DIY spray do maty do jogi

diy spray do maty do jogi

… czy pilatesu. 😉 Chcesz, żeby Twoja mata do jogi pachniała świeżością po każdym użyciu i przy okazji została nieco zdezynfekowana? Czytaj dalej! 🙂

Zabierałam się do tego chyba ponad rok! I tak od roku wkurzało mnie, że nie mam takiego ślicznego pinterestowego psikadełka do maty. A używam jej prawie codziennie – teraz do jogi, a wcześniej głównie do pilatesu, więc musiałam ją prać naprawdę często, jeśli chciałam, by była higieniczna i… nieśmierdząca. 😉 W dodatku żal mi było drogiego hydrolatu oczarowego. Aż w końcu odkryłam iHerb, gdzie kupiłam po prostu mega popularny w Stanach Witch Hazel (bo stamtąd przecie pochodzi – wirginijski, no nie), a z tego powodu dwa razy tańszy. Warto dobrać sobie coś do zamówienia, bo można tam znaleźć naprawdę sporo perełek kosmetycznych (ale i spożywczych; a dla wegan i wegetarian też porządne suplementy – ten np. wystarczy brać co kilka dni) za rozsądną cenę i jakoś tak mniej szkoda kasy za wysyłkę.

A propos iHerba – najważniejsze to wybrać opcję przesyłki nierejestrowanej (bodajże Global Mail) i nie przekroczyć kwoty wolnej od podatku. Wtedy koszty są naprawdę niewielkie i na nic się człowiek nie nadzieje.

Ok, czas na przepis.

Spray do maty do jogi

diy spray do maty do jogi

Co będzie potrzebne:

  • pojemniczek sprejowy (mały czy duży, Twój wybór, ja mam mały z Tigera)
  • witch hazel (albo hydrolat oczarowy, skoro już się upierasz przy zakupach w polskim sklepie)
  • woda destylowana lub demineralizowana (w Simply/Auchanie 2,51 zł za 5 l, ale można też kupić mniejszą butelkę w dziale z rzeczami do samochodów albo na stacji benzynowej; ja skorzystałam z 5-litrowej wody mojego męża ;))
  • olejki eteryczne (do wyboru albo dowolnego połączenia): lawendowy, eukaliptusowy, z drzewa herbacianego, cytrusowy (co Ci w duszy gra ;))

Przygotowanie:

Do naszej buteleczki sprejowej wlewamy witch hazel (hydrolat oczarowy) do 1/3 wysokości.

diy spray do maty do jogi

diy spray do maty do jogi

Uzupełniamy wodą demineralizowaną, zostawiając trochę miejsca na olejki eteryczne.

diy spray do maty do jogi

Wstrząsamy. Done!

Jak używać?

Po jogowaniu, pilatesowaniu czy innych ćwiczeniach spryskujemy naszą matę gotowym płynem i przecieramy ściereczką. I już. Pachnące i lekko zdezynfekowane. Ja używam do tego ściereczki z mikrofibry (znowu: zapraszam na dział z akcesoriami do samochodów w jakimkolwiek hipermarkecie), bo uważam, że jest super, ale bawełniana też da radę (choćby z pociętej starej koszulki). Ostatecznie ręcznik papierowy też może być, tylko po co marnować papier. 😉

A Wy jak dbacie o swoją matę do jogi? Słyszałam, że powinno się ją prać w pralce, ale jakoś nie mogę się do tego przekonać i ręcznie szoruję ją szczotką. 🙂 A pomiędzy praniami od teraz będę używać tego pachnącego spreja. ❤

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

DIY Krem do rąk

DIY krem do rąk

Mój przepis na „krem” do rąk niewiele różni się od kremu do stóp – właściwie tylko jednym dodatkowym składnikiem, który zmienia mu konsystencję. No właśnie – nie powiem więc, że jest to właściwie masło (ze względu na brak tzw. fazy wodnej – do takich cudów jeszcze nie doszłam), bo jest to właściwie mus! W przeciwieństwie do masła, w które muszę się trochę wdłubać, aplikacja tego cudu jest bardzo prosta. Składnik ten to… skrobia kukurydziana. Nie powiem Wam, na ile szybko się wchłania, bo nakładam go na noc i zasypiam zanim zdążę to zaobserwować. 🙂

No to do dzieła!

Czego potrzebujemy?

DIY krem do rąk

  • Garnuszka, łyżki, słoiczka i szpatułki albo pałeczki do sushi
  • 50 g masła shea (możecie pokombinować z innym masłem)
  • 2 łyżek oliwy z oliwek
  • 2 łyżek oleju kokosowego
  • 10 g wosku pszczelego
  • 2 łyżeczek skrobi kukurydzianej (sądzę, że ziemniaczana też da radę)
  • Opcjonalnie: witamina E, olejek zapachowy (u mnie kokos i wanilia – super na zimę)

Wykonanie:

Masło shea, olej kokosowy i wosk pszczeli topimy w garnuszku – tylko do roztopienia ostatniego składnika. Trwa to tylko kilka chwil. Chwilę schładzamy, przelewamy do czystego słoiczka, dodajemy oliwę z oliwek, mieszamy pałeczką, wsypujemy skrobię kukurydzianą i znowu mieszamy.

DIY krem do rąk

DIY krem do rąk

Jak zobaczycie, że skrobia osadziła się Wam na brzegach słoiczka to zeskrobcie ją (zeskrobcie skrobię ;)) pałeczką. W miarę schładzania się i gęstnienia naszej mieszanki skrobia będzie opadać, a tego nie chcemy! Chcemy, żeby była jak najbardziej równomiernie rozprowadzona (inaczej nie będzie efektu musu). Na koniec dodajemy kilka kropel olejku eterycznego i witaminy E.

DIY krem do rąk

Ten krem gęstnieje dłużej niż krem do stóp, więc po kilkukrotnym przemieszaniu go w ok. 20-minutowych odstępach czasowych zostawiłam go do zgęstnienia na noc. A po nocy? Musik!

DIY krem do rąk

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂


Pozostałe DIY kosmetyki na moim blogu:

DIY: 2 sprawdzone i proste w wykonaniu kosmetyki

DIY Odżywczy krem do stóp

DIY Regeneracyjne masło do ciała na zimę (lub na “po-zimie”)

Eko-sprzątanie: 10+ zastosowań sody oczyszczonej

zastosowania sody oczyszczonej

Jak pisałam kilka miesięcy temu, moje ulubione środki czyszczące to soda i ocet. 🙂 Nie jestem zwolenniczką silnych, drażniących i potwornie śmierdzących płynów „do zadań specjalnych”, np. do czyszczenia toalet, usuwania osadu z mydła albo tłustych, kuchennych zabrudzeń – zwłaszcza, odkąd przekonałam się, że większość zabrudzeń spokojnie można usunąć domowymi sposobami. O occie już było, czas więc na odkrycie kilku niezwykłych zastosowań zwykłej sody oczyszczonej, którą możecie sobie kupić w każdym sklepie. Jednak polecam nabyć większą ilość sody – nawet 5kg – zamówić na allegro za kilkanaście złotych i mieć zapas na długo. Soda się nie psuje, a oszczędność jest spora. Dziś kilka pomysłów na wykorzystanie sody do sprzątania, które pojawią się na blogu po raz pierwszy, ale pozwolę sobie też podlinkować Wam tutaj swoje poprzednie wpisy, gdzie przewinęło się kilka zastosowań sody, żeby się nie powtarzać.

Do czyszczenia i odświeżania:

#1 Bez dodatków: czyszczenie wanny, umywalki, zlewu itd.

To chyba najprostsze i najpiękniejsze zastosowanie sody. Płuczecie sobie np. wannę wodą, zasypujecie to 1-3 garstkami sody (dlatego mówiłam o zrobieniu sobie zapasu ;)), zostawiacie na pół godziny do godziny, trochę przecieracie szmatką lub gąbką (ja skłaniam się ku szmatce), dokładnie spłukujecie (może być zimną wodą) i gotowe. Ja najczęściej po jakichś 15 minutach lekko przecieram wannę i zostawiam na następne 15, wtedy przecieram jeszcze raz i wanna jest czysta jak po najlepszym środku do usuwania osadów mydlanych i kamienia. 😉

Tutaj kilka zdjęć, jak to wszystko wygląda:

#2 Z octem: do czyszczenia toalety

Znowu bardzo prosta sprawa, jednak w tym przypadku przyda się spryskiwacz. Już tłumaczę dlaczego. Zasypujecie muszlę sodą, jw., a następnie trzeba to lekko pokryć octem, bo chcemy te tereny zdezynfekować, co nie? I tu właśnie przydaje się spryskiwacz, żeby tej sody od razu spłukać. Spryskujemy całość lekko octem, odczekujemy godzinę (no chyba że nie wytrzymacie, 😉 to wtedy krócej), szorujemy szczotą jak zwykle i spłukujemy. Albo spłukujemy, gdy zajdzie taka potrzeba – coby być bardziej eko i żeby „środek” dłużej, a więc lepiej, podziałał. 😉

#3 Z płynem do naczyń i octem: płyn uniwersalny

O płynie uniwersalnym możecie poczytać tutaj. Można go używać w formie skondensowanej, w psikaczu lub nie, na np. blaty w kuchni albo urządzenia sanitarne. Ja zawsze wnętrze wanny, umywalki czy zlewu zasypuję sodą, a brzegi spryskuję psikaczem bo: a) są to powierzchnie zwykle mniej zabrudzone, a więc nie wymagające bardzo silnego środka ani szorowania, b) taki płyn łatwiej z brzegów zmyć i mniej syfu robi się dookoła. Druga opcja to porządne rozcieńczenie tej mieszanki i użycie jej do mycia podłóg. Sprawdza się doskonale. Nie polecam go jednak do podłóg drewnianych, które wymagają specjalnej troski. 😉

#4 Pasta z dodatkiem wody: szorowanie zaschniętych brudków

Tutaj idea jest podobna jak przy zwykłym zasypaniu sodą – przecież dodajemy zwykłą wodę. Tylko że do trudniejszych zabrudzeń ta metoda może być za słaba. Dlatego zaschnięte brudki zawsze traktuję pastą. Nie powiem Wam, jakie dokładnie są proporcje wody do sody, bo nie wiem, pamiętajcie tylko, że chcecie zrobić pastę, a nie roztwór. Taką pastą po prostu obkładacie zaschnięty brud, zostawiacie na jakąś godzinę i szorujecie – ja najbardziej lubię do tego używać starej szczoteczki do zębów. A co w przypadku pionowych powierzchni? Przecież to spadnie! Może tak być, więc wtedy lepiej szorujcie od razu. 🙂

#5 Z dużą ilością ciepłej wody i olejkiem eterycznym: namaczanie śmierdzących skarpetek albo ciuchów do ćwiczeń 😉

Jeśli nie wydzielacie potu albo Wasz pot pachnie jak kwietna łąka, to ten punkt nie jest dla Was. Jeśli jednak pocicie się jak większość ludzi, to niestety musicie wiedzieć, że pot świetnie się dogaduje z bakteriami i wytwarzają razem trochę smrodku, który po wyjątkowo długim noszeniu ciuchów w upale lub wyjątkowo ciężkim treningu, zostaje na ciuchach. Czasem zdarza się, że czuć go też po praniu albo zasmradza Wam inne ciuchy w pralce. Albo to ja mam taki wyczulony nos. W każdym razie, jeśli wolicie, żeby ciuchy pachniały doskonale, to polecam wymoczyć te szczególnie smrodliwe w misce z garstką sody i kilkoma kroplami olejku eterycznego, a dopiero potem uprać normalnie w pralce z pozostałymi rzeczami.

#6 Z odrobiną płynu do naczyń: wybielacz firanek

Pranie firanek – a właściwie ich wieszanie – jest dla mnie najgorszym możliwym zajęciem świata. To znaczy, jeśli chodzi o sprzątanie domu. I dlatego tych firanek u siebie nie mam. A jak ktoś mi będzie zaglądał w okna? Jak mówi mój dziadek, to on powinien się wstydzić, nie ja. Jednak jako że uważam, że powinno się rodzinie pomagać, to jeżdżę na „wielkie pranie firanek” do mojej mamy i cioci, no i piorę firanki dziadkom, więc co nieco na ten temat wiem. Namaczanie firanek z użyciem sody sprawdzi się do firanek pożółkłych od papierosów i tych kuchennych. Poszarzałe potraktujcie solą kuchenną, ale o tym może innym razem. Do firanek „papierosowych” wystarczy ciepła woda z garstką sody, a do kuchennych trzeba dodać trochę płynu do naczyń ze względu na kuchenny wszędobylski tłuszcz. Gdy zobaczycie, że woda stanie się żółtobrązowa, zmieńcie ją i dosypcie nowej sody. Takie namaczanie powinno trwać kilka godzin. Potem wrzucamy firanki do pralki na firankowy program z firankowymi środkami do prania (najczęściej są całkiem eko), czekamy te sto lat, po czym oddajemy się rozkosznemu wieszaniu firanek… Na szczęście na koniec można chociaż pozachwycać się ich bielą. 😉

#7 Pasta z dodatkiem oleju roślinnego: usuwanie resztek kleju albo tłustych zabrudzeń

Lepkie od tłuszczu szafki sąsiadujące z kuchenką, lepkie wierzchy szafek, problem z usunięciem naklejek… Znacie to? Ja niestety znam i dlatego zmuszona byłam w końcu znaleźć coś, co lepiej poradzi sobie z tym problemem niż płyn uniwersalny, który przydaje się raczej do codziennego, niewymagającego sprzątania. I znalazłam. Połączenie sody i oleju (u mnie najtańszy, rzepakowy) radzi sobie z nimi doskonale. Wystarczy połączyć do uzyskania pasty i usuniecie wszystkie tłusto-lepkie brudy, jakie znajdziecie w domu. Jaka chemiczna magia za tym się kryje? Nie wiem, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, zapytam Męża i on z pewnością będzie wiedział. 🙂 Pastę nakładacie na brud/klej, odczekujecie kilka minut, może 10, po czym ścieracie szczoteczką do zębów lub inną szczoteczką. Można nawet palcem, przy okazji zrobicie sobie peeling dłoni. 😉 Potem wystarczy powierzchnię umyć płynem uniwersalnym lub płynem do naczyń – jak zrobiłam to w przypadku słoików – i gotowe.

A to mała demonstracja na przykładzie słoików po kawie, które chętnie zamieniam na słoiki do przechowywania suchych produktów do żarcia (żeby je chronić przed molami):

#8 Rozpuszczona w gorącej wodzie: usuwanie przypalonego jedzenia

Nie będę się nad tym rozwodzić, sprawdźcie sami tutaj. 🙂

#9 Z herbatą i olejkami eterycznymi: odświeżanie butów, szafek, całych pomieszczeń

Jw. 😉 Zapraszam tutaj.

Dla zdrowia:

#10 Pasta sody z wodą: na łojotokowe zapalenie skóry głowy

I znowu, żeby Was nie zanudzić, przepis – a także inne pomysły na radzenie sobie z ŁZS – znajdziecie tutaj.

Oczywiście, obecnie na rynku jest mnóstwo gotowych środków czyszczących przyjaznych środowisku i fajnie, jeśli chcecie ich używać, bo niektóre można dostać w naprawdę przystępnej cenie. Ja np. używam płynu do naczyń ze znaczkiem Ecocert, a kosztował mnie jakieś 4 zł. Ale może skorzystacie z moich porad choćby wtedy, gdy któryś akurat się Wam skończy, to też ucieszy moje serce. 😉 Bez skrępowania przekazujcie te pomysły dalej, nie mam na nie monopolu! I niech Wam służą. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Eko-sprzątanie: 6 zastosowań octu spirytusowego
  2. Jak oczyścić skórkę z cytryny?
  3. 3 proste sposoby na zneutralizowanie smrodku z kosza na śmieci + 3 sposoby na zapobieganie mu
  4. Magiczny sposób na przypalony garnek

 

Eko-sprzątanie: 6 zastosowań octu spirytusowego

zastosowania octu.jpg

Jedną z pierwszych notek, jaką umieściłam na tym blogu, była notka o tym, jak być bardziej eko w prosty i nienadwyrężający portfela sposób. Od tego czasu trochę wody upłynęło, więc postanowiłam Wam podać kilka zastosowań octu, jako że całkowicie spełnia on wyżej podane wymagania. 😉 A kto nie cieszy się, gdy może zadbać o czystość w domu niskim kosztem i jednocześnie nie szkodząc specjalnie środowisku? Z pewnością ktoś, kto ma to gdzieś. 😉 Ale ja liczę na to, że skoro już tu jesteście, to nie przez przypadek. Ja zwykle używam octu w połączeniu z innymi środkami, ale… nie wszystko naraz. Chciałabym Was zachęcić do eko-sprzątania pokazując Wam genialne możliwości, jakie może dać tylko jeden tani produkt (który był, nawet gdy niczego innego nie było, if you know what i mean).

#1 Nabłyszczanie zlewu, kranu, itd.

zastosowania octu (4)zastosowania octu

Wieczne problemy z odczyszczeniem zacieków na kranie? Rozwiązanie? Ocet! Wystarczy przetrzeć go ściereczką, zostawić na kilka minut, spłukać i wypolerować ściereczką lub ręcznikiem. W przypadku bardziej wrednych osadów warto namoczyć octem ściereczkę lub ręcznik papierowy i obłożyć nim kran na kilka minut. Mój kran po posprzątaniu błyszczy tak, że można się doszukać na zdjęciu mojego odbicia. 😉

#2 Odkamienianie czajnika

A to już babciny sposób, znany od lat. Zakamieniony czajnik wypełniamy wodą, ale nie do pełna, bo ocet zawsze jakoś tak buzuje, że wypływa z czajnika, zagotowujemy wodę, zostawiamy na pół godziny, płuczemy i powinno być po sprawie. Trzeba go tylko trochę wywietrzyć. 😉 Jak tylko się dorwę do czyjegoś zakamienionego czajnika, to wstawię tu zdjęcie, aby zademonstrować niedowiarkom. Ocet rozpuszcza także osady z dna zlewu. To też Wam pokażę, bo bez przerwy spotykam się z tym zjawiskiem u moich dziadków. 😉

#3 Zmiękczanie i odświeżanie prania

Tego Wam nie zademonstruję, więc możecie uwierzyć mi na słowo, albo po prostu przekonać się na własnej skórze. Do przegródki przeznaczonej do środka zmiękczającego pranie, dodajecie około pół szklanki octu. Ja do tego celu używam podrasowanego zapachowo octu (patrz niżej). Pamiętajcie jednak, że pranie musi wyschnąć na wiór – inaczej zapaszek pozostanie. Ostatnio zamiast octu używałam do płukania zwykłego płynu i muszę powiedzieć, że według mnie zmiękcza słabiej niż ocet. Dodatkowa zaleta jest taka, że ocet śmiga sobie po pralce i rozpuszcza kamień, więc… 2w1. Nie ma za co. 😉

#4 Pozbywanie się moli spożywczych

Jeśli ktoś choć raz miał z tym problem, wie, jak trudno jest te wredoty wykurzyć na dobre. Moim zdaniem najlepszym sposobem jest podstawienie im zapachów, które nie będą im się podobały – lawendy, goździków, kminku i… octu. Czysty ocet zagotowujemy i wstawiamy do szafki, w której mogą jeszcze rezydować nasi wspaniali przyjaciele (oczywiście po wywaleniu wszystkich „przejętych” produktów). UWAGA! Pod garnuszek wstawcie jakąś podkładkę, żeby nie zniszczyć szafki!

#5 Dezynfekcja

Ocet jest też świetnym, ale naturalnym środkiem dezynfekującym. Nie usunie wszystkich bakterii, ale nie o to chodzi (nie będę tym razem wgłębiać się dlaczego) i nie on jest tak szkodliwy jak środki na bazie chloru. Można nim zdezynfekować wszelkie powierzchnie – sedes, podłogę, wannę, blaty kuchenne, deski do krojenia. Wystarczy pozostawić go na danej powierzchni na minimum 5 minut, a maksimum do godziny (żeby niczego nie uszkodzić, lepiej dmuchać na zimne). UWAGA! Nie używamy octu do marmuru!

#6 Usuwanie herbacianego osadu z zaparzaczki

Rozważacie wyrzucenie starej zaparzaczki do herbaty, bo zrobiła się brązowa i paskudna? Nie róbcie tego! Zanurzcie ją w kubku wypełnionym do ¾ ciepłą wodą z octem (pół na pół). Potrzymajcie godzinę lub dwie, porządnie wyszczotkujcie np. szczoteczką do zębów (przeznaczoną do sprzątania!), umyjcie jak zwykle, wysuszcie i gotowe. Powinna wyglądać dużo lepiej. 🙂

P.S. Mój mąż robi to za pomocą OXY.

TIP: Sposób na nieprzyjemny zapach octu

Z octem jest tylko taki psikus, że, no cóż, śmierdzi. Jest jednak na to sposób. Oczywiście nie pozbędziecie się całkowicie tego drażniącego zapachu, jednak musicie wiedzieć, że kwas octowy jest bardzo lotny. Przekładając to na język polski – po prostu dosyć szybko wyparowuje. Jeśli jednak zapach octu absolutnie Was odstrasza i nie jesteście w stanie go używać wypróbujcie dwie możliwości:

Olejki zapachowe

Do około litra octu spirytusowego lub rozrobionego pół na pół z wodą, wystarczy dodać ok. 15-20 kropel wybranych przez Was olejków. Taka mieszanka (ta z wodą) nadaje się świetnie do mycia okien, ale też do mycia np. zlewu czy blatu w kuchni. Nie korzystałabym z niej jednak do odkamieniania czajnika czy zaparzaczki, chyba że macie dostęp do stuprocentowo naturalnych olejków, których ewentualne połknięcie Wam nie zaszkodzi.

Skórki cytrusów

Ta opcja z kolei jest lepsza do czyszczenia rzeczy, których zawartość może dostać się do Waszych żołądków. Bierzecie sobie litrowy słoik, obieracie ze skórki pomarańcze i/lub cytryny, wrzucacie te skórki do słoika (owoce zjadacie ;)), zalewacie czystym octem spirytusowym i zostawiacie na 3-4 dni. Po tym czasie zlewacie ocet bez skórek do innego naczynia.

Oczywiście żadna z tych opcji nie usunie całkowicie zapachu octu, ale całkiem dobrze może go zamaskować. Próbujcie i piszcie, jak te sposoby sprawdzają się u Was, jak znosicie zapach octu i czy maskowanie pomaga. Czekam z niecierpliwością na jakąś informację zwrotną. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Eko-sprzątanie: 10+ zastosowań sody oczyszczonej
  2. 3 proste sposoby na zneutralizowanie smrodku z kosza na śmieci + 3 sposoby na zapobieganie mu
  3. Jak oczyścić skórkę z cytryny?
  4. 8 prostych i tanich sposobów na to, jak być eko, cz. II
  5. Odświeżające saszetki do szafy i butów

DIY Regeneracyjne masło do ciała na zimę (lub na „po-zimie”)

DIY regeneracyjne masło do ciała

Niby zima już powoli odchodzi, ale pomyślałam, że nawet jeśli nie zrobicie sobie tego teraz, to taki przepis może się Wam przydać na przyszły rok (albo do pozimowej regeneracji, jeśli jesteście pielęgnacyjnymi gapciami i zaniedbałyście/zaniedbaliście nieco skórę zimą, no worries). Chociaż, z tą naszą polską pogodą nigdy nic nie wiadomo. Chodzi o odżywcze masło do ciała o niezwykle bogatej konsystencji, bardzo dobrze nawilżające i chroniące skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi – jak chłód, wiatr czy wolne rodniki. Zanim podam Wam przepis to tu sobie trochę pogadam i go Wam zareklamuję. Jeśli jednak jesteście niecierpliwi, wystarczy tylko przesunąć stronę. 😉

Powiem Wam, że takie tworzenie sobie maseł do ciała, to nie jest dla mnie żadna nowość i trochę już ich wypróbowałam. I trochę eksperymentowałam z proporcjami, bo z tym nie jest tak prosto jak z kremem do stóp. Okazało się, że masło składające się wyłącznie z oleju kokosowego i masła shea jest dla mnie za tłuste i powoduje zatykanie porów i tworzenie się krostek na ciele. Próbowałam też z olejem z krokosza, który podobno jest antybakteryjny, ale też nic z tego nie wyszło. Może dostałam jakiś lewy olej, a może po prostu u mnie się nie sprawdza, różnie to bywa. Nie pasowała mi też zbyt duża ilość wosku pszczelego, ponieważ wtedy ta konsystencja była z kolei zbyt gęsta i trudna do rozprowadzania na większej powierzchni ciała (bo na stopach sprawdza się akurat super). Obecna konsystencja, włączenie do składu olejku makadamia i oliwy magnezowej dużo bardziej mi odpowiada.

Olejek makadamia

  • Ujędrnia i uelastycznia
  • Hamuje procesy starzenia
  • Niezwykle biozgodny ze skórą
  • Nawilża, odżywia i regeneruje skórę
  • Stymuluje mikrokrążenie i pracę układu limfatycznego
  • Zmniejsza cellulit i zapobiega powstawaniu rozstępów
  • Leczy drobne uszkodzenia naskórka oraz wypryski
  • Zawiera witaminy: A, E, B

Oliwa magnezowa

Magnez jest niezbędnym dla ludzkiego organizmu minerałem. Odpowiada za wiele różnych czynności życiowych, np. sprawne działanie układu naczyniowo-sercowego. Poza tym pomaga w przypadku prostych niedomagań, np. napiętych po treningu mięśni czy bólów związanych z napięciem przedmiesiączkowym. Warto pamiętać, że trzeba go dostarczać organizmowi w małej ilości, ale systematycznie. Świetną drogą do uzupełniania magnezu w organizmie jest właśnie oliwa magnezowa. Nie będę specjalnie się w to wgłębiać, bo ta kwestia zasługuje na odrębny artykuł. Oliwę magnezową można także bez problemu kupić przez internet.

Taki domowy balsam na zimę wychodzi dosyć drogo, bo myślę, że ok. 35 zł za pełen słoiczek 340-gramowy (+ trochę więcej, ja nie wiem jak to się dzieje). Po zastanowieniu, uważam jednak, że jest on warty swojej ceny ze względu na swój niezwykle bogaty skład. Gdzie dostaniecie taką zawartość procentową masła shea lub oleju kokosowego w takiej cenie? Najtańsze ekologiczne masło do ciała, jakie znalazłam kosztuje 17,50 za 300g, ale nie zawierało żadnego z tych składników. Z kolei masło w najniższej cenie, które zawiera masło kakaowe i olej makadamia (ale też nie wiemy, ile, prawda?) kosztuje 19,50zł za 150g. Znalazłam też krem z masłem shea za 19,50zł za 250ml.

Wniosek mam taki, że jeżeli chcecie oszczędzić na „odżywczości” kremu (która jest nam potrzebna zimą/po zimie), to kupcie sobie po prostu niebieski, nawilżający balsam Evree. Jego składniki są bardzo przyzwoite, sporo pochodzi z upraw ekologicznych (a przynajmniej tak było jeszcze niedawno), a jego cena to ok. 20 zł (w promocji można dorwać za 12).

Świeżo wyprodukowanego balsamu używam już od 20 stycznia i zużyłam go naprawdę niewiele, bo może 1/5 słoiczka. Także ja tam uważam, ze to się opłaca. 😉


Masło do ciała z olejkiem makadamia

Skład:

  • Masło shea 100g
  • Olej kokosowy 128g
  • Olejek makadamia 50g/50ml (polecam kupić w sklepie stacjonarnym, np. w Hebe lub Ecospa, bo w necie różnie bywa z cenami, chyba że dobrze poszukacie)
  • Wosk pszczeli 15g
  • Oliwa magnezowa 20g
  • Opcjonalnie: witamina E, olejek zapachowy

Przygotowanie:

Do wyprodukowania tego kosmetyku przyda się Wam waga kuchenna lub jubilerska, abyście mogły/mogli precyzyjnie odmierzyć potrzebne składniki.

Masło shea, olej kokosowy i wosk pszczeli dokładnie odmierzamy i wrzucamy do garnuszka.

DIY regeneracyjne masło do ciała

Nastawiamy na mały gaz i czekamy aż się roztopią – warto pomieszać drewnianą łyżką lub po prostu garnkiem (if you know what I mean ;)). Gdy tylko wszystkie powyższe składniki przejdą w płynną formę, zdejmujemy garnuszek z gazu.

Odczekujemy chwilę, by się schłodziło, ale jednak nie zestaliło i dodajemy odmierzony olejek makadamia, oliwę magnezową, witaminę E oraz olejek zapachowy (ja zapachu nie dodawałam, ponieważ uważam, że same składniki dają masłu bardzo ładny delikatny zapach, ale wszystko jest kwestią gustu).

DIY regeneracyjne masło do ciała

Teraz trudniejsza część wymagająca pilnowania powstałej mazi. 🙂 Trzeba poczekać aż zestali się na tyle, by można ją było ładnie zmiksować (czyli nie za mocno i nie za słabo). Najlepiej byłoby ją postawić przy oknie (zimą), ale jeśli w mieszkaniu jest za ciepło, to można sobie pomóc lodówką. 😉 Gdy osiągnie pożądany stan skupienia miksujemy zwykłym mikserem aż się ładnie „napuszy” i przekładamy do słoiczka.

DIY regeneracyjne masło do ciała

Pamiętajcie, aby takiego domowego masła do ciała nie nakładać zbyt wiele na skórę, ponieważ ono i tak dosyć trudno się wchłania – do tego trzeba się przyzwyczaić, gdy smarujemy skórę naturalnymi masłami i olejami – a jeśli nałożycie go za dużo, to chyba będziecie zdejmować go z siebie ręcznikami papierowymi, a tego przecież nie chcemy, bo to podwójne marnotrawstwo. Mała ilość masła po prostu nawilża i odżywia bardzo dobrze i nie ma potrzeby nakładać go dużo.

Mam nadzieję, że Wam się przyda 🙂 A może macie do zarekomendowania jakiś eko-kosmetyk w formie balsamu? Chciałabym sobie kupić coś lżejszego na wiosnę-lato, ale nie jestem pewna, co ma sens, a nie chciałabym wyrzucać pieniędzy w błoto. Pomożecie? 😉

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Inne posty, które mogą Cię zainteresować:

  1. DIY Odżywczy krem do stóp
  2. DIY Krem do rąk
  3. DIY: 2 sprawdzone i proste w wykonaniu kosmetyki
  4. Oliwa magnezowa – sposób na niedobór magnezu. Jak ją przygotować? Jak stosować?
  5. DIY krem do ciała z oliwą magnezową, czyli wariacja na temat powyższego przepisu

DIY Odżywczy krem do stóp

diy odżywczy krem do stóp

Chcieliśmy zimy, no to mamy… Tylko nadal – gdzie ten śnieg? 😉 W tak niskich temperaturach (poniżej -10) nasza skóra zdecydowanie potrzebuje jakiejś ochrony i odżywienia. Do ust świetnie sprawdzi się pomadka ochronna, na którą przepis już Wam przedstawiałam, polecam zajrzeć do tego wpisu. 😉 Dzisiaj chciałabym zaprezentować krem, który robię w domu sama, przelewam do małego słoiczka i później codziennie rano smaruję stopy (oczywiście można robić to i na noc).

Zanim przejdę do przepisu – kilka słów o składnikach tego kremu:

Masło shea:

  • silnie nawilżające (zawiera witaminy A, E, F i kwasy tłuszczowe),
  • wygładzające (wspiera produkcję kolagenu, zawiera kwasy: oleinowy, stearynowy i linolowy, które chronią i odżywiają skórę, zabezpieczając przed wysychaniem),
  • przeciwzapalne,
  • uspokaja podrażnioną skórę,
  • zabezpiecza ją przed wolnymi rodnikami
  • i zwiększa jej elastyczność.

Olej kokosowy (używany zewnętrznie):

  • ma właściwości przeciwstarzeniowe,
  • leczy infekcje grzybicze (zawiera kwas dekanowy i laurynowy),
  • nawilża (głęboko wnika w skórę i chroni przed uszkodzeniami powodowanymi przez wolne rodniki i inne czynniki środowiskowe).

Oliwa z oliwek (używana zewnętrznie):

  • nawilża,
  • wygładza,
  • zapobiega powstawaniu zmarszczek,
  • uspokaja suchą i podrażnioną skórę.

Wosk pszczeli:

  • redukuje zrogowaciały naskórek,
  • chroni przed utratą wilgoci,
  • uelastycznia,
  • jest bakteriobójczy,
  • wygładzający,
  • nie powoduje zatykania porów.

Efekty, które ja rzeczywiście zauważyłam na swojej skórze to uelastycznienie, odżywienie i nawilżenie. Podejrzewam więc, że ta mieszanka naprawdę dobrze chroni przed utratą wilgoci i szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Oprócz składników bazowych możecie dodać też kilka kropel witaminy E, która dodatkowo odżywi Waszą skórę, a także olejek eteryczny o wybranym przez Was zapachu. Ja użyłam goździka, do którego początkowo zupełnie nie mogłam się przyzwyczaić, ale teraz idealnie pasuje mi do chłodniejszych miesięcy. No to do dzieła!

DIY Odżywczy krem do stóp:

  • ¼ szklanki masła shea
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • 2 łyżki oliwy
  • 15 g wosku pszczelego
  • Opcjonalnie: kilka kropel witaminy E, kilkanaście kropel olejku eterycznego

diy odżywczy krem do stóp

Procedura przebiega bardzo podobnie, jak w przypadku pomadki DIY. Stawiacie garnuszek na małym ogniu, wrzucacie wosk pszczeli, masło shea, olej kokosowy i oliwę (można to też zrobić na kąpieli wodnej). Czekacie aż wszystko się stopi.

diy odżywczy krem do stóp

Następnie zdejmujecie z gazu, schładzacie – tylko tyle, by nie zaczęło tężeć – dodajecie opcjonalną witaminę E i olejek eteryczny.

diy odżywczy krem do stóp

Przelewacie do słoiczka, czekacie aż stężeje i możecie używać!

No i jak Wam się podoba taki kremik?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. DIY krem do ciała z oliwą magnezową
  2. DIY Regeneracyjne masło do ciała na zimę (lub na “po-zimie”)
  3. DIY Krem do rąk
  4. DIY: 2 sprawdzone i proste w wykonaniu kosmetyki

2 naturalne środki czyszczące + bonusowy „naprawiacz” drewna

naturalne środki czyszczące

Czas leci niesamowicie, nie uważacie? Zostały już tylko dwa tygodnie do Świąt. Zatem pewnie ta część z Was, która jest bardziej zapobiegliwa, zaczęła już wielkie przedświąteczne porządki. 🙂 Pozostali – nie martwcie się – skoro zostawiacie to na ostatnią chwilę, z pewnością sami wiecie, że też dacie sobie radę. Poza tym, nie każdy ma potrzebę (i ambicje), żeby jego dom wyglądał, jakby nikt tam nie mieszkał. 😉 Dla wszystkich – i tych, którzy sobie spokojnie rozplanowali te porządki, i tych, którzy wolą zrobić większe hurtem – chciałabym zaproponować bardziej przyjazną środowisku alternatywę podstawowych, dosyć uniwersalnych środków do sprzątania.

Już wcześniej wspominałam o magicznych naturalnych środkach czyszczącychsodzie i occie. Chociaż służą dobrze jako samodzielne produkty, to można z nich stworzyć jeszcze bardziej magiczne połączenie. Rozpuszcza ono doskonale brud, a jednocześnie dezynfekuje czyszczone powierzchnie. Ponadto jest całkowicie biodegradowalne, a więc przyjazne środowisku. W porównaniu do standardowych środków chemicznych wykorzystywanych do czyszczenia, są zdecydowanie bezpieczniejsze w użyciu. Co prawda oparów z połączenia sody oczyszczonej i octu lepiej nie wdychać – ponieważ wydziela się dwutlenek węgla – ale na pewno nie poparzy Wam skóry. Nie powinny też powodować uczuleń.

Pierwszego środka używam do wielu rzeczy. W postaci skondensowanej trafia do spray’owej butelki i psikam nim urządzenia sanitarne, blaty w kuchni, drzwi, kafelki. Cokolwiek przyjdzie mi do głowy. Najczęściej zostawiam na parę minut, przecieram i spłukuję. Natomiast rozcieńczony jest świetnym środkiem do mycia podłogi. A oto on:

#1 Uniwersalny środek do czyszczenia

  • 400 ml ciepłej wody
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 4 łyżki octu
  • kropla płynu do naczyń (u mnie ekologiczny Gold Drop, szukajcie biodegradowalnych płynów, również są skuteczne)
  • opcjonalnie olejek eteryczny

W takich proporcjach trafia do butelki. Uważajcie jednak i nie dolewajcie zbyt szybko wody, bo inaczej czeka Was śliczna erupcja. 😉 Z kolei, gdy chcę tym umyć podłogę, to wsypuję 2 łyżeczki sody, wlewam 4 łyżki octu i kroplę płynu do naczyń, a następnie zalewam kilkoma litrami ciepłej wody.

naturalne środki czyszczące

Kolejnym bajecznie prostym środkiem do sprzątania jest domowy płyn do mebli/kurzu. Podobnie jak ten uniwersalny, trafia do butelki i spryskuję nim powierzchnie, które chcę oczyścić z brudu i kurzu, i normalnie wycieram. Nadaje się do mebli drewnianych, ponieważ zawiera oliwę, która pielęgnuje drewno.

#2 Płyn do mebli

  • 1 ¾ szklanki wody
  • ¼ szklanki octu
  • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
  • w przypadku tego płynu doradzałabym bardzo dodać jakiś olejek zapachowy, żeby zapach octu zbyt mocno nie przebijał.

Jeśli macie meble lub podłogi drewniane miejscami zalane wodą – w tych miejscach powstają jaśniejsze plamy – polecam połączyć w stosunku 1:1 ocet i oliwę z oliwek, a następnie przetrzeć i wytrzeć do sucha. Podłogę najlepiej po jakimś czasie trochę zapastować. Podobno dobrze działa też pocieranie zniszczonego fragmentu orzechem włoskim, ale jeszcze tego nie próbowałam, więc nie powiem Wam, jak działa.

Przed:

naturalne środki czyszczące

Po:

naturalne środki czyszczące

Nie martwcie się, jeżeli podłoga trochę ściemnieje. Po jakimś czasie wszystko ładnie się wchłonie w drewno. Na naturę najlepiej działa sama natura, to takie proste. 🙂 Możliwe jednak, że plamy złośliwie się odnowią i będzie trzeba powtórzyć cały proces.

Bardzo serdecznie zachęcam Was do wypróbowania tych sposobów przy najbliższym sprzątaniu. Sądzę, że sprawdzą się tak dobrze, że nie będziecie chcieli już wracać do sklepowych gotowców. Ich dodatkowym atutem jest niski koszt – butelka octu kosztuje ok. 2 zł, a kilogram sody na allegro kupicie nawet za 4 zł. Jednak do wypróbowania możecie oczywiście zakupić małe opakowanie sody w jakimkolwiek sklepie.

Dzielcie się koniecznie wrażeniami, albo Waszymi sposobami wykorzystania tych produktów. Miłego sprzątania! 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Eko-sprzątanie: 10+ zastosowań sody oczyszczonej
  2. Eko-sprzątanie: 6 zastosowań octu spirytusowego
  3. Jak oczyścić skórkę z cytryny?
  4. Magiczny sposób na przypalony garnek
  5. 3 proste sposoby na zneutralizowanie smrodku z kosza na śmieci + 3 sposoby na zapobieganie mu

DIY: 2 sprawdzone i proste w wykonaniu kosmetyki

Szukacie prostej w wykonaniu domowej alternatywy dla kosmetyków? Chciałybyście zrobić peeling antycellulitowy za grosze? Dobrze trafiłyście. 🙂

Wiele osób szuka alternatywy dla drogeryjnych kosmetyków naszpikowanych substancjami, które potencjalnie mogą zaszkodzić naszej skórze. Można oczywiście kupić gotowce eko/bio/vegan lub nawet niekoniecznie w taki sposób certyfikowane, ale za to z dobrym składem. Musimy się jednak liczyć z tym, że będą one droższe niż te „tradycyjne”. Dlatego dzisiaj proponuję Wam dwa niedrogie kosmetyki, które bez problemu możecie wykonać w domu.

Peeling

peeling z kawy

Jak to jest z peelingami do ciała? Sama przekonałam się, że albo kupuję coś lepszego i droższego, ale kończy mi się to w zastraszającym tempie, albo kupuję coś tańszego i bardziej wydajnego, co z kolei okazuje się gorsze dla mojej skóry, a nawet niespełniające swojej roli. W typowym drogeryjnym peelingu znajdziecie parafinę (czyli olej mineralny, który powstaje z destylacji ropy naftowej, który nic nam nie daje; co więcej – zapycha nam pory) i parabeny (konserwanty często powodujące alergie, objawiające się np. swędzeniem).

Kilka lat temu przeczytałam gdzieś w internecie o peelingu z kawowych fusów. Świetnie złuszcza naskórek i pobudza krążenie krwi – co widać po lekkim lub mocniejszym zaczerwienieniu skóry (w zależności od intensywności peelingu i stopnia wrażliwości skóry). Kofeinę, naturalny składnik kawy, często można znaleźć w składnikach kremów antycellulitowych. Zamiast kupowania tych kremów (napakowanych dziwnymi, niepotrzebnymi nam składnikami), zróbcie sobie raz w tygodniu taki peeling. Ja już dawno przestałam kupować te kremy i zauważyłam, że regularne wykonywanie takiego peelingu i posmarowanie się jakimś balsamem nawilżającym, daje mi o wiele lepsze efekty. Co więcej? Jest całkowicie naturalny, świeżutki, pachnący i działa pobudzająco (jak to kawa;)), a co najważniejsze – jest super tani! Jeśli pijecie tylko kawę rozpuszczalną, to zróbcie sobie chociaż jeden dzień z kawą parzoną – będzie zdrowiej i zostaną Wam fusy do peelingu.

Czego potrzebujecie?

  • Fusów po kawie
  • Oliwy z oliwek – na oko, do fajnej konsystencji
  • Cynamonu/kakao/olejku eterycznego/olejku do ciasta, np. pomarańczowego lub waniliowego (serio) – też na oko

Wykonanie:

Najprostsze na świecie: mieszacie wszystko w miseczce, bierzecie pod prysznic i robicie peeling, aż zauważycie lekkie zaczerwienienie skóry – wtedy dokładnie spłukujecie i gotowe.

Nawilżająca pomadka ochronna do ust

DIY pomadka ochronna

Sprawa z pomadką jest, moim zdaniem, jeszcze ważniejsza, ponieważ ją – krótko mówiąc – zjadamy. A nie chcemy przecież zjadać jakichś dziwnych substancji chemicznych. Nie będę Was oszukiwać, że ja nigdy nie używam pomadek kupowanych, absolutnie nie. Chciałabym Wam tylko pokazać, że zrobienie własnej pomadki ochronnej jest dziecinnie proste. Co więcej jest ona cudownie nawilżająca i zawiera wyłącznie składniki prosto z natury. 🙂

Czego potrzebujecie?

  • Kilku pojemniczków (sprawdzą się takie małe „słoiczki” z drogerii, puste opakowania po pomadkach czy balsamach do ust, a nawet pojemniczki po soczewkach)
  • Małego garnuszka
  • Wagi kuchennej/jubilerskiej (dokładnej)
  • 37,5 g masła shea lub masła kakaowego (do kupienia w internetowych sklepach z surowcami kosmetycznymi – ja kupuję od Krainy Soli lub z Blisko Natury)
  • 45 g oleju kokosowego (bez problemu do kupienia na Allegro, mój ulubiony sprzedawca ma punkty bezpłatnego odbioru w Warszawie i Białymstoku)
  • 15 g wosku pszczelego (do kupienia w sklepach pszczelarskich, na allegro i w internetowych sklepach z surowcami kosmetycznymi)
  • Dodatkowo: kilka kropel witaminy E, wybrane naturalne olejki eteryczne

Przygotowanie:

W garnuszku na maleńkim ogniu stopcie przygotowane: masło shea lub kakaowe, wosk pszczeli i olej kokosowy. Zdejmijcie z ognia, pozwólcie chwilę się ochłodzić (ale nie długo, bo szybko tężeje!), dodajcie witaminę E i/lub olejki eteryczne i przelejcie do przygotowanych wcześniej pojemniczków. Et voilà! Gotowe 🙂 Jeśli coś Wam zostanie przelejcie po prostu do jakiegoś słoiczka, będzie na później.

No i co Wy na to? Mam nadzieję, że przetestujecie chociaż peeling kawowy – jest naprawdę godny polecenia. Może znacie jakieś inne wersje takich kosmetyków? Dzielcie się ze mną 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. DIY krem do ciała z oliwą magnezową
  2. DIY Krem do rąk
  3. DIY Regeneracyjne masło do ciała na zimę (lub na “po-zimie”)
  4. DIY Odżywczy krem do stóp