, jak sprawić, by nadchodzący rok był najlepszy w moim dotychczasowym życiu. Właściwie jest nieco podobny do pierwszej metody, przy czym planujecie z góry trzy pierwsze miesiące. Trzeba się mocno zastanowić, jaki cel będzie dla Was najważniejszy. Musicie się na nim skupić wtedy w stu procentach. Gdy go już wybierzecie, zastanówcie się nad tym, co trzeba koniecznie na początku zrobić, żeby w ogóle z tym celem ruszyć i w ten sposób zaplanujcie pierwsze trzy miesiące roku. Później zostanie Wam tylko regularne planowanie.
Wcześniej, zanim wypiszecie swój duży cel, lub kilka małych, najlepiej siebie trochę połechtać. Uwierzcie, to potrafi zdziałać cuda, zwłaszcza, gdy jeszcze nie dojrzeliście do dobrze rozumianej miłości własnej. Pierwszym krokiem jest wypisanie tego, co udało się Wam w 2015 roku. Zróbcie to. Teraz. Poważnie. No, czekam. Napisaliście? Wiem, że nie. Bierzcie długopisy i notesy, i piszcie, ale już. Notes jest obowiązkowy, kartkę zgubicie, przecież wiem. Jeśli nie zaczniecie tej listy, to jeszcze długo będę pisała takie głupoty. 😉 Mam nadzieję, że ten krok już za Wami. Teraz zastanówcie się, co takiego sprawiło, że osiągnęliście najlepsze rezultaty. Nie chodzi o okoliczności zewnętrzne, „szczęście” itd., tylko o to, co Wy robiliście, co Wam pomogło osiągnąć cel. To bardzo ważny krok, bo pomoże Wam się zorientować później, co pomoże Wam osiągnąć noworoczne cele, a poza tym umacnia/buduje wiarę w to, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie, nasze sukcesy i porażki. Zrobione? 😉 Na koniec pomyślcie nad jedną życiową lekcją z tego roku. Jedną. Na pewno taką macie. Też zapiszcie. Teraz został już tylko ten jeden, jedyny cel do osiągnięcia i rozpisanie go na małe kroczki.
Zamierzam w tym roku wypróbować tę metodę jednego większego celu. Mam nadzieję, że zadziała lepiej, niż wielka przytłaczająca lista kilkunastu lub kilkudziesięciu celów. Może pomyślicie sobie, że jeden cel, to przecież mało. Weźcie jednak pod uwagę, że to ma być ważny cel. Jeden ważny cel. Jeśli uda się Wam osiągnąć, czyż nie będzie wspaniale? A jeśli uda się Wam go osiągnąć wcześniej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w połowie roku zaplanować kolejny.
Macie już swoje postanowienie? Mam nadzieję, że tak, a jeśli nie, to mam nadzieję, że wkrótce je odnajdziecie, bo na pewno gdzieś w Was siedzi.
Życzę Wam wspaniałej sylwestrowej zabawy. Lub miłego siedzenia w domu przy książce i filmach, jeśli to bardziej Wasze klimaty. A na nowy rok dużo, dużo harmonii, miłości do siebie i innych, wybaczenia ludziom krzywd, które Wam wyrządzili, wybaczenia także sobie własnych ułomności, a także mnóstwo dystansu do siebie i otaczającego nas świata. Obyście w przyszłym roku czuli się dobrze we własnej skórze!