Jagodowe muffinki w „uzdrowionej” wersji

Jagody… One chyba działają podobnie, jak truskawki. Człowiek rzuca się na nie, gdy tylko rozpoczyna się na nie sezon, po kilku dniach odczuwa przesyt, a za kilka miesięcy żałuje, że nie nażarł się nimi bardziej. Można jeszcze zrobić dżem, ale jeśli czytaliście ten tekst, wiecie, że to nie zawsze się udaje. Albo ze swojego doświadczenia wiecie. Tym razem kupiłam kilogram jagód i ostatecznie nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Zrobiłam wegańskie popsicle, ale niespecjalnie pasował mi ich smak. Jakieś takie za mało słodkie. Może dlatego, że w oryginale były borówki, a one są zdecydowanie mniej kwaśne niż jagody? Może tak.

Na szczęście udało mi się zrobić też coś przepysznego. Ostatnio się staram jeść jak najbardziej wegańsko, ale do bezjajecznych ciast się nie przekonałam. I w ogóle do bezjajecznych diet. Miałam ochotę na proste, mięciutkie muffinki. Przepis znalazłam oczywiście u nieocenionej Doroty z Moich Wypieków i postanowiłam go trochę zmodyfikować po swojemu. Ażeby było nieco zdrowiej.

Jagodowe muffinki – zdrowsza wersja

jagodowe muffinki

Składniki:

  • 200 g mąki pszennej
  • 100 g mąki kokosowej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 80 g orzechów włoskich
  • 1 jajko (w temperaturze pokojowej)
  • 40 g demerara
  • 50 g ksylitolu (cukru brzozowego)
  • 180 ml maślanki (w temperaturze pokojowej)
  • 125 ml oleju (dałam rzepakowy, ale może ciekawie byłoby też z olejem kokosowym; nie chciało mi się go topić ;))
  • 150 g leśnych jagód

Przygotowanie:

Używamy dwóch misek (innych naczyń). W pierwszej roztrzepujemy jajko, dorzucamy cukier i ksylitol, dalej roztrzepujemy rózgą kuchenną, dodajemy maślankę, olej, roztrzepujemy. W drugiej łączymy (dokładnie mieszamy!) obie mąki, sodę, proszek i orzechy.

Rozgrzewamy piekarnik do 200 st., formę na muffinki wykładamy papilotkami.

Następnie wsypujemy suche składniki do mokrych i niedbale łączymy za pomocą widelca. Niedbale, ale składniki mają się połączyć. Jak już się połączą, to nie mieszamy więcej – muffinki to nie ciacha dla pedantów. 😉 Teraz ten trudny moment, gdy trzeba wymieszać orzechy. Niby zmieniłam widelec na łyżkę, ale nie było siły na te jagody – i tak się nieco rozgniotły. Ale to nic. Wykładamy łyżką do formy na muffinki. Mi wyszło około 16 sztuk, więc musiałam piec na dwa razy.

Wkładamy do piekarnika, pieczemy ok. 20-25 minut. W każdym razie do suchego patyczka.

Dla mnie idealne. ❤

I polecają się na weekend. 😉

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Nie do końca klasyczna szarlotka
  2. 5 doskonałych powodów, by zacząć jeść sezonowo
  3. Przepis na kiszoną kapustę
  4. Obdarowywanie i przepis na jesienne ciasto z musem jabłkowym

Czym jest dla mnie piękno?

czym jest piękno

Co – a właściwie kogo – widzisz, gdy myślisz „piękno”? Amandę Seyfried? Monicę Bellucci? Marilyn Monroe? W każdej kulturze istnieje coś takiego jak kanony piękna. Na pewno to wiesz. Wiesz też, że one się zmieniają. Tak mniej więcej co 10 lat. Tak, jak zmienia się moda.

A myślałaś/ myślałeś kiedyś o tym w ten sposób, że kanon piękna to tylko taka moda, która po prostu przemija (w podwójnym znaczeniu tego słowa)? Uwierz, że tak jest. Były czasy, gdy piękno oznaczało coś, co dziś określiliśmy bezlitośnie mianem otyłości. Były czasy, gdy królował chłopięcy wygląd. W latach 50. modne było mieć talię osy – jak Brigitte Bardot. 10 lat później królowała chuda Twiggy. Później nastała moda na atletyczną sylwetkę, która dziś ewoluowała w coś, co nazwałabym „wysportowaną kobiecością”. Za kilka lat modne będzie coś innego.

Czy warto więc ślepo podążać za tym, co obecnie uważane jest za piękno?

Nie warto. Zwłaszcza, jeśli w głębi duszy czujesz, że to nie jest dla Ciebie. Jeśli jesteś chuda i od lat starasz się przytyć, by wszystkim się podobać (co btw. Ci się nie uda). Jeśli masz taką figurę, że schudnięcie nie będzie dla Ciebie oznaczało wyglądu eterycznej nimfy, tylko po prostu będziesz wyglądać mizernie.

Dlaczego nie docenisz tego, co masz? Dlaczego nie odpowiesz wszystkim Tuwimem – z góry przepraszam za mało pozytywne wyrażenie – „(po)całujcie mnie wszyscy w dupę” i nie zaczniesz podkreślać swojej urody? Nie że cieniem i tuszem do rzęs, o nie, nie. Jesteś chuda? Olej dekolt, pokaż plecy! Typowa z Ciebie klepsydra, pin-upowa szczęściaro? Pokaż biodra, nie wstydź się!

Pewna dziewczyna, którą mam przyjemność znać, ma dość obfite usta. Jej ciotki lubowały się w komentowaniu ich i sugerowaniu, że powinna je jakoś ukryć. W szkole też nie miała łatwo, wiesz, „wary-obciągary”. Najpierw rzeczywiście, pudrowała je, używała jasnych szminek itd. Ale wiesz, co zrobiła, gdy poszła po rozum do głowy (i trochę samoakceptacji)? Zaczęła malować je na intensywne kolory. Żeby jeszcze bardziej je uwydatnić. I wiesz co? Wygląda zjawiskowo!

czym jest piękno

Jeżeli ktoś bezczelnie komentuje Twój wygląd i cechy, na które nie masz wpływu – chyba że za pomocą operacji, to może oznaczać dwie rzeczy. Albo po prostu jest zazdrosny albo powiela pewien społeczny schemat stereotypem zwany. Duże usta? A ja mam taką cienką kreseczkę… Albo, jw., „wary-obciągary”. Nic więcej. Jeżeli komuś po prostu się nie podobasz, to nie będzie Cię o tym informował. Bo po co. Ludzie dowalają innym ludziom po to, żeby się dowartościować. Pamiętaj, że co innego sensowna krytyka. Jeśli pytasz koleżankę, czy dobrze Ci w tej sukience, a ona z duszą na ramieniu powie Ci, że nie, to posłuchaj jej, ona chce dla Ciebie dobrze. Chyba że rzeczywiście świetnie się w tej sukience czujesz.

Wiesz, ja bardzo wierzę w ludzi. Cieszą mnie działania proekologiczne, prozdrowotne, kampanie społeczne. Ale wystarczy poczytać na Facebooku komentarze pod linkami do takich akcji i wraca myślenie „homo homini lupus est”. Jestem pewna, że to dlatego, że większość ludzi jest zbyt leniwa, żeby trochę głębiej się nad czymś zastanowić, a nie że są po prostu z gruntu źli i paskudni. Dlatego uważam, że jeżeli ktoś chce zmienić świat, to powinien zmienić siebie. Jeżeli chce kogoś przekonać do swoich przekonań – to rozmową, swoim działaniem, a nie a siłę.

Zgadzasz się ze mną? To dlaczego dajesz sobą pomiatać jakimś ludziom, którzy coś na Tobie wymuszają? Jakiś ideał piękna, który jest lansowany przez osoby, które czerpią z tego korzyści – pieniądze, władzę itd. Weź to pod uwagę.

No dobra, to czym jest dla mnie piękno?

Mniej więcej od gimnazjum sama chciałam być szczupła. Gruba nie byłam, ale brzuch zawsze jakoś tak wystawał. Miałam też pryszcze i chciałam mieć gładką twarz. Długo nie podobała mi się wysportowana sylwetka, sześciopak, umięśnione ramiona. Chciałam być tylko szczupła. Więc ćwiczyłam niedużo i niedużo jadłam. I jedzenie kończyłam o 17. A potem byłam głodna. Po drodze do tego „miejsca”, w którym jestem teraz wyleczyłam pryszcze – a teraz mam je z powrotem, schudłam do widocznych na dekolcie żeber, a teraz mam więcej tkanki tłuszczowej. Nie wiem, ile ważę. Wiem, że głód mnie stresuje i głodna nie myślę. Podoba mi się u innych osób sześciopak, podoba mi się też jego brak. Zachwycają mnie modelki XXL.

czym jest piękno

Podoba mi się różnorodność

O dziwo, wobec faceta nigdy nie miałam wyśrubowanych wymagań (dotyczących wyglądu, cechy osobowości i charakteru to zupełnie inna para kaloszy…;)). Zawsze chciałam, żeby był wyższy ode mnie o przynajmniej jeden centymetr, ale myślę, że gdybym spotkała na swojej drodze (nie będąc z Tobą, mój Mężu, mam nadzieję, że mi wybaczysz ten wtręt) Petera Dinklage’a to zmieniłabym zdanie na ten temat. Brzydzę się opiniami typu „prawdziwy mężczyzna zaczyna się od 180 cm”. Dobrze, że nie od 20 cm. Bo prawdziwy burak zaczyna się od 5 cm. 😉

Zróbmy sobie takie małe, banalne ćwiczonko. Wyobraź sobie swoje ulubione drzewo. Może to dostojny kasztanowiec? Może chroniąca przed upałem lipa? 😉 A może zgrabna brzózka, z której można uzyskać superzdrowy ksylitol? A teraz wyobraź sobie, że na całym świecie – no dobra, ograniczmy się do Twojego miasta… Wyobraź sobie, że w całym Twoim mieście zostają wycięte wszystkie inne poza Twoim wybrańcem. Nuda, co? Fajnie, gdy na swojej drodze spotykasz różne drzewa. Rozłożyste i skromne. Ja nie lubię drzewek rosnących pod przymusem od linijki.

To niedoskonałość czyni piękno

Ok, pryszcze może w to się nie wliczają. Szalone loki, których nie lubisz, inni uznają za urocze. Noszenie krótkich paznokci, których nie możesz „zahodować”, wielu uzna za przejaw elegancji. Masz mały biust? Ktoś zachwyci się Twoją smukłością. Duży? Komuś zaprze dech w jego własnej piersi. 😉 Zadarty nos? Słodziak. Duży, zwracający uwagę? Dostojny, arystokratyczny. Można tak długo i w zasadzie o wszystkim.

Wiesz, co mi się jeszcze podoba? Starzenie się. Nie w sensie zniedołężnienia. Nie. Sam proces. Zmarszczki, siwe włosy. To są w pewnym sensie ozdoby. Zmarszczki znaczą, że jesteś człowiekiem, że myślisz. Że miałaś odwagę śmiać się na całe gardło. Że miałaś odwagę pokazać swoje emocje. Siwe włosy są bardzo dostojne. Uwielbiam też stare dłonie. Młodość też jest piękna, taka świeża i niewinna, jeszcze nieświadoma. Piękne są dłonie spracowane i piękne są dłonie pianisty.

czym jest piekno (3)

Wszystko zależy od spojrzenia

A wiesz, co ze wszystkiego jest najpiękniejsze? Twoje serce, dusza, wnętrze, charakter, osobowość – jak tylko chcesz to nazwać. Najpiękniejsze jest połączenie dobrego serca i pewności siebie. To promieniuje na zewnątrz. Jasne, nie ma nic złego w dążeniu do piękniejszego wyglądu, to nie jest żadna próżność. Ważne, żeby to było TWOJE piękno, a nie jakieś bezczelnie Ci narzucone kanonowe piękno. Ważne, żebyś czuł/ czuła się dobrze i zdrowo ze sobą.

Jesteś piękna.
Jesteś piękny.

Naprawdę.

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Jak nie być lubianym?
  2. Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności
  3. Emocjonalne siniaki, czyli jak mądrze uczyć się na błędach
  4. Organizacja wesela po swojemu, cz. III: co z tą suknią?

Jak tanio podróżować po Polsce?

jak tanio podróżować

„Ale ci fajnie”, „Jak ty to robisz?”, „Skąd masz na to pieniądze?” – te i wiele im podobnych pytań słyszałam w ciągu ostatnich lat wielokrotnie. A o co właściwie chodzi? A o podróżowanie. Po Polsce. Bo podróżować nie trzeba za granicę. Jakiś czas temu mogliście obejrzeć sobie serię reklam „To Mazury, nie Amazonia/ Hiszpania / …”. Może warto poznać najpierw swój własny kraj, a później zachwycać się innymi?

jak tanio podróżować
źródło: http://www.gravite.pl/mazury-cud-natury/

Wszystko zaczęło się od tego, że byliśmy z moim Mężem – a wówczas jeszcze Nie-Mężem 😉 – znudzeni. Znudzeni wyjazdami w miejsca, które znamy już na pamięć, w których widzieliśmy już wszystko, co można było zobaczyć, a w które wyjeżdżaliśmy głównie dlatego, że część noclegową mieliśmy za darmoszkę. Schemat Trójmiasto-Biebrza-Trójmiasto-Biebrza… mocno nam się przejadł. Nie znaczy to, że całkowicie wykluczamy te miejsca jako cele naszych wyjazdów w przyszłości. Ja Biebrzę kocham, jej charakterystyczny zapach, niesamowite widoki na rozlewiska. Trójmiasto także kojarzy mi się cudownie, z radosnym, beztroskim dzieciństwem i wczesną młodością, z goframi i liścikiem, który zostawiłam kiedyś w Greenway’u („Przepraszam, że nie zjadłam, bo nie mogłam”;)).  No ale to tak jak ze związkami – można kochać swojego partnera nad życie, ale urozmaicenia to niezbędna część szczęśliwego wspólnego życia.

jak tanio podróżować

Toteż pojechaliśmy do Agroturystyki nad jezioro. Serdecznie polecam, jeśli ktoś lubi taką formę wypoczynku, Agroturystykę Magdy Wilk. To bardzo ciepła osoba wprowadzająca niesamowicie swojską atmosferę przy śniadaniu i nie tylko. Okolica też jest bardzo klimatyczna – lasy i spore jezioro Selmęt Wielki. Nie bez powodu tam wróciliśmy – tym razem w sezonie, pod namiot. Później zaczęliśmy zwiedzać duże polskie miasta – Wrocław, Poznań, Toruń… W międzyczasie wpadła nam wycieczka do Hiszpanii, ale to opowieść na inny raz. W tym roku odwiedziliśmy Sandomierz – malownicze miasteczko, idealnie nadające się na weekendowe ładowanie baterii.

jak tanio podróżować

W zeszłym – zafundowaliśmy sobie wycieczkę szlakiem tatarskim (trochę zmodyfikowanym po naszemu). Podlasie ma w sobie wiele uroku, dopóki „patrioci” się nie wychylają (jeżeli nie wiecie, o czym mówię, to polecam książkę „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” albo poszukanie sobie co to znaczy „wielokulturowość turystyczna”).

Co tu kryć, w powiedzeniu „cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” jest wiele racji, także w kontekście podróżowania. Oczywiście, jeśli ktoś za jedyny cel podróży, wybiera sobie leżenie plackiem na plaży i popijanie drinka z palemką (w czym też nie ma nic złego!), to najlepiej uczyni udając się na Fuerteventurę. 😉 Boleśnie przekonaliśmy się o tym dwa tygodnie temu próbując wypocząć nad Biebrzą. Jeśli jednak lubicie spędzać czas spacerując/ maszerując i podziwiając piękno natury lub architekturę i inne dzieła człowieka, to spokojnie wystarczą Wam granice naszego pięknego kraju.

Największą zaletą podróżowania po Polsce jest jego niewielki koszt. Spanie? W hostelu lub pod namiotem. Jedzenie? Obiad w fajnej knajpce, ale kolacja i śniadanie ze sklepu. Podróż? Przejazdy są śmiesznie tanie, a czasem można nawet znaleźć niedrogi przelot. Ale po kolei…

#1 Planowanie z wyprzedzeniem

Po pierwsze i najważniejsze – im więcej czasu do Waszego wyjazdu, tym szersze możliwości przed Wami. Możecie dzięki temu zarezerwować taniej lepszy hostel, kupić w jakiejś promocji namiot, macie czas na przygotowania i poszukiwania. Możecie taniej kupić bilet na autobus lub pociąg.

Jednak, nie oszukujmy się, nie każdy tak potrafi. Ale i na last minute się da. Spokojnie. Będziecie mieć po prostu mniej opcji noclegowych i będziecie musieli bardziej spiąć pośladki, żeby wszystko załatwić. Z doświadczenia wiem, że niektórzy tak wolą. Ja nie, ale znam takich. 😉 Dacie radę.

#2 Typ wyjazdu

jak tanio podróżować

Pierwsza kwestia, którą należy rozważyć, to interesujący nas typ wyjazdu. Wolicie otoczenie natury czy „cywilizacji”? Chcecie zwiedzić jedno duże miasto czy kilka małych? Potrzebujecie bardziej czy mniej intensywnej rekreacji? Zadając sobie te pytania, zawęzicie krąg poszukiwań. Gdy już odnajdziecie miejsce lub obszar docelowy, możecie zastanowić się nad formą transportu.

#3 Przejazdy

Sprawa jest prosta – pod tym względem najtańszy będzie wyjazd do dużego (lub mniejszego, ale popularnego) miasta ze względu na dobre skomunikowanie. Wystarczy poszukać ofert Polskiego Busa lub pociągu (zwłaszcza, jeśli jesteś studentem – korzystaj ile możesz!), a na miejscu zastanowić się, czy potrzebujecie biletów na komunikację miejską, a jeśli tak, to ile i jakich. Wszystkie informacje znajdziecie na stronach komunikacji miejskiej danego miasta. Do Warszawy np. najbardziej opłaca się przyjeżdżać na weekend, bo bilet weekendowy kosztuje 24 zł i jest ważny na wszystkie przejazdy od 19:00 w piątek do 8:00 w poniedziałek. Można też kupić weekendowy grupowy, dla maksymalnie pięciu osób za 40 zł! Nietrudno obliczyć, że opłaca się już przy dwóch. 🙂

Trudniej sprawa się ma z wyjazdami do małych, mniej popularnych miasteczek. Do Sandomierza jeszcze dojedziecie Polskim Busem, ale znajdą się i takie, do których dostaniecie się tylko z przesiadką. Warto wcześniej sprawdzić jak tam z połączeniami. Plusem małych miasteczek jest – oprócz ich urody – brak potrzeby kupowania biletów na komunikację miejską.

Trzecia opcja to wyjazd w jakąś trasę. Do tego niestety potrzeba samochodu. Jeśli go macie, to super. Jeśli nie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że mają go Wasi rodzice, skorzystajcie z tego. Nie? Zawsze możecie go wypożyczyć – to nie jest taki drogi interes. A co zrobić, gdy nie ma się prawa jazdy? Nie będę pisać „zrób, trzeba mieć” itd., bo nie trzeba, jest to drogie i sama wcale go nie mam. Zamiast tego powiem: znajdź kierowcę i zaproponuj mu interesującą wycieczkę. Nie znalazłeś? To może trasa rowerowo-namiotowa? Też nie? To może po prostu zostań przy wyjeździe do dużego miasta. Ich też jest całkiem sporo.

#4 Noclegi

jak tanio podróżować

Wybraliście już swoje wymarzone miejsce? Super! To teraz trzeba zastanowić się nad noclegami. Najtańszy będzie oczywiście namiot, ale nie rozstawicie go przecież w miejskim parku, więc trzeba go zostawić na wyjazdy na łono natury. W mieście optujemy za hostelami. Najniższa cena za pokój dwuosobowy w hostelu – a właściwie w Domu Turysty – z jaką się spotkałam to 37 zł. Byliśmy jeszcze oboje studentami, ale to i tak imponująca cena. Jeśli chcecie oszczędzić zdecydujcie się na wspólną łazienkę, jeśli wolicie komfort – weźcie pokój z łazienką. A jeśli jesteście super hipisami i nie przeszkadza Wam spanie z obcymi ludźmi w pokoju – weźcie po prostu łóżko w pokoju wieloosobowym – to już jest naprawdę super tania opcja. Od hoteli raczej trzymajcie się z daleka. Nam zdarzyło się w hotelu w Polsce spać raz, w Campanile’u w Poznaniu, bo akurat był miesiąc targów i najtańszy wolny pokój w hostelu kosztował ok. 200 zł za dobę, a Campanile kosztował 100. Było całkiem spoko, ale to była jakaś wyjątkowa okazja. Jeśli 100 zł, to dla Was dobra cena, to możecie próbować. 🙂 Szukajcie też ofert na portalach typu Groupon, czasem zdarzają się fajne obniżki – dzięki temu innym razem spaliśmy w hostelu w centrum Poznania za 50 zł.

#5 Zwiedzanie

jak tanio podróżować

Ok, zarezerwowaliście hostel (lub pożyczyliście/ kupiliście namiot 😉 ). I co teraz? Teraz to należy udać się do najbliższej biblioteki i wypożyczyć przewodnik. Albo kupić, ale dzięki bibliotece zaoszczędzicie kolejne pieniądze. Nie masz konta w bibliotece? To weź se załóż. Nie stwarzajmy sztucznych problemów. Warto szukać możliwie aktualnego przewodnika. Możecie też poszukać jakichś informacji w internecie – na blogach lub miejskich portalach. Jeżeli wybieracie się do miasta, warto sprawdzić darmowe dni muzeów i galerii, poszukać sezonowych imprez. Każdy znajdzie coś dla siebie. Możecie sobie zrobić plan zwiedzania albo zdecydować się na spontan (z doświadczenia wiem, że on zwykle wychodzi drożej).

#6 Jedzenie

W tym przypadku przewodniki w tradycyjnej formie sobie darujcie. Do tego miejsca prawdopodobnie sporo zaoszczędziliście, więc macie dwie opcje. Możecie sobie robić jedzenie sami – zwłaszcza, że w wielu hostelach dostajecie do dyspozycji lodówkę i kuchenkę. Jednak to też ma swoją cenę – czas. Jeśli więc wolicie poświęcić swój cenny czas na inne aktywności, polecam ograniczyć się do jedzenia na własną rękę śniadań, kolacji i przekąsek, a na obiad udać się do restauracji. Tu też macie dwie opcje. Albo wpisujecie w Google: „tanie i dobre jedzenie w … (tu wstaw nazwę miejscowości)” lub „gdzie tanio zjeść w …” – w większości miast coś takiego się znajdzie, jakieś bary mleczne na przykład – albo przeglądacie blogi kulinarno-turystyczne jak Krytyka Kulinarna lub Taste Away i szukacie fajnych miejscówek. My dzięki Krytyce Kulinarnej znaleźliśmy uroczą restaurację Bistro Podwale w Sandomierzu. Tak dobrą, że poszliśmy tam na obiad kolejnego dnia. Jak widać, opcje finansowe są naprawdę różne – Wy decydujecie w jakim stopniu oszczędzacie, a w jakim dopuszczacie się rozpusty. 😉

#7 Pieniądze

Nie będę Was czarować – jeśli naprawdę nie macie kasy, bo nie pracujecie albo – w przypadku młodszych z Was – Wasi rodzice zarabiają zbyt mało (chociaż w dobie pińcet plus…), a Wy nie macie ochoty sobie dorobić na zbieraniu owoców czy pracy w kebabiarni, no to sorry Winetou, ale wycieczkę musicie sobie odłożyć na lepsze czasy. Ale w pozostałych przypadkach? Odkładajcie sobie do skarbonki/ skarpety/ na konto oszczędnościowe po parę złotych (stąd warto zaplanować to wszystko wcześniej), a zdziwicie się, ile uzbieracie. A może problem leży w tym, że nie widzicie, ile pieniędzy przepuszczacie na codzienne przyjemnostki? Kawę, piwo, kosmetyki? Dodajcie sobie te wydatki z kilku miesięcy, to może to Was oświeci i zmotywuje do oszczędzana na wyjazdy.

#8 Pamiątki

jak tanio podróżować

Nie kupuj ich. To zwykle pierdoły, z którymi później nie wiadomo co zrobić. Lepiej weź aparat – lub po prostu telefon z możliwością robienia zdjęć. Albo zrób sobie detoks od technologii i chłoń piękno świata. 🙂

#9 Alternatywa: zabaw się w turystę w swoim mieście

Nie wiem, jak jest w innych dużych miastach, ale w Warszawie w wakacje naprawdę są wakacje. 🙂 Każdego dnia można znaleźć coś ciekawego do robienia – kino pod chmurką, otwarta pływalnia, jakieś festiwale, targi śniadaniowe… Można pójść w miejsca, w jakich nigdy dotąd się nie było, zrobić sobie piknik na parku lub nad Wisłą. Poza tym są muzea, wystawy, starówka, puby, restauracje. Każdy znajdzie coś dla siebie, za różne pieniądze albo i za darmo. Ja już nie raz z powodzeniem zorganizowałam sobie lub koleżankom spoza Warszawy (prawie) darmową wycieczkę (płaciłyśmy za kawę, piwo i obiad 😉 ) i to nie tylko w sezonie. Mieszkasz w małej mieścinie? Weź rower i pojedź na wyprawę. Albo podjedź na okoliczną polanę z kocem i książką. Warto docenić to, co jest w zasięgu ręki.

Nie wiem, na ile wyczerpałam temat, pewnie na tyle, na ile mogłam. 😉 Może macie jeszcze jakieś rady dla podróżujących po Polsce? Piszcie mi w komentarzach. 🙂 I szerokiej drogi!

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

Londyn – miasto możliwości

5 doskonałych powodów, by zacząć jeść sezonowo

dlaczego warto jeść sezonowo

Matko kochana, jaki człowiek jest zagubiony, gdy po dziesięciu dniach „wolności” powinien wrócić do swoich poprzednich działań! Znacie to? Muszę w przyszłości coś Wam napisać na ten temat, bo najlepiej przecież uczyć się na cudzych błędach. 😉 Ja tym razem zamiast dać sobie jeden dzień na rozruch, dałam aż cztery… Miałam w planach napisanie dwóch tekstów, zapomniałam do nich zrobić zdjęcia i zaczęłam panikować, że jak nie mam zdjęć, to nie powinnam nic pisać; pokażę, że jestem niezorganizowana. A teraz myślę sobie – ale dlaczego nie? Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. Czasem trzeba wyjść ze strefy komfortu i zaryzykować. A może swoje zdjęcia dokleję tu później?

To może już na temat (w miarę ;)). Nasz urlop niespecjalnie się udał od strony pogodowej. Niestety, we wsi nad rzeką niewiele da się robić, gdy pada deszcz i jest po prostu zimno. Ileż można oglądać filmy i grać w planszówki. Po ostatecznym (milionowym) sprawdzeniu pogody (nadzieja, nadzieja!) i upewnieniu się, że nic z tego nie będzie, zrezygnowaliśmy z takiej formy spędzenia cennego wolnego czasu i pojechaliśmy do rodzinnego miasteczka. Większość czasu spędziłam na pomaganiu dziadkom – załatwianiu spraw, ogarnianiu domu itp. Dzięki temu, że mają ogródek wróciłam do Warszawy z naręczem botwinki. Nie mogę sobie wybaczyć, że wcześniej nie doceniałam bogactwa przydomowego warzywnego zagonka. Ani tego, że wcześniej nie doceniałam botwiny. Ani innych sezonowych warzyw i owoców. No, poza truskawkami.

dlaczego warto jeść sezonowo

Jak z pewnością zauważyliście, teraz sprawy mają się zupełnie inaczej. Staram się co miesiąc publikować listę sezonowych plonów natury i wykorzystywać je w swojej kuchni. Takie produkty warto docenić zwłaszcza latem, kiedy są one szczególnie wartościowe. No to dlaczego właściwie warto jeść sezonowo?

#1 Sezonowe owoce i warzywa są przepyszne

dlaczego warto jeść sezonowo

Czy trzeba lepszej rekomendacji? Pomyślcie sobie o polskich truskawkach jedzonych w czerwcu i o tych dziwnych, napompowanych nie wiem czym, uprawianych w jakichś dziwnych warunkach i nawet nie czerwonych, pojawiających się w sklepach wczesną wiosną lub nawet zimą. Pomyślcie sobie o świeżutkiej, młodej, słodkiej marchewce. O jagodach. O agreście. Albo o botwince właśnie. Nie bez powodu  hasło „smaki lata” od lat pojawia się na okładkach magazynów i portalach internetowych. A słyszał ktoś o smakach zimy? (Mandarynki? ;)) Zimę trzeba jakoś przetrwać na zapasach, dlatego cieszmy się smakiem soczystych, świeżych, lokalnych warzyw i owoców póki możemy. Następne dopiero za rok.

#2 Mają wspaniałe walory prozdrowotne

Im dłuższy czas mija od zerwania jakiegoś owocu bądź wyjęcia warzywa z ziemi, tym większe straty na ich wartości. Dlatego też zimowa marchew nie jest tak smaczna i wartościowa, jak ta młoda, lipcowa. Mogłabym tu oczywiście wymienić zawartość witamin we wszelkich lipcowych owocach, ale byłoby tego tak dużo, że pisałabym do jutra. O jagodach np. możecie sobie poczytać u Olgi Pietraszewskiej. Uwierzcie mi na słowo albo sprawdzajcie poszczególne owoce i warzywa sami.

#3 Oszczędzamy 🙂

Sezonowe produkty są po prostu tańsze bo nie musimy płacić m. in. za transport z odległych miejsc lub przechowywanie. Owoce dojrzewają i od razu są sprzedawane. Nie ma za co dopłacać.

dlaczego warto jeść sezonowo

Poza tym z sezonowych owoców i warzyw można zrobić wspaniałe i wartościowe przetwory. Można usmażyć konfiturę z malin (na gardziołko). Można ukisić ogórki, które są wspaniałym probiotykiem (a teraz nawet w Biedrze widziałam zestawy do kiszenia ogórków; i nie że jakieś z torebki, świeże!). Jesienią można zrobić przecier pomidorowy, puree z dyni, puree z jabłek… Albo można trochę nagiąć trzymanie się zdrowotności (chociaż wg wielu Polaków jest całkiem odwrotnie ;)) i zrobić nalewkę – z malin, aronii, pigwy, wiśni… A oszczędność na tym wszystkim będzie ogromna. Zwłaszcza jeśli porównamy jakość do ceny.

#4 Wspieramy lokalnych dostawców

Ja jestem zdania, że powinno się wspierać rodzimą gospodarkę i lokalnych dostawców. Tak po prostu.

#5 Troszczymy się o środowisko naturalne

Jak wiecie, jestem eko-wariatką, 😉 więc zawsze gdy mogę zachować się bardziej ekologicznie, staram się to robić. Jeśli chcemy jeść egzotyczne owoce takie jak kokosy, ananasy, czy dragon fruity, to musimy liczyć się z tym, że po pierwsze, w cenie owocu będzie transport, więc sam owoc będzie droższy, a po drugie, transport przyczynia się do zanieczyszczania powietrza. ERGO: im mniejszy popyt na kokosa, tym rzadszy transport, tym mniej zużytego paliwa i niższe zanieczyszczenie powietrza. Zapomnijcie o myśleniu, że Wasze jednostkowe działanie nie przyczyni się do uratowania środowiska. Nie jestem apolityczna, więc powiem tak: 50 procent Polaków nie poszło na wybory parlamentarne. Duża część z nich myślała „mój głos się i tak nie liczy” albo nie chciało im się ruszyć tyłka, przez co większość w parlamencie i całkowitą swobodę decydowania (jakiej jakości są jej decyzje pozostawiam już Wam pod rozwagę) uzyskała partia, na którą głosowało 19 procent Polaków!  Także tyle na temat tego, że jednostkowe działanie się nie liczy.


Pamiętajcie, że nie chodzi o to, by zwariować i nigdy nie kupować niczego, co nie jest lokalne, polskie i sezonowe. Ja jem banany. Codziennie. Zdarza mi się kupować sok pomarańczowy, zwłaszcza zimą.  Wolę ciecierzycę od fasoli. Piję wodę z cytryną. Umiar i docenienie tego, co mamy pod nosem, to chyba główna myśl, którą chciałabym, żebyśmy wszyscy się kierowali. To co? Lecicie po jagody?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. 8 prostych i tanich sposobów na to, jak być eko, cz. I
  2. 8 prostych i tanich sposobów na to, jak być eko, cz. II
  3. Dlaczego nie obchodzę Dnia Ziemi
  4. Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności