10+ filmów, dzięki którym poczujesz się lepiej

filmy na dobry humor

Właściwie to taki tekst powinien pojawić się zimą albo jesienią, bo wtedy czasami jest taka pogoda, że nawet najbardziej pozytywne nastawienie nie pomaga. Teraz jest ładnie i przecież najlepiej byłoby wyjść na spacer albo na rower i humor od razu byłby lepszy. No niby tak, tylko latem też pogoda nie zawsze jest idealna, a czasem nawet idealna nie pomaga. No to co zrobić, gdy nie masz siły wyjść na ten spacer? Ano, obejrzeć film.

W ogóle oglądanie filmów jest wspaniałym zajęciem, a jest ich taka rozmaitość, że naprawdę każdy może wybrać coś dla siebie. Dziś jednak nie będzie o ukulturalnianiu się, bo filmy, które tu przedstawię będą dosyć różnorodne – a tylko o tym, jak za sprawą obejrzenia filmu poczuć się lepiej. 🙂 Jestem niewybredna i mam dwa kryteria, którymi kierowałam się w wyborze filmów do tego tekstu: film musi być albo ciepły albo superzabawny (a nawet absurdalnie zabawny), albo jedno i drugie. No to zapraszam:

#1 Jedz, módl się, kochaj

Mój absolutny hit. Nie tylko pomaga w tym, żeby poprawić sobie nastrój, ale także pozwala się zatrzymać i przypomnieć sobie, co naprawdę jest ważne.

#2 Strażnicy Galaktyki

Znajdą się tu na pewno ludzie, którzy powiedzą, że Marvel to nuda, że superbohaterowie jej/go nie interesują, ale, proszę, dajcie Strażnikom szansę. To nie jest typowy film o superbohaterach. 🙂

#3 Klopsiki kontratakują

Tak, to bajka. Przedurna i absurdalna. Wciąż zastanawiamy się z Mężem, czy scenarzyści napisali ją, będąc pod wpływem jakichś substancji. 😉 Pierwsza część tej historii nie jest taka zabawna, ale druga… To jest cudo. Zaśmiewam się do łez z Zenkiem i jego balangą oraz tatą śpiewającym piosenkę z ogórkami. Nie mówiąc już o tłumaczeniu Poziomka. Naprawdę doceniam pomysłowość.

#4 Pół żartem, pół serio

Klasyk, który jednak nie każdy zna – a warto. Przez wielu ten film uznawany jest za najlepszą komedię wszech czasów.

#5 Czekolada

Uwielbiam książkę, uwielbiam film. Bardzo zmysłowa pani, w zupełnie niezmysłowym miasteczku. Jak możecie się domyślić, jest to mieszanka wybuchowa. Mimo to, jak to z czekoladą bywa – przynosi ukojenie. Ta forma ma jednak taką zaletę, że od niej nie przytyjemy. 😉

#6 Amelia

To jest tak piękny wizualnie film z przepiękną muzyką, że dodatkowe rekomendacje są według mnie zbędne. Jeśli jeszcze nie znacie Amelii, to pora naprawić ten błąd. 😀

#7 To właśnie miłość

All you need is love. Popieram to hasło. Film jest niesamowicie słodki, a jednak nieprzesłodzony. Do tego świetni aktorzy i przyjemna muzyka. Nie tylko na święta. 🙂 Mi również kojarzy się z pierwszą domowo-filmową randką z moim Mężem, więc zawsze wpływa na mnie doskonale. Tym razem zamiast trailera załączam moją ulubioną scenę z tego filmu – może na lekką poprawę humoru wystarczy. 😀

#8 Komedie z Audrey Hepburn

Rzymskie Wakacje, Zabawna Buzia, Sabrina. Bardzo sympatyczne filmy. Samo patrzenie na bezpretensjonalną Audrey jest przyjemnością. 🙂

#9 Bridget Jones

Ja na każdej części Bridget umieram ze śmiechu. Miło mi się patrzy na grających tam aktorów, postacie są wielowymiarowe i ogólnie przyjemnie to się ogląda. Pozostanę wierna częściom I i II (szczególnie II), ale trójka też jest całkiem zabawna.

#10 Filmy Louis de Funesa

Nie będę dopisywać żadnych rekomendacji, bo zakładam, że znacie przynajmniej jeden jego film. 🙂 Moim faworytem jest Kapuśniaczek.

Podrzucam Wam jeszcze kilka filmów, których ja nie widziałam, ale poleciła mi je moja Mama, kinomanka:

  • Uczta Babette (1987)
  • cały Monthy Python
  • Bagdad Cafe (1987)
  • Rosencrantz i Guildenstern nie żyją (1990)
  • Rybka zwana Wandą (1988)

Na dzisiaj wystarczy, ale jeszcze wrócimy do tego tematu, bo filmy to naprawdę jedno z najlepszych lekarstw na gorszy dzień/ złe samopoczucie/ przeziębienie itd. 🙂

Które filmy z zaproponowanych przeze mnie widziałyście/widzieliście? Jakie są Wasze sprawdzone filmy na dobre samopoczucie?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Czym dla CIEBIE jest pozytywność? | 52 Tygodnie Pozytywności
  2. Dzisiaj sobie odpuszczam
  3. 25 lekcji z 25 lat życia
  4. Okaż SOBIE miłość, cz. II
  5. Prosta recepta na szczęśliwe życie? Żyj i daj żyć innym

Majowe znaleziska z sieci

najlepsze teksty maja

Tym razem wyszło mocno kobieco, mocno feministycznie. Ale wiecie co? W maju jest Dzień Matki, ja mam imieniny, a większość moich Czytelniczek to kobiety. A więc zapraszam na bardzo kobiece znaleziska miesiąca. 🙂

Przemyślenia

Brak pokory – jeden z największych grzechów

Bardzo mnie irytują ludzie, którzy uważają, że znają się na wszystkim najlepiej i nie dają się przekonać, że jest inaczej. Ja się inżynierowi nie wtrącam w jego projekty. Dlaczego więc on wtrąca się w moje? Pozwólmy innym ludziom sobie doradzić – szczególnie, jeśli mają ku temu odpowiednie kompetencje.

O swoich minionych dziewczyńskich wcieleniach

„Dalej nie mogę uwierzyć, że jestem kobietą. Myślę o sobie: dziewczyna. Widzę ciągłość i kontynuację, ale to nieprawda. Dziś zobaczyłam zmarszczki na czole mojej najlepszej przyjaciółki. Zaskoczyły mnie. Przecież nie mamy zmarszczek! I nie chodzi wcale o starzenie się. Po prostu ta dekada jakoś tak niepostrzeżenie przemieniła. Nasze życia są już całkiem inne, związki w których wtedy byłyśmy to już nie nasze związki, a domy, które miałyśmy… czy zbudujemy jeszcze z kimś dom?” Kim byłyście jako dziewczynki? Kim chciałyście być? Jakie były Wasze pragnienia i co było dla Was ważne? Ile z tego się zmieniło? Bardzo skłaniający do refleksji tekst.

Co robią kobiety, gdy jest im smutno?

Warto mieć taką listę na podorędziu, m. in. dlatego ją tu umieszczam ❤

O tym, jak ludzie postrzegają pracę blogerów

Ten tekst dotyczy głównie blogerek-matek, ale myślę, że niejeden bloger mógłby się z tym po części identyfikować: „Słyszałam już, że jestem utrzymanką. Że nie umiem znaleźć sobie normalnej roboty. Że mam klawe życie, skoro mogę sobie całe dnie w domu siedzieć. „To co ty właściwie robisz?”, pytają się ciągle, mimo regularnych tłumaczeń. Nie rozumieją, nie ogarniają, nie czają i nie kumają. No bo skoro nie pocę się na produkcyjnej hali ani nie jestem korposzczurem w garsonce i ołówkowej spódnicy, to znaczy, że nie robię nic, nie przepracowuję się i na relaksie siedzę sobie w domu na dupie, pieniądze to mi z nieba lecą, dom sprząta się sam, a dziecko wychowuje bez mojego współudziału”.

O (nie)zależności finansowej

Osobisty tekst Sylwii o tym, dlaczego porzuciła pracę na infolinii i zaryzykowała pracę na własny rachunek. Podoba mi się taka odwaga ❤

O autoagresji i podejmowaniu złych decyzji

„Nie pozwalam ludziom wpływać na moje życie. Zwłaszcza ludziom, których życia są superdalekie od szczęścia i tego jak ja chciałabym żyć. Nie pozwalam innym udzielać sobie złotych rad kiedy o nie nie proszę (to naprawdę mnie wkurza!). Robię tak jak ja czuję i jestem gotowa ponieść tego wszelkie konsekwencje”.

To, co dobre, bez Ciebie się nie zrobi

„Wiesz, że to, co dobre, bez ciebie się nie zrobi? A tymczasem jesteśmy wciąż ,,za mało”. Wciąż jesteśmy za mało zmęczone, zawsze znajdzie się siła, by coś dokończyć, komuś pomóc, wstać do dziecka, zrobić ukochanemu kanapki o 5:00 rano, przygotować 10-daniowy obiad i wyprasować górę rzeczy. Bo tak trzeba, bo chcemy, żeby było ładnie, domowo, w sam raz. Ciągle nam się wydaje, że robimy za mało. Albo inaczej – że mogłybyśmy zrobić coś więcej. W czasie, gdy o tym myślimy, umykają nam iskry, momenty, których powinnyśmy być świadkami. Przymknięte oczy i zadowolona mina, gdy dziecko czuje zapach ciasta dopiero co wyciągniętego z piekarnika. Uśmiech przyjaciółki, której przynoszę kawę do łóżka”.

Inspiracje

Zawsze zaczynaj od siebie

„Oczekiwania zabiły już niejedną relację. Oczekiwania, to brak akceptacji. Oczekiwania, to presja.  Oczekiwania, to dążenie do swego. Ale to jest twój świat. Twoje wartości. Twoje przekonania. Co nie czyni ich ani lepszymi, ani gorszymi. Są po prostu twoje. I zachowaj je dla siebie. Nikt nie musi żyć tak, jak ty to sobie wyobrażasz. Nikt nie musi żyć tak, jak ty żyjesz. Przestań tego wymagać, czego nie chcesz, żeby wymagano od ciebie. Nikt nie przeżył tego, co ty przeżyłeś i ty nie przeżyłeś tego, co ktoś przeżył”. Święte, przenajświętsze słowa!

Jakim typem prokrastynatora jesteś?

6 typów prokrastynatorów (bo prokrastynacja nie jedno ma imię) i sposoby na poradzenie sobie z każdym z nich. Zdradzę Wam w sekrecie, że znalazłam tam także mój typ i zamierzam coś z tym zrobić! Jeśli nie możecie się dopasować do żadnego z tych 6. – na blogu Edyty Zając znajdziecie też kolejną, świeższą porcję. 🙂

Nie rycz, szukaj rozwiązań

„Nie jestem w stanie zliczyć, ile przeszkód musiałam przeskoczyć, ile razy miałam zdarte kolana i łokcie, ile razy byłam ostatnia na mecie, a ile razu nie dobiegłam do niej wcale. Ale to nic. Bo teraz czuję, że jestem bliżej niż kiedykolwiek byłam. Nabrałam tempa”. Przejmowanie się nikomu jeszcze w niczym nie pomogło – działanie owszem. Piękna inspiracja ❤

Smart to jest phone, a my jesteśmy głupi

Wywiad z Zuzanną Skalską na WO o tym, jak wiele spraw przedefiniujemy w najbliższej przyszłości. To się już dzieje, więc przewidywania wydają się sensowne – będzie bardziej lokalnie, bardziej rzemieślniczo, bardziej społecznie i świadomie. A tu fragment o tym, co podoba mi się – jako jedynaczce – najbardziej: „- Skoro zmieni się postrzeganie rzeczy, to może i samego człowieka? – Owszem. W szczególności odnośnie do relacji międzyludzkich. Jestem przekonana, że w ciągu dziesięciu lat zmieni się prawo i będziemy mogli adoptować swoich przyjaciół”. Zapowiedziałam już moim przyjaciółkom, że je adoptuję. 🙂

Feminizm

Najmocniejszy tekst z całego miesiąca

Tekst o gwałcie. Nie będę dopisywać od siebie nic, podrzucę Wam tylko cytat: „Przez kolejne lata będę płakać za każdym razem, gdy będę musiała jechać samochodem z rodzicami drogą nieopodal. I widzieć TO drzewo. TO miejsce. Rok później przyjdę tam. Ale nie dam rady dojść do drzewa. Będę wić się na trawie w konwulsjach i myśleć o sobie per szmata, per kurwa i per zdzira”.

Dzisiejszy feminizm to brak milczącego przyzwolenia na krzywdę kobiet

Berenika z Lepiej Myśleć o swoim doświadczeniu z przemocą (molestowaniem). Tu też nie będę nic dopisywać od siebie. „Ale wiecie co jest w tym najsmutniejsze? Przecież to MNIE spotkało coś przykrego, a mimo wszystko kiedy teraz o tym mówię głośno, to jednak jakimś cudem JA czuję wstyd. Chociaż wiem, że to idiotyczne, bo przecież powinien się wstydzić każdy facet, który robi krzywdę kobietom, a jednak to właśnie ja się czuję zażenowana tym co mnie spotkało. Więc wcale mnie nie dziwi mnie, że tysiące kobiet wstydzi się, nie ma odwagi lub czuje wręcz bezcelowość mówienia o wyrządzonej im krzywdzie”.

O debilnych komentarzach dotyczących gwałtów

Otóż Magda była głupia, bo zachciało jej się samotnych wycieczek. Była głupia podwójnie, bo z taką urodą do takiego kraju to tylko samobójca się puszcza. Ba, była głupia potrójnie, bo na pewno wypiła tam jakiegoś drinka! Przecież każda mądra kobieta jest: a) zamężna, bo na wakacje można jeździć tylko w parach, b) brzydka, bo uroda to zbytek i prowokacja, c) zawsze trzeźwa, bo jak coś wypije, to daje towarzystwu przyzwolenie na morderstwo lub gwałt”. Joanna Pachla wyjaśnia w prostych słowach, dlaczego to wszystko nieprawda.

Co zrobić, kiedy Twój chłopak nienawidzi feministek

Lady Pasztet dostała mejla z takim właśnie pytaniem od swojej Czytelniczki. Jak to zobaczyłam, to musiałam szczękę zbierać z podłogi. Mi ciśnie się na usta następujące rozumowanie: Jesteś feministką? Twój chłopak nienawidzi feministek? Ergo… Twój chłopak nienawidzi Ciebie? Po co właściwie z nim jesteś? Przeczytajcie sobie, bo tekst wychodzi poza odpowiedź na to pytanie. Warto.

Fajne darmowe wydarzenia w czerwcu w Warszawie

Festiwal Brazylijski Bom Dia Brasil (4-10 czerwca)

Festiwal Chorwacki (10 czerwca)

Letnie Koncerty na Grochowskiej – Sinfonia Varsovia (od 20 maja do 27 sierpnia)

Kuchnia Imigrantów – piknik międzykulturowy (11 czerwca)

Śródmiejskie Koncerty Organowe (25 czerwca)

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Znaleziska z wcześniejszych miesięcy:

  1. Kwietniowe
  2. Marcowe
  3. Lutowe
  4. Styczniowe
  5. Listopadowe

13 rzeczy, których nauczyła mnie Mama

rzeczy których nauczyła mnie mama

Dziś będzie trochę bardziej osobiście. Sama nie wiem, czy ten tekst powstał z myślą o mnie, czy o mamie, czy o Was i czy publikowanie go ma jakiś głębszy sens, ale mam nadzieję, że tak. Bo Mama to ważny człowiek w życiu każdego z nas, a wdzięczność za to, co się otrzymało, jest niezbędnym składnikiem pozytywnego życia. A więc może jest tu jednak jakiś sens. 😉

Punkty, które poniżej zaprezentuję dotyczą spraw i głębokich, i pozornie płytkich, a jednak ważnych. Od razu bardzo Was proszę, żebyście powstrzymali się od komentarzy w stylu „a moja Mama to tak nie robiła, a jestem przecież taka i taka/taki i taki”. Po pierwsze każdy z nas jest inny, po drugie na nasze życie ma wpływ wiele osób, nie tylko mama. 😉 Gotowe/gotowi? No to zapraszam:

Czego nauczyła mnie moja Mama:

#1 Szacunek należy się wszystkim i nie ma nic wspólnego z wiekiem, płcią, miejscem zamieszkania, dochodami itd.

Dzięki temu jako dziewczynka nie wyśmiewałam biedniejszych dzieci albo dzieci ze wsi (bo z takimi też miałam kontakt). Ba! Nawet broniłam dzieci, którym inne dzieci dokuczały – za co parę razy nieźle mi się oberwało, ale cóż – zawsze jest jakiś koszt odwagi. Jako uczennica nie miałam oporów, żeby powiedzieć nauczycielowi, że należy mi się szacunek tak samo, jak jemu. Jako wchodząca w dorosłe życie kobieta wiem, że wcale nie muszę słuchać rad od osób ode mnie starszych tylko dlatego, że są starsze. Wiem też, że bycie kobietą nie czyni mnie słabszą psychicznie, mniej zdolną, mniej inteligentną czy zaradną życiowo. Moja mama wychowała mnie sama. I za każdym razem, kiedy ktoś mówi, że kobiety nadają się tylko do kuchni, to mam ochotę go zdzielić.

#2 Samodzielność

Jak byłam małą dziewczynką (taką w wieku szkolnym), to gdy się przeziębiałam, mama zostawiała mi talerz kanapek, witaminki i herbatkę w termosie, i szła do pracy, a ja musiałam sobie z resztą swojego dnia jakoś poradzić. Teraz wiem, że to było bardzo, bardzo dobre dla rozwinięcia w sobie samodzielności, ale również zajmowania się sobą. To i parę innych wyzwań, które przede mną stawiała. Nie rozumiem, dlaczego dziś rodzice boją się odstąpić swoje dziecko na krok, pozwolić mu upaść i czegoś się nauczyć. Dziecko kiedyś będzie musiało stawić czoła światu i radzić sobie z problemami dnia codziennego. Na tym polega wychowanie.

#3 Miłość do książek

rzeczy których nauczyła mnie mama

I filmów. I kultury w ogóle. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że u nas w domu zawsze były książki, które nie służyły tylko do ozdoby i pozowania na inteligencką rodzinę. I to, że były utożsamiane z przyjemnością, a nie obowiązkiem. I że przyjemność nie musi być pusta, że może być intelektualna. I że to, że książka może czasem wywołać ból, to dobrze, bo to znaczy, że mam w sobie jakieś emocje i empatię.

#4 Czułość

Pewnie nie mi to oceniać, czy jestem czuła (mogę Męża zapytać i zwrócić Wam odpowiedź ;)), ale gdy patrzę na osoby pełne rezerwy, to zawsze zastanawiam się, jakie było ich dzieciństwo. Bo wiecie, ja do mamy przytulałam się często i ona to odwzajemniała. Ciepły chów = dobry chów ❤

rzeczy których nauczyła mnie mama

#5 Samoakceptacja

Mama nigdy nie czepiała się tego, jak wyglądam, ile mam pryszczy, jaki brzuch, jak się ubieram, ani moich ocen. Ewentualnie zwracała mi uwagę na poprawność wypowiedzi, ale za to jej bardzo dziękuję. Dzięki temu wiem, że mogę być kochana za to, kim jestem, a nie za to, jakie jest moje stanowisko w pracy czy ile ważę. Piszę „kochana”, bo o „szanowaniu” pisałam w punkcie pierwszym.

#6 (Świadome lub nie) zarażenie pasją do pisania

Mama zawsze coś pisała – i nadal to robi. I wiersze, i prozę. Nawet wydała dwa tomiki, a ostatnio też książkę. Podejrzewam, że mój styl pisania nieco czerpie z jej stylu pisania. 😉

#7 Nie ma czegoś takiego, że „dziewczynce nie wolno”

Albo nie wypada (ze względu na to, że jest dziewczynką, bo chłopak to by mógł). Chciałam łazić po drzewach, zdzierać skórę na kolanach i siadać w rozkroku? No problem. Chciałam bawić się lalkami i czytać komiksy o czarodziejkach? Też dobrze. Nie było nigdy czegoś takiego, że dziewczynka ma być cicha i pokornego serca. W skrócie: genderu nie było. 🙂 Dzięki mamie, jak się śmieję, to śmieję się szczerze. A u mnie to znaczy głośno. I wcale nie zawsze „kobieco”.

#8 Jeśli wada u partnera – to tylko taka, którą mogę zaakceptować

Sądzę, że żadna z nas nie wierzy w ideały. Ani w to, że związek polega na spijaniu sobie z dzióbków. Każdy człowiek ma wady. Kiedyś mama powiedziała mi, że powinnam wybrać taką osobę, której wady będę w stanie zaakceptować. W tym miejscu pozdrawiam mojego Męża, który ma pamięć kury. 😉

#9 Przyjaźń ≠ kawki i ploteczki

rzeczy których nauczyła mnie mama

Kawki i ploteczki jak najbardziej mogą być jej składową. Jednak nie są konieczne. To, co jest najważniejsze to wsparcie w trudnych chwilach i to, że zawsze można na przyjaciela liczyć. Na tym, że zawsze się przyjaciela broni, a jednocześnie na stronie można mu powiedzieć szczerze, co myśli się o jego postępowaniu. Na tym, że nie trzeba się krygować, można być szczerym i totalnie otwartym. To większy temat, na inny tekst, ale to jest właśnie to, co ja w mamy przyjaźniach widziałam i widzę nadal.

#10 Wcale nie muszę krakać tak, jak wrony

Jak się żyje w małym mieście czy w jakiejkolwiek innej społeczności, która rządzi się jakimiś skostniałymi prawami, to może być trudno, gdy człowiek odstaje. Tak było i w jej przypadku, i w moim. Nie będę tu odwoływać się do konkretnych spraw, do których nie chciałyśmy się dostosować. Powiem tylko, że niezwykle cenne było dla mnie jej przyzwolenie na moje odstawanie. A jeszcze cenniejsze było przyzwolenie, którego udzieliła sama sobie w tej kwestii.

#11 Matka też człowiek

Matka może być zmęczona czy przepracowana. Może mieć zły dzień. Może być smutna. Ma prawo zająć się sobą. Na resztę tej wyliczanki zapraszam na dobre blogi parentingowe. I spieszę z zapewnieniem, że okazywanie przez matkę, że jest człowiekiem, a nie robotem, nie robi krzywdy psychice dziecka. Wręcz przeciwnie.

#12 Czarny to nie jest uniwersalny kolor

A nade wszystko – czarny nie każdemu pasuje. To jest ten pozornie pusty podpunkt. Mam to szczęście, że mama któregoś razu dotarła do analizy kolorystycznej i dowiedziała się, jaki ma typ urody – jesień. Później zarządziła, jaki mam ja. Wiecie jaki mam? Taki pastelowy, przygaszony – tzw. lato. Długo upierałam się, że wcale tak nie jest i że właśnie, że mogę mieć rude włosy i że właśnie, że mogę nosić czarny, bo to przecież klasyka. Aż w końcu odkryłam, że no… nie do końca. Że w chłodnych kolorach jest mi bardzo dobrze, ale czarny jest po prostu za mocny i wyglądam w nim kompletnie bez wyrazu. Widać moją sukienkę, ale mnie już nie. Dlatego moją klasyką – gdybym już chciała się przy niej upierać – zawsze będzie jasna strona medalu – biel lub inne jasności. Ostatecznie jestem pogodzona z moim typem urody, ale bez Mamy nawet bym o tym nie pomyślała.

rzeczy których nauczyła mnie mama

#13 Kobieta jak chce, to może

Mama zaszła w ciążę młodo (a ja zawsze cieszyłam się, że mam młoda mamę). Nie przeszkodziło jej to w zdobyciu tytułu magistra, w pracy zawodowej, ani w przeniesieniu się do Warszawy, gdzie znalazła pracę w znanym wydawnictwie. Oczywiście – miała wsparcie rodziny. A jednak wychowała mnie sama. Dała radę. Więc nigdy nie mówcie przy mnie, że kobieta to słaba płeć. No po prostu nie.

Oczywiście ta lista nie wyczerpuje tematu, ale po pierwsze, część spraw jest zdecydowanie zbyt osobista, po drugie – jest mnóstwo drobnych rzeczy, które mamie zawdzięczam, a po trzecie – części jeszcze może nawet nie odkryłam. Wszystko przede mną. 🙂

A Wy? Co zawdzięczacie Waszym Mamom? Czego się od nich nauczyłyście/nauczyliście? Piszcie koniecznie. 🙂 A wszystkim Mamom, które mnie dziś czytają życzę cudownego dnia! Jesteście super ❤

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Czym dla CIEBIE jest pozytywność? | 52 Tygodnie Pozytywności
  2. Dziecko, Ty nic nie wiesz o życiu!
  3. 25 lekcji z 25 lat życia
  4. Jak nie być lubianym?
  5. Prosta recepta na szczęśliwe życie? Żyj i daj żyć innym

Kwietniowe znaleziska z sieci

kwietniowe linki miesiąca

Witaj, maju! Czas na linki miesiąca. 🙂 Tym razem przede wszystkim nagranie, które powinien zobaczyć każdy, żeby trochę otrzeźwieć i zrozumieć, jak bardzo jesteśmy uprzywilejowani w stosunku do innych. Poza tym duuuuuuża dawka przemyśleń, kilka praktycznych porad (m. in. jak mieć więcej czasu i jak wykonać prosty zamiennik dla woreczków foliowych). Pozwoliłam też sobie zachęcić Was do udziału w kilku wydarzeniach, które odbywają się w Warszawie (a jedno na terenie całej Polski) i warto wziąć w nich udział.

Coś, co mną wstrząsnęło

Młoda dziewczyna z Korei Północnej opisuje, jak wygląda życie w tym kraju

Nie chodzi o to, żebyście się wzruszali, choć oczywiście to naturalna reakcja. Chodzi o to, że to trzeba wiedzieć. Mamy prawo mieć swoje problemy pierwszego świata, ale prawda jest taka, że problemy Koreańczyków są o wiele poważniejsze. Jesteśmy ludźmi, nie odwracajmy wzroku od nieszczęść innych ludzi. Według mnie odwaga i siła tej dziewczynki są niezwykłe. Nie będę tu robić skrótu z nagrania, bo tego po prostu trzeba wysłuchać.

Przemyślenia

3x Nishka:

Czy nie-rodzice mają prawo wypowiadać się o wychowywaniu dzieci?

„(…) sam fakt, że posiadamy dzieci nie czyni nas wcale ekspertami od wychowania. Możemy co najwyżej opowiadać o swoich doświadczeniach i przemyśleniach. Nie powiem, że jest ich tylu, ilu rodziców, bo z pewnością można by stworzyć maksymalnie kilkadziesiąt (a nie kilkadziesiąt milionów) sposobów wychowania”. Koniecznie zajrzyjcie po resztę na bloga.

Szacunek objawia się m. in. dotrzymywaniem słowa i punktualnością

„Rozumiem, że plany mogą ulegać zmianom. Ale osoba, która szanuje słowo, pamięta o tym, żeby je odwołać. Z szacunkiem do słowa wiąże się również szacunek do czasu. Punktualność, dotrzymywanie terminów, nieinformowanie o istotnych kwestiach w ostatnim momencie  – liczenie się z czasem drugiego człowieka. Liczenie się z czasem, a nie liczenie się czasem: czasem tak, a czasem nie…” – tak bardzo się z tym zgadzam ❤

Nie porównuj się do innych

Świetny i zabawny tekst o tym, dlaczego porównywanie się do innych nie ma najmniejszego sensu. Wiadomo, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie. 😉 Jak już tak jadę powiedzeniami to pamiętajcie, że jeden woli Kaśkę a drugi Maryśkę. Jesteśmy różni i to jest piękne. Też o tym niedawno pisałam.

3x Tekstualna:

Najbardziej motywujący tekst, jaki przeczytałam w kwietniu (albo w życiu)

„Ale ja też mam dość bycia Wonder Woman. To nie jest jakaś misja życiowa, przyjemność, zaszczyt, zakład, bieg o złoty medal. To ciężka praca. To zmęczenie, bardziej psychicznie niż fizyczne. To taka smutna odpowiedzialność, która nie cieszy tak bardzo”.

Jak znaleźć czas wolny, gdy się jest rodzicem?

Spędzać czas wolny z dzieckiem! 🙂 A poza tym… „Myślę sobie, że może zamiast na siłę szukać opcji, które rozdzielą ciebie-mamę i ciebie-dziewczynę, może po prostu to połączyć? Dzieci nie przeszkadzają w tym, by mieć życie poza domem. Można robić fajne rzeczy z przyjaciółmi i dziećmi jednocześnie. Tylko trzeba to jakoś zorganizować. Nie wiem, kolacje zrób u siebie na balkonie. Dzieci w domu, przyjaciele też, wprawdzie nie narąbiesz się jak nastolatka, ale przecież nie musisz od razy wlewać w siebie wina litrami, żeby poczuć się lekko i beztrosko. Życie można jeść małymi łyżkami. Można zrobić sobie przyjemność spotkaniem z przyjaciółmi, choć nie masz na to dwóch dni, tylko dwie godziny. Czy złapiesz po tym równowagę, poczujesz się lżej, zainspirowana? Na pewno. Na 100%”.

A co wcale nie motywuje

„Nie miej sobie za złe, że twoja motywacja trwa tyle, ile przeczytanie tego zdania. Bo to tak nie działa. Hasła motywacyjne to impuls. Przypomnienie, ładny obrazek, który można sobie wkleić na tablicę na Pintereście. Ja Cię właśnie rozgrzeszam. Nie będzie kary za to, że akurat dziś nie masz siły, by ,,create your own sunshine”, czy tam w czasie deszczu nie szukałaś tęczy, a w nocy gwiazd, czy na odwrót”. Czyli o tym, że hasła motywacyjne są spoko, ale od samego czytania człowiek się w przestworza nie wzniesie.

2x LifeManagerka:

Życie jest niezdrowe i prowadzi do śmierci

Czyli o tym, żeby zachować zdrowy rozsądek w jedzeniu. Rzeczywiście, jakby się tak zastanowić to ciągle jesteśmy bombardowani artykułami o tym, że to i tamto jest niezdrowe. „Siedzenie jest bardzo niezdrowe i prowadzi m.in. do chorób układu krążenia. Sport natomiast wiąże się z podwyższonym ryzykiem kontuzji, można skręcić kostkę, naderwać więzadło, albo w inny sposób unieruchomić się na długie tygodnie. Warzywa i owoce wcale nie są zdrowe, bo są pryskane, a przez to znacząco zwiększają ryzyko zachorowania na raka. A już najgorsze są ziemniaki! Bez względu na to czy są ekologiczne, czy nie – zawierają solaninę, która jest toksyczna. Mówiąc wprost – ziemniaki są trujące”. Mądry tekst, zajrzyjcie po więcej. 🙂

O tym, dlaczego ludzie mają problem z tańcem

Moim zdaniem głównie dlatego, że są zawistni i pruderyjni. Agnieszkę napadł jakiś hejter za to, że udostępniła na Insta Stories nagranie jak… tańczy. Uznał, że oglądanie jej tańczącej wywołuje „ciary żenady”. Siriusli? A Agnieszka z tej okazji postanowiła stworzyć instagramowe „taneczne soboty”. You go girl! ❤

Socjopatka pyta dlaczego ludzi bezinteresownych ze świecą szukać

Dagmara z bloga Socjopatka napisała o problemie, który napotkała podczas organizowania akcji Klasyka dla Smyka. Otóż Domy Dziecka nie odpisywały na wiadomości. Dlaczego? Przeczytajcie, polecam. Co się dzieje z tym światem? Nie rozumiem, naprawdę.

Siła przyciągania

Naprawdę przyjemny tekst o Karmie. Aż chce się żyć, gdy się go czyta. Bardzo mocno wierzę w to, co autorka opisała, więc serdecznie zachęcam do zajrzenia. 🙂

Paweł Opydo o tym, dlaczego szkoła to NIE JEST najlepszy czas w Twoim życiu

Praktycznie

Jak mieć więcej czasu?

Wiadomo, że doba każdego człowieka trwa tyle samo – 24 godziny. Nie da się mieć czasu na wszystko, ale można sobie tak zorganizować dzień, żeby mieć go więcej na to, co nam sprawia radość. 🙂

Jak wydawać mniej pieniędzy?

Psychologia oszczędzania? Jestem za! Tekst dla wszystkich, którzy chcą być jeszcze lepsi w oszczędzaniu, ale i dla tych, którzy totalnie nie wiedzą z czym to się je, a chcieliby umieć coś odłożyć. 🙂

Odżywianie i przepisy

Weganizm dla początkujących

Ja w tej chwili nie do końca jestem przekonana do drastycznego przechodzenia na weganizm, ale nie wiem, co życie przyniesie i stopniowe poszerzanie mojego roślinnego menu bardzo mi odpowiada. Mortycja zgromadziła tyle linków, że głowa mała! 🙂 Koniecznie zajrzyjcie, jeśli jesteście zainteresowani przejściem na weganizm, ale się boicie.

Tłuszcze w diecie

Bardzo dobry, rozsądny tekst o tłuszczach. Trzeba je jeść, ale warto wiedzieć, co wybierać.

Burgery wegańskie z dyni, kaszy jaglanej i soczewicy

Kto zaraz wykrzyknie: „Cooo? z dyni? To tak Ty promujesz sezonowe jedzenie?”. No jasne, że teraz czas na szparagi i botwinkę, ale może komuś (tak jak mi) zalega jeszcze jakiś słoiczek puree z dyni i nie wie, co z nim zrobić? Te burgery! To jest odpowiedź 😀

Kasza gryczana z batatami, porem i chili

Nie wiem, jak Wy, ale ja kocham bataty. Są tak kremowe, że zwala mnie to z nóg. Świetne, proste, niedrogie i sycące jedzonko.

Knajpa: wegemama

Jestem zachwycona jakością i smakiem jedzenia, które tam podają. Byłam tam z koleżanką w porze lunchu i dopadłyśmy jeden z ostatnich wolnych stolików. 🙂 Koleżanka jest mięsożerna i również była zachwycona. Zamierzam tam jeszcze wrócić na ciacho, bo po tym lunchu nic już bym w siebie nie wepchnęła 🙂

Ekologicznie

Czym zastąpić foliowe woreczki?

Niesamowita rzecz – woskowane chusteczki, które świetnie nadają się do przechowywania żywności i doskonale zastąpią woreczki foliowe. Koniecznie muszę takie sobie zrobić. 🙂

Seksualność

Czym jest pozytywna seksualność?

Od razu powiem – to nie jest ktoś, kto niczego się w łóżku nie boi i na wszystko pozwala. Nie. Chodzi raczej o tolerancję i otwartość. Widzicie, ta tolerancja jakoś tak zawsze się pokrywa z pozytywnością! 😀

Wydarzenia w Warszawie (na maj)

Zanim powiesz „tak”

Zawsze myślałam, że takie rzeczy to tylko w Kościele, a tu proszę – taka niespodzianka. 🙂  Jeśli planujecie ślub, a nie jesteście związani z żadnym kościołem, to myślę, że warto z tego skorzystać, zwłaszcza że jest całkiem za darmoszkę. Trzeba się tylko zapisać. Jak piszą autorzy wydarzenia: „Nie przygotowujemy do sakramentu małżeństwa, tylko do praktyki życia we dwoje”. Chwycili mnie tym za serce ❤

Otwarcie Muzeum Warszawy

Na to wydarzenie czekam z niecierpliwością. Nie dość, że zwiedzanie Muzeum będzie darmowe (ale tylko w piątek), to jeszcze planowane są różne atrakcje towarzyszące, np. koncert Sinfonii Varsovii. Warto się wybrać. 🙂

Teatr za 5 zeta

Ukulturalnianie Narodu – ciąg dalszy. 😀 To wydarzenie akurat obejmuje całą Polskę. Obczajcie sobie, czy jakiś teatr w Waszej okolicy bierze w nim udział. 🙂

Serial

Wielkie kłamstewka

Polecam, jeśli lubicie, jak nie wiadomo, o co chodzi 🙂 I jeśli lubicie dobre aktorki i aktorów 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Znaleziska z wcześniejszych miesięcy:

  1. Marcowe
  2. Lutowe
  3. Styczniowe
  4. Listopadowe

Marcowe znaleziska z sieci

marcowe znaleziska z sieci

Tym razem dużo przemyśleń o miłości do siebie i tworzeniu zdrowych relacji (także ze sobą). O tym, jak się odstresować, słuchając czyjegoś szeptu i jak najskuteczniej sformułować odmowę. Dowiecie się też, dlaczego przy niektórych ludziach czujemy się jak mędrcy, a przy innych jak skończeni głupcy. A także o dwóch fajnych chłopakach, którzy od niedawna spełniają swoje marzenie. 😉 Gotowi?

Dacie wiarę, że minęło już 90 dni od początku roku? Żeby nie myśleć „ojeju, jeju, zaraz życie mi się skończy”, wolę jednak myśleć, że w końcu nadeszło ciepełko. ❤ Dzisiaj jest absolutnie niesamowicie w Warszawie, jak w maju. 🙂 Dlatego mam dla Was kolejną wyselekcjonowaną porcję linków do tekstów, które warto przeczytać. Tym razem pozwolę sobie na nieco więcej prywaty, ale o tym na końcu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 😉

Dbanie o siebie i inspiracje

ASMR

Obejrzałam sobie filmik Pauliny Mikuły – który również jak najbardziej polecam – o tym, jak sobie radzi ze stresem. Mówiła o dobrze mi znanym kanale Yoga With Adriene i zaraz później o kanale SoftAnnaPL. Muszę Wam powiedzieć, że z różnych przyczyn ostatnio jestem chodzącym kłębkiem nerwów, ale kiedy na próbę puściłam sobie ten filmik, to zrelaksowałam się momentalnie. Nie będę kłamać – obejrzałam go dzisiaj i wrzucam go tu spontanicznie, nie przekonawszy się o długotrwałych efektach oglądania filmików ASMR, ale nie omieszkam się w temat wgłębić.

 

Miłość do siebie

I jeszcze jeden filmik – Mimi Ikonn o miłości do siebie i samoakceptacji. Także akceptacji swoich lęków i tego, że czasem ma się gorszy dzień.

Ciałopozytywność

Albo chociaż ciałoneutralność. Tematyka bloga, z którego tekst Wam podrzucam, wskazuje raczej na to, że powinnam go umieścić w kategorii „seksualność”, ale w tym akurat tekście chodzi raczej o akceptowanie siebie i o wyjście poza szablon „atrakcyjności”, a także o zaakceptowanie tego, że nam może podobać się coś, co nijak do tego szablonu nie pasuje.

Ważne, co Ty o sobie myślisz

I na deser Tekstualna o tym, że dbanie o siebie i myślenie o sobie dobrze ≠ egoizm ani próżność.

Ekologia

Jak to jest z tym boraksem?

Dobry dla środowiska czy niedobry? Naturalny czy nie? Szkodzi nam czy jest niegroźny? Na te pytania odpowiedź znajdziecie w tym właśnie tekście. Podoba mi się szczególnie to, że potwierdza moją teorię, że umiar ponad wszystko! 🙂

Świetne firankowe woreczki jako alternatywa dla foliówek

Jeśli śledzicie mojego instagrama, to wiecie, że oprócz wielorazowych toreb na zakupy od niedawna używam też worka na pieczywo. A do pakowania warzyw i owoców albo nie używam niczego (jeśli biorę kilka sztuk) albo używanej już wcześniej foliówki. Tak, wiem, jestem winna i to nie jest dobre, bo to ciągle jednak plastik i on naprawdę nie wytrzymuje długo. Dlatego przymierzam się do wykonania takich właśnie woreczków. Świetna sprawa.

Społeczeństwo i relacje

Efekt Pigmaliona

Czyli o tym, dlaczego przy niektórych ludziach czujemy się supermądrzy, a przy innych niczym nierozgarnięte czterolatki?

Urban legends

O różnych takich opowieściach „ku przestrodze”. Takie jak niebieski wieloryb, zabawa w słoneczko i niebezpieczna czarna wołga. 😉

Zwyczajna lalka Barbie [ANG]

Nie wiedziałam, do której kategorii to upchnąć, ale jako że niemożliwe i nieproporcjonalne wymiary standardowej Barbie realnie wpływają na samoocenę dziewczynek, to wrzucam tutaj. Lalki Nickolay Lamm odwzorowują przeciętne wymiary 19-latki. Takiej normalnej, zdrowej dziewczyny z realnymi proporcjami ciała.

O wolności w relacji

O tym, żeby nie być małą, kontrolującą i nieznośną zołzą-zazdrośnicą, która w każdym wyjściu swojego faceta widzi potencjalną zdradę. Dajmy sobie wzajemnie trochę luzu i wytchnienia!

I o wolności w relacji od kobiecej strony

O tym, jak nie stracić siebie samej i jak nie poświęcać całego swojego życia partnerowi. Pamiętajcie, że nie jesteście żadnymi połówkami, tylko dwoma pełnowartościowymi całościami, które mają swoje hobby, swoich znajomych i swoje całkiem odrębne aktywności.

Jak odmawiać?

O bardzo prostej różnicy między „nie mogę, bo…”, a „nie robię tak”. Pewnie intuicyjnie czujecie, co lepiej powiedzieć, żeby Wasze NIE lepiej dotarło, ale i tak zapraszam Was do lektury całego tekstu. 🙂

Seksualność

Dwa teksty o kobiecym orgazmie. Wszyscy tak krzyczą, że wszystko wiedzą o seksie i nikogo seksu nie trzeba uczyć. To się przekonajmy. 😉

6 największych i najbardziej szkodliwych mitów związanych z kobiecym orgazmem

Kobiecy orgazm – to skomplikowane

Przemyślenia różnej maści

Strasznie fajny tekst Matyldy Kozakiewicz…

…o tym, jak się życie zmienia przez dekadę.

Czym jest minimalizm?

Odpowiedź na to pytanie wszyscy znamy. Czyżby? Aneta Kicman z Zenbloga to kolejna osoba z tego zestawienia, która odwołuje się do umiaru i raczej nastawienia niż liczb.

O robieniu rzeczy „po staremu”

Dwa miesiące temu (nie do wiary!) podrzucałam Wam tekst Sary Ferreiry o pisaniu listów. Tym razem Blimsien trochę szerzej o ograniczaniu udziału technologii w naszym życiu na rzecz działania bardziej analogowego. Daje do myślenia.

Jedzonko

Najlepsze na świecie kotlety wegańskie

Zrobiłam je z – częstego zimą i wczesną wiosną – braku pomysłu na obiad. Obiadowo moją ulubioną porą roku jest jesień, ze względu na cukiniowo-bakłażanowo-paprykowo-pomidorowe rozkosze podniebienia, ale przy braku tych wszystkich cudów natury gryczano-fasolowe kotlety wegańskie są jak marzenie! Dobra rada: zaopatrzcie się w mielone siemię lniane, to nie jest zbytek, bez niego kotlety nie trzymają się tak dobrze. Sprawdziłam przy poprzednich próbach. 😉

Wegańskie kulki kokosowe a la bounty

Prostota tego przepisu składnia mnie do jego wykonania. Miałam je zrobić w tym miesiącu, ale był zbyt szalony. Za to kupiłam sobie w końcu ekologiczne wiórki kokosowe, więc może w kwietniu?

Wegańskie brownie

A to jest moja motywacja do wypróbowania aquafaby. 🙂 Czekolady nigdy dość, a dobre brownie jest na wagę złota. ❤

Indyjska pizza

Spód do pizzy, ciecierzyca i świeża kolendra? Tak, poproszę ❤

Shakshuka

Coś, czego też koniecznie muszę spróbować. 🙂

Prywata

Browar mojego Męża oraz jego wspólnika

Nazwali się Monsters, bo twierdzą, że robią potwornie dobre piwo. 🙂 A ja to z pełną mocą potwierdzam. Postanowili więc wyjść z tym poza domowe zacisze (a właściwie dwa zacisza ;)) i uraczyć świetnej jakości piwem innych jego wielbicieli. Chłopaki zaczynają od kooperacji, czyli warzenia wspólnie z innymi browarami, ale to dopiero początek. Jeśli interesują Was ludzie, którzy przekuwają swoje pasje w biznes i spełniają swoje marzenia to koniecznie obserwujcie ich na Facebooku i Instagramie. 🙂 I przyjdźcie spróbować ich pierwszego kooperacyjnego piwa na Warszawskim Festiwalu Piwa. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Znaleziska z wcześniejszych miesięcy:

  1. Lutowe
  2. Styczniowe
  3. Listopadowe

Rzut (krytycznym) okiem na „hygge”

dlaczego nie lubie hygge

Przemawia do Was idea hygge? Dałyscie/daliście się przekonać do jakże kuszącej wizji relaksu w ciepłych skarpetach z ciepłą herbatą i książką w ręku?

Już prawie wiosna, więc to ostatni dzwonek, żeby się w końcu uzewnętrznić w związku ze sławnym hygge. Będę krytyczna, ale o tym, dlaczego krytyka niekoniecznie musi być negatywnym zjawiskiem, napiszę kiedy indziej. Hygge takie, jakim jest prezentowane na blogach czy social mediach bardzo pasuje do zimy. I to zimą – szczególnie przed Bożym Narodzeniem – był największy hype na zakup tych minimalistycznie wydanych książek (żeby było jeszcze bardziej cosy). Rzucam tak sobie tymi hygge i cosy, bo nie ma dobrego tłumaczenia tego słowa. Zwłaszcza w kontekście tego, o czym Wam za chwilę opowiem. Niektórzy jednak porywali się na tłumaczenie go na język polski i przekładali je na przytulny. To nie do końca tak jest. A przynajmniej nie na takiej zasadzie, jak nam się wydaje. Ale po kolei.

Nie czytałam „domyślnej” książki o hygge

Zdradziłam się straszliwie, wiem, przepraszam. Jednak właśnie dlatego nie będę jej krytykować. Swoje przemyślenia na ten temat opieram tylko i wyłącznie na blogowych recenzjach i innej książce, którą przeczytałam – ale o tym za chwilę. Dlaczego nie przeczytałam Hygge. Klucz do szczęścia? Ogólnie bardzo podoba mi się idea książek rozwojowych i slow life, dlatego – przyznaję – na początku zajarałam się tą książką. Nawet poleciałam do księgarni, żeby się jej przyjrzeć. No i jakoś tak nie chwyciła mnie za serce. Tyle że okładkę ma ładną.

Później po prostu trafiła mnie myśl, która pewnie gdzieś tam przez moją podświadomość przebiegła, gdy przeglądałam książkę i która przypieczętowała moją decyzję o porzuceniu zainteresowania nią: po co ja w ogóle miałabym o tym czytać, skoro takie skarpetowo-kocowo prezentowane hygge to mój naturalny zimowy stan. Lubię zimę właśnie za te koce, skarpety i herbatę-grzańca (a przy większym mrozie… po prostu grzańca ;)). Lubię przytulić się do mojego Męża i oglądać razem film (raz sci-fi, raz feel-good movie, żeby było sprawiedliwie). I lubię czytać książkę w ciepłym mieszkaniu i żreć przy tym jakieś ciastka, udając że są zdrowsze, bo są z innej mąki i zawierają cukier trzcinowy, a nie buraczany. Albo po prostu pisać, gdy mnie najdzie taka potrzeba. W kontekście blogowych recenzji wydawałam się sobie bardzo hyggelig.

A potem przeczytałam Skandynawski raj

Nie będę Wam tu recenzować tej książki, powiem tylko, że jest warta przeczytania – zwłaszcza jeśli zawsze uważałyście/uważaliście, że życie w Skandynawii nie ma żadnych wad. Swoją drogą, serio, Polacy tak narzekają na zimę, śnieg i mróz, a potem nagle widzą hygge i pędzą do Szwecji i Finlandii. Ta, jasne. W każdym razie – warto się przekonać, jaki jest drugi koniec tego utopijnego skandynawskiego kija. Michael Booth każdemu krajowi nordyckiemu poświęcił osobny rozdział, a w każdym z nich znajdziecie prawdziwe smaczki. Zwłaszcza,  że Booth jest z pochodzenia Brytyjczykiem i raczy czytelników swoim wspaniałym angielskim poczuciem humoru. Ożenił się z Dunką i dzięki temu, że zamieszkał z nią w Danii, przekazał nam trochę gorzkiej prawdy o tym kraju.

Na początek trochę kontekstu, bo kontekst bardzo się w życiu przydaje.

Wysokie podatki – hot or not?

Zaczynam od czegoś, co teoretycznie nie pasuje do rozważań o hygge, bo co mogą mieć wspólnego podatki ze zwyczajami przedstawicieli jakiegoś narodu? Niby nic, a jednak chcę Wam pokazać, jak bardzo pozory mogą mylić. Kiedyś ktoś mi powiedział, że Duńczycy z radością płacą wysokie podatki, bo wierzą, że rząd zrobi z nich właściwy użytek. Coś w tym jest, ale z tym entuzjazmem to bym nie przesadzała, bo okazuje się, że Duńczycy – jak wszyscy – na podatki psioczą. Nie dziwię im się wcale, bo mają najwyższe stawki podatkowe na świecie i po zsumowaniu wychodzi im nawet… 72 procent! Co ciekawe, psioczą, ale również odnoszą się z niechęcią do prób ich obniżenia. I niby wszystko by grało, gdyby nie dwa interesujące fakty. Po pierwsze, z jakiegoś powodu Duńczycy wielu zakupów dokonują na czarnym rynku. Po drugie, prywatnie są zadłużeni po uszy, a przy tym nie potrafią oszczędzać. A dlaczego nie potrafią oszczędzać? Bo państwo wszystko da. I koło się zamyka. Wnioski wyciągnijcie sobie same/sami. To tylko przykład. Ale jedźmy dalej.

Prawo Jante, czyli nie myśl, że jesteś lepszy niż my

W 1933 roku spod pióra Sandemose’a wyszła powieść Uciekinier w labiryncie, w której zdemaskował on prowincjonalne miasteczko Nykøbing. Niby przezornie nadał mu nazwę Jante, ale wszyscy szybko się zorientowali, o jaką miejscowość chodzi. Ba! Podobno nawet można było rozpoznać poszczególnych „prawdziwych” mieszkańców. Powieść wywołała niemały skandal, bo Sandemose zaprezentował ich jako: małostkowych, zazdrosnych plotkarzy, którzy „snobowali się na brak snobizmu” (cyt. za Boothem). A to całe prawo Jante to jaki duński dekalog. Według Boothe’a wciąż aktualny.

dlaczego nie lubię hygge

No i jak Wam to na razie pasuje do wykreowanego ostatnio obrazu hygge? To jeszcze nie koniec – przejdźmy do sedna.

Hygge, czyli rozmowy o dupie Maryni

Wybaczcie tę nagłówkową wulgarność, ale naprawdę żadne inne słowa lepiej nie oddają tego, czym według mnie jest hygge i jak je odebrałam po lekturze Skandynawskiego raju. Z góry ostrzegam, że teraz zaleję Was falą cytatów. 😉 W pierwszym akapicie Boothe pisze, że „hygge to zwodniczo (moje podkreślenie) swobodny i nieformalny, typowo duński sposób tworzenia przytulnej, pełnej serdeczności domowej atmosfery, w rzeczywistości drobiazgowo skodyfikowany i podporządkowany surowym rytuałom społecznym, egzekwowanym z absolutną, wręcz tyrańską bezwzględnością”. Dalej autor pisze: „Duńczycy kochają go i cenią bardziej niż ambrę i gwiezdny pył”. Dlaczego to złudzenie przytulności jest złudne? „Początkowo może się wydawać, że hygge podpada pod kategorię zgoła niewinnych skandynawskich obyczajów i przywodzi na myśl wino lejące się strumieniami, ogniska, światło świec i spędzany przyjemnie w miłym towarzystwie czas”. Na koniec Boothe przyznaje, że czuł się coraz bardziej zniechęcony tym całym hyggowaniem, a do ostatecznego jego znielubienia przyczyniła się „tyrania, z jaką hygge wymusza consensus, jego uporczywy nacisk na unikanie w rozmowach wszelkich potencjalnie kontrowersyjnych tematów, natrętna potrzeba utrzymywania lekkiej i przyjemnej atmosfery za wszelką cenę”.

dlaczego nie lubię hygge

Widzicie już, że coś jest nie tak? Hygge to nie jest niewinne spędzanie ze sobą czasu w miłej atmosferze albo czytanie książki przy kominku, a zwyczajny konformizm ubrany w piękne szaty. W ten sposób Duńczycy mogą się mieć na siebie wzajemnie oko. To się w socjologii ładnie nazywa kontrolą społeczną. Nie jest ona sama w sobie zła – wszystko zależy od kontekstu – czasami może ona chronić przed naprawdę szkodliwymi zachowaniami, czasami może blokować postęp społeczny. I tu wracamy do jakże pięknego prawa Jante – spróbuj poruszyć temat, który nie jest uznawany za „właściwy” (np. społeczno-polityczny), spróbuj pochwalić przy wszystkich swoje dziecko za to, że jest najlepsze w klasie, a spotkasz się z pełnym oburzenia milczeniem. I nie łudź się – tylko Duńczycy wiedzą, co zrobić, żeby było naprawdę hyggelig.

Ściśle powiązane z hyggelig jest folkelig, co oznacza tak naprawdę nacjonalizm w czystej postaci. Ale o tym już sobie poczytajcie w książce. To jak tam? Nadal uważacie, że hygge jest takie urocze?

Czytałyście/czytaliście którąś z wymienionych przeze mnie pozycji – opiewającą zalety hygge albo tę bardziej krytyczną? Co sądzicie o tym całym hygge i w ogóle o Skandynawach?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Szacunek i tolerancja, czyli podstawa wszelkich relacji | 52 Tygodnie Pozytywności
  2. Jak nie być lubianym?
  3. Prosta recepta na szczęśliwe życie? Żyj i daj żyć innym
  4. Dziecko, Ty nic nie wiesz o życiu!

SHARE WEEK 2017 – moje polecenia

share week 2017

Kolejny raz coś polecam! Tym razem jednak nie pojedyncze wpisy, a całe blogi. Co ja tu nagle promocję odstawiam? Czytajcie dalej, to się dowiecie! 🙂

Jeśli jesteście choć trochę zanurzeni w świat blogosfery, to na pewno wiecie, czym jest SHARE WEEK. To taka przyjemna i sympatyczna akcja, która przy okazji pomaga blogerom się wypromować. Ja sama znalazłam sporo fantastycznych blogów, dzięki właśnie zeszłorocznej akcji. Autorem przedsięwzięcia jest na pewno doskonale Wam znany Andrzej Tucholski. To, co odróżnia SHARE WEEK od innych rankingów jest to, że blogerzy wzajemnie się polecają. Że Andrzej nie siada i nie mówi, a ten, ta i ten są najlepsi, ja tak mówię i koniec. Polecenia są więc autentyczne i pokazują, które blogi są postrzegane jako najbardziej wartościowe.

Ok, nie będę się już rozwodzić nad zaletami SHARE WEEK. Czas na moje polecenia!

Słowem wstępu dopowiem tylko, że ja oczywiście mam kilka ukochanych blogów, które są bardzo popularne i nie potrzebują dodatkowego polecania. Postanowiłam się skupić na mniejszych blogach i tym razem chcę zaprezentować Wam trzy fantastyczne (naprawdę!) blogerki. Nie znam ich osobiście, ale wydają się być fajnymi dziewczynami, z którymi mam wrażenie, że wiele mnie łączy, choć oczywiście wcale nie z każdym ich tekstem zgadzam się w zupełności. W każdym razie polecam je z ręką na sercu!

3 blogi, które polecam (kolejność przypadkowa)

Rosaline

Rosaline to blog Sylwii Kwaśniewskiej, która jego tematykę sama określa mianem „feministycznego lifestyle’u”. I bardzo słusznie. Sama jestem feministką, nie boję się tego powiedzieć i uważam, że jest zbyt wiele kontrowersji wokół tego słowa. Powszechny i medialny obraz feministki to jakaś szalona kobieta, która chce, żeby kobiety zawładnęły światem, nie goli nóg, w ogóle jest brzydka, głupia i umie tylko coś pokrzykiwać. Rosaline (i kilka innych blogerek, które są bardziej popularne) pokazuje, że to mit. Pokazuje, że feministka to normalna dziewczyna, która ma swoje zdanie i wymaga szacunku przynależnego każdemu człowiekowi niezależnie od płci. Pisze o sprawach, o których się nie pisze i nie mówi, bo przecież wstyd i dziewczynkom nie wypada. O tym, że kobieta może być taka, jaka chce. Jestem za odczarowaniem feminizmu, więc jej blog niezwykle przypadł mi do gustu.

No i dodatkowo blog jest przyjemny dla oka, nie będę ściemniać, że nie zwracam na to uwagi.

Girl power! 🙂

Get the life

Śliczny blog ślicznej dziewczyny. Tak, czasami jestem taka płytka. 😉 Bloga Get the life prowadzi Aleksandra Pakuła. Jak sobie zajrzycie do zakładki „O mnie” na jej blogu, to znajdziecie takie zdanie gdy coś mnie zainteresuje, natychmiast chcę wiedzieć o tym wszystko. To zdanie jest mi bardzo bliskie, choć wiadomo – człowiek uczy się całe życie i nie sposób wiedzieć tak całkiem wszystkiego. 😀 Chociaż byłoby miło mieć taką supermoc, to muszę przyznać (zdecydowanie przebija czytanie w myślach i latanie). Mnie uwiodła swoimi wpisami lifestyle’owymi, jak np. 50 pomysłów jak zrobić coś dobrego, ale coś dla siebie znajdą tam też alergicy i miłośnicy savoir-vivre’u (bo nie tylko dwa blogi o tej tematyce są w polskim internecie!).

Znajdziecie tam też nieskomplikowane przepisy na zdrowe żarełko, które poza tym jest szybkie w przygotowaniu, bo Ola sama przyznaje, że lubi gotować, ale nie takie potrawy, których przygotowanie zajmuje więcej niż pół godziny. 🙂

Nieprzyzwoitka

Nieprzyzwoitka to blogerka, która się nie zdradza ze swoją tożsamością, a powinna! Bo pisze świetnego bloga, który ma bardzo przyjemną oprawę graficzną i przede wszystkim… pisze odważnie! Wiecie no, seks, tabu i te sprawy. Tak jak podoba mi się misja odczarowania feminizmu, tak też podoba mi się misja odczarowywania seksualności. Nieprzyzwoitka pisze o seksie ładnie (chociaż czasami pisze o tym, żeby mówić brzydko ;)), dlatego jej teksty są przyjemne w odbiorze.

Na jej blogu znajdziecie też co nieco o nerdowaniu i o gotowaniu, ale królującą zakładką są zdecydowanie „inne przyjemności”. 😉

Mam nadzieję, że Twój blog przebije się przez ścianę tabu! 🙂

To by było na tyle. Krótko i na temat. A Wy, bierzecie udział w Share Week 2017? Jakie macie typy blogowe?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

Liebster Blog Award

Intensywna kuracja na ŁZS – domowe mazidło dziegciowe

kuracja na łzs

Dziś przeczytacie o tym, jak podreperowałam stan mojej szalonej łotojokowej skóry głowy po zimie, dzięki szalonej, nieco zapachowo odstręczającej, ale genialnej w skutkach kuracji!

Jeśli macie ŁZS to wiecie, że czasami, mimo wszelkich prób utrzymania go w ryzach, robi się tragicznie – szczególnie w sezonie czapkowo-grzewczym. Swędzi, skóra się łuszczy, robią się strupy, łojotok szaleje. Nie mówiąc już o zapachu tych włosów na drugi dzień. Apetycznie. Nie pomaga nic. Kiedyś chodziłam w razie zaognienia do dermatologa po jakiś uroczy sterydowy lek, który rzeczywiście mi pomagał, ale to ma takie skutki uboczne, że głowa mała. Dlatego postanowiłam, że zrobię coś innego. I wtedy przypomniał mi się pierwszy szampon, który zaleciła mi dermatolog – Polytar. Niesamowicie śmierdzący szampon z dziegciem. A przynajmniej kiedyś mi się tak wydawało, bo czysty dziegieć to jest dopiero kosmos. W każdym razie, teraz już nie jest dostępny, bo produkty dziegciowe budziły (i budzą nadal) kontrowersje – że rakotwórcze, że obumiera naskórek i takie tam. Jednak dotyczyło to pochodnych ropy naftowej, a nie dziegciu brzozowego (dla bezpieczeństwa jednak wycofano wszystko – typowe, czyż nie?). Zupełnym przypadkiem (i kątem oka) zauważyłam w sklepie internetowym czysty ekstrakt dziegciowy sprowadzany z Rosji. Pomyślałam: czemu nie.

Czy ekstrakt z dziegciu brzozowego jest niebezpieczny dla zdrowia?

Potem zaczęłam czytać, że ma w sobie toluen (który jest łatwopalny), kontrowersyjne fenole (czyli środki dezynfekujące) i w ogóle może być rakotwórczy i przyczyniać się do obumierania naskórka. Poza tym nie powinno się go nakładać bez żadnej bazy na skórę. Później poczytałam wypowiedzi dziewczyn, które stosują go bez rozcieńczania i twierdzą, że w takiej formie sprawdza im się super. Uznałam, że warto jednak dla bezpieczeństwa stworzyć dla niego jakiś rozrzedzacz, o którym za chwilę, ograniczyć czas styczności ze skórą, a całą terapię zakończyć po trzech tygodniach. Przezorny zawsze ubezpieczony, a baza z fajnych olejów tylko poprawi stan skóry i włosów.

UWAGA: To śmierdzi przeraźliwie – wędzoną smołą i benzyną jednocześnie. Taki płynny, skoncentrowany smog. Do końca nie wietrzeje, ja czułam go nawet podczas mycia głowy pomiędzy myciami z użyciem dziegciu. Dla osób wrażliwych na zapachy mam taką propozycję – przetestujcie go sobie w wolny dzień i, gdyby bardzo Wam przeszkadzał, myjcie włosy wieczorem. Na czas kilku tygodniu kuracji nie powinno to stanowić problemu. 😉

Właściwości ekstraktu z dziegciu brzozowego

Jeśli uda się Wam przezwyciężyć niechęć do tego zapachu, w zamian osiągniecie wspaniałe rezultaty ze względu na jego wspaniałe właściwości lecznicze: jest bakteriobójczy i antyseptyczny, więc genialny przy problemach łojotokowych – typu właśnie ŁZS lub trądzik. Podobno pomaga też na egzemy, łuszczycę, łupież i AZS. To, co ja faktycznie zauważyłam, to wyraźne zmiękczenie naskórka na głowie, natychmiastowe złagodzenie świądu i zdecydowanie (!!!) wolniejsze przetłuszczanie się włosów.

No to zabieramy się za przygotowanie naszej substancji gotowej do nakładania na skórę i jedziemy z tym dziegciem. 😉

Mazidło dziegciowe na łojotokowe zapalenie skóry głowy

kuracja na łzs

Składniki:

  • 1 łyżeczka czystego ekstraktu dziegciowego (uwierzcie, w zupełności wystarczy)
  • 4 łyżeczki oleju kokosowego (stopionego)
  • 2 łyżeczki oleju rycynowego
  • 3 łyżeczki oleju migdałowego

Jak to zrobić?

Mieszamy wszystko – najlepiej od razu w słoiczku wtedy nic się nie zmarnuje. Ja najpierw włożyłam do słoiczka olej kokosowy, słoiczek do ciepłej (ale nie gorącej) wody, olej się stopił, wyjęłam słoiczek z wody, dodałam pozostałe oleje i dziegieć, wstrząsnęłam i już.

Jak długo trzymać na głowie i jak zmywać?

Jak poczytacie za chwilę w mojej relacji z każdego dnia mycia – trzymałam mazidło na głowie ok. 15 minut, żeby nie było ani za krótko, ani za długo. Raz próbowałam 20, ale to był chyba wyjątkowo zły dzień, bo zrobiło mi się wręcz niedobrze. Później wkładałam głowę pod kran (jedno z ulubionych sformułowań mojej mamy <3), spłukiwałam wodą, nakładałam na skórę głowy odżywkę (u mnie kokosowa z Dessert Essence), żeby się ładnie zemulgowało, po czym dwukrotnie myłam głowę szamponem (zielona, miętowa Ziaja do włosów tłustych z octopiroksem) i nakładałam odżywkę (kokosową – do spłukiwania – lub oleo-krem Biovaksu z olejami afrykańskimi – bez spłukiwania).

Jak długo stosować kurację?

Lepiej nie stosować jej dłużej niż 3-6 tygodni, u mnie wyszło razem ok. 3 tygodni, przy czym dziegieć stosowałam co drugie mycie – czyli u mnie co czwarty dzień.

Jak to wyglądało w praktyce?

Poniżej przedstawiam Wam dzienniczek ze stosowania dziegciu w pielęgnacji łojotokowej skóry głowy. Trochę to osobiste, ale czego się nie robi, żeby pomóc innym! Zwłaszcza, że wiem, jak upierdliwą dolegliwością jest ŁZS.

1 lutego

Zrobiłam mieszaninę 4 łyżeczek oleju rycynowego z pół łyżeczki dziegcia. Śmierdziało. Wtarłam to w skórę głowy i trzymałam 10 minut, bo mnie postraszyli jakimś obumieraniem naskórka i bałam się dłużej. Trudno było mi to zmyć, ale wiedziałam, że tak będzie, więc do mycia głowy użyłam szamponu przeciwłojotokowego Ziai. Potem normalnie odżywka kokosowa z Dessert Essence. I tak śmierdziało. Ale skóra głowy była cudowna, nic nie swędziało. Na drugi dzień też.

3 lutego

Umyłam włosy zwyczajnie, szamponem Dessert Essence z olejkiem z drzewa herbacianego. Do pierwszego mycia dorzuciłam odrobinę sody. Trochę swędziała mnie głowa, ale po sodzie zawsze tak mam.

5 lutego

Naolejowałam sobie włosy olejem kokosowym, bo miałam taką fanaberię. Wytworzyłam też już moje mazidło dziegciowe i wtarłam je w skórę głowy po około 1,5 h od nałożenia oleju na całą długość włosów. Bardzo przyjemnie się je nakładało (pomijając zapach) – dodatek oleju kokosowego sprawia, że mazidełko ma taką bardziej masełkową konsystencję. 🙂

7 lutego

Zrobiłam wcierkę z octu i olejku herbacianego. Z naturalnym olejkiem herbacianym i witaminą E sprawdza się o niebo lepiej, niż z tanim zapachowym olejkiem i bez witaminy, bo jednocześnie uspokaja skórę.

9 lutego

Nałożyłam oleiste mazidło dziegciowe. Próbowałam wytrzymać 20 minut, ale zrobiło mi się niedobrze. :O Zostanę jednak przy 15 minutach. Skóra dosyć przyjemna w dotyku, ale wydaje mi się, że nieco bardziej sucha.

11 lutego

Tak jak 3.02 – pierwsze mycie włosów z dodatkiem sody. Tym razem nie swędzi wcale, mam uczucie super czystej głowy, a włosy mam takie „sypkie”, jeśli wiecie, co mam na myśli.

13 lutego

Mazidło dziegciowe nieco stężało ze względu na chłód od okna (trzymałam je na parapecie kuchennym), dzięki czemu łatwiej je nakładać. Zostawiłam na 15 minut, bo jednak nie jestem w stanie znieść 20 minut tego zapachu tuż przy moim nosie. 😉 Skóra czuje się coraz lepiej!

kuracja na łzs

15 lutego

Od 3 tygodnia kuracji postanowiłam włączyć do mycia naturalny szampon specjalistyczny przeznaczony dla osób cierpiących na egzemy, łuszczycę, łupież czy właśnie ŁZS. Gdy się o nim dowiedziałam, byłam po prostu w szoku. Myślałam, że takie rzeczy to tylko w aptece. Zrobiłam najpierw octową wcierkę, umyłam szamponem z olejkiem herbacianym, a później tym specjalistycznym – Jason Dandruff Relief. Zostawia bardzo przyjemne uczucie na skórze, jakby była pokryta jakimś balsamem, tak, jak po szamponach aptecznych. Zdecydowanie będę go używać raz w tygodniu, profilaktycznie, po zakończeniu kuracji.

18 lutego

Standardowo nałożyłam dziegciowe mazidło – skóra czuje się coraz lepiej, mam coraz bardziej wrażenie, że strupki się zmniejszają, a skóra zmiękcza.

[tutaj nastąpiła dłuższa przerwa od dziegcia, bo niestety miałam nieplanowany wyjazd]

24 lutego

Musiałam do czegoś wykorzystać pozostałe po faworkach białko, więc zużyłam je na skórę głowy, uprzednio dodawszy do niego nieco soku z cytryny. Zostało mi bardzo przyjemne uczucie, a skóra w ogóle nie była podrażniona. Głowę umyłam delikatnym szamponem z ekstraktem z drzewa herbacianego.

26 lutego

Wytrzymałam 20 minut dziegcia na głowie! 🙂 Mam wrażenie, że skóra jest już porządnie podleczona, mimo tej przymusowej przerwy w stosowaniu dziegciu. Nieco mnie swędzi, ale staram się nie drapać. Może to kwestia mało łagodnego szamponu, którego dziś użyłam? Mam wrażenie, jakbym miała zbyt mocno wymyte włosy, jeśli wiecie, o co mi chodzi. 2 marca ostatnie użycie dziegcia i zobaczymy jak się będzie sprawowało.

28 lutego

Umyłam głowę szamponem z olejkiem z drzewa herbacianego z dodatkiem sody oczyszczonej. Drugie mycie normalnie – sam szampon, a na koniec odżywka kokosowa.

2 marca

Miałam w planie naolejować sobie włosy, ale skończyło się tak, że nie miałam specjalnie czasu, więc tego nie zrobiłam. Nasmarowałam sobie skórę głowy moim dziegciowym mazidłem, wytrzymałam 15 minut, zmyłam odżywką kokosową, dwa razy umyłam głowę szamponem Ziai i nałożyłam oleo-krem Biovaksu bez zmywania. Ten Biovax pachnie obłędnie i świetnie nawilża włosy, nic a nic mi ich nie obciążając. Jeśli warto kupić jakąś odżywkę albo maskę drogeryjnej firmy, to tylko tę. 🙂

No i miesiąc przeleciał jak z bicza strzelił. Moja skóra głowy zdecydowanie się uspokoiła. Nie mogę na pewno stwierdzić, że to tylko dzięki dziegciowi, bo na pewno nie. W tym miesiącu pielęgnacja mojej skóry głowy zdecydowanie była wzmożona i włączyłam do niej świetny, niesamowicie łagodzący szampon Jason, który jak na razie sprawdza się rewelacyjnie i używam go teraz profilaktycznie. Jednak uważam, że dziegieć odegrał tutaj ogromną rolę. Nie od dziś wiadomo, że „gorzki lek najlepiej leczy”. 😉

Jeśli potrzebujecie czegoś bardziej naukowego niż jakiś tam blog ( 😉 ) i studium przypadku autorki, to poczytajcie sobie np. tutaj.

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Naturalne sposoby na łojotokowe zapalenie skóry głowy
  2. 17 naturalnych sposobów na bolesne miesiączkowanie
  3. Co jeść, żeby mieć zdrowy układ pokarmowy?
  4. Kuracja na podwyższenie odporności
  5. Eko-sprzątanie: 10+ zastosowań sody oczyszczonej

Lutowe znaleziska z sieci

lutowe znaleziska z sieci

Lutowe? Tak można mówić w ogóle? Ktoś tak mówi? Jakoś dziwnie mi to brzmi w uszach. 🙂

W tym miesiącu nieco zaniedbałam zapisywanie ciekawych linków, bo spadło na mnie sporo spraw (w tym niestety bardzo przykrych),  ale mimo wszystko kilka się znalazło. Mam nadzieję, że – jak zwykle – każdy znajdzie coś dla siebie, choć w tym miesiącu wyjątkowo dużą część linków stanowią kobiece przemyślenia. Z drugiej strony, Panom nie zaszkodzi nieco o Paniach poczytać. 🙂

Przemyślenia

O bardzo-śmiesznych-żartach

Rosaline jest niezawodna. Pisze o tym, jakie to z nas sztywniary, bo nie śmiejemy się z seksistowskich żartów. O tym, że nie mamy poczucia humoru. Ale wiecie co mamy? Godność mamy. Ciągle zachodzę w głowę, jak to jest, że chamstwo jest takie prześmieszne. I sama też o tym pisałam (choć u mnie przykładem był weganizm), przypomnijcie sobie, jeśli macie ochotę.

Jesteś wystarczająca

Miss Ferreira o tym, że kobiety często uważają się za niewystarczające. Niewystarczająco dobre w tym, co robią w życiu zawodowym, niewystarczająco dobre jako matki, żony itd. Albo jako blogerki: „Niemal zawsze na jakimś etapie tekstu, odzywa się mój wewnętrzny szyderca – „dziewczyno z czym do ludzi! Weź to skasuj. Są lepsi od ciebie. Serio? Klikasz „opublikuj”? Puszczasz w świat takiego gniota? Jesteś żenująca”.” 😉

Lubimy przepraszać

O tym, czego Monika (tekstualna) chciałaby dla swojej córki. „Nie chcę, by przepraszała wszystkich za wszystko tylko dlatego, że jest dziewczynką. Nie będzie przepraszała wszystkich za wszystko, bo jest dziewczynką. Będzie sobą”. A ja bym tego chciała dla nas wszystkich i siebie samej też.

Traktat o sprzątaniu ❤

Świetny, zabawny tekst, który mój znajomy skwitował jako „manifest niezależnej i silnej kobiety”. Jako że sama wcale nie prasuję (chyba że jakąś elegancką rzecz i po prostu nie mam wyjścia) i nie wieszam firanek, udostępniam. Bo uważam, że to czy muszę prać firanki, nie świadczy o mojej kobiecości. Mój dziadek mówi, że nie ja powinnam się wstydzić, a ten kto mi w okna zagląda i tego się trzymam.

„Nie mogę” czy „mam inne plany”?

„Myślę sobie, że gdyby od dziecka uczono nas zdrowego egoizmu, bylibyśmy lepsi dla siebie samych i siebie nawzajem. Byłoby jakoś łatwiej akceptować innych i ich wybory, interesować się nimi i cieszyć, zamiast szukać ukojenia w zbiorowej martyrologii. Jeśli ja mam prawo do bycia ważną, to każdy inny też ma”. Czyli Riennahera o tym, że warto być zdrowym egoistą.

O cellulicie Leny Dunham

„Kilkoma minutami w photoshopie Glamour pokazał kobietom gdzie jest ich miejsce – na siłowni, w gabinecie medycyny estetycznej, u dietetyka, w sklepie z kosmetykami. A ja chciałabym jednak wierzyć, że kobieta to nie tyko gładka skóra, zrobione paznokcie, piękne włosy, długie rzęsy, pełne usta, białe zęby… Te rzeczy są tylko przecinkami w zdaniu o emocjach, uczuciach, kobiecości, seksapilu, wrażliwości”.

Zdrowie i odżywianie

Który naturalny słodzik jest najlepszy? [ANG]

Bycie zdrowym i fit jest trendy. Co jakiś czas „odkrywa się” nowe trendy-zdrowe substytuty czegoś passé-niezdrowego. Kiedyś, gdy trzeba było sprzedać super ekstra innowacyjny produkt zwany margaryną, to się mówiło, że jest zdrowsza niż masło. Cukier podobno krzepił. A produkty „light” były takie wspaniałe i dietetyczne, dopóki się nie okazało, że owszem, tłuszczu mają mniej, ale za to cukru więcej. Tym razem o słodzikach, bo agawa wcale nie jest taka zdrowa, jak się Wam wydaje. Nade wszystko nie zapominajmy, że najzdrowsze słodycze to owoce. 🙂

Nie mam czasu na zdrowe jedzenie! 😉

Zdrowe jedzenie jest zbyt drogie. Zdrowe jedzenie jest zbyt czasochłonne. I jakie jeszcze? Ok, jak kupisz pierogi w sklepie, to rzeczywiście może i będzie tanio, nie mówiąc już o czasie, który trzeba poświęcić na ich odgrzanie, ale jeśli poświęcisz pół godziny, to stworzysz pyszną zupę krem z brokułu albo kaszotto z burakiem. I wcale nie trzeba koniecznie odżywiać się spiruliną, chią i sproszkowanym złotem. Siemię lniane, buraki i seler też są spoko. Ten wpis Basi Szmydt to kopalnia pomysłów i motywacji do zdrowego jedzenia. Sama po przeczytaniu go pobiegłam zrobić smoothie. 😉

Jak z suchego chleba zrobić… pasztet

Niesamowita sprawa. Oczywiście to pasztet bezmięsny. 😉 Mega lubię wpisy o tym, jak nie marnować żywności. Jeśli znacie jeszcze jakieś ciekawe, to podrzucajcie!

Joga

O tym, że joga to nie tylko ćwiczenia

Trochę o tym, co może być autoprzemocą i o tym, jak szanować siebie i świat.

Relacje i seks

Demiseksualność, czyli jak seks – to tylko z miłości

Jestem bardzo daleka od stwierdzenia, że jeśli ktoś seks uprawia na pierwszej randce albo w ogóle nawet bez randki, to znaczy, że „się puszcza”. Zawsze fukam na ludzi, którzy są zwolennikami tego typu teorii – zwłaszcza w odniesieniu do kobiet. Jednak zawsze dziwiło mnie to, że ludzie mogą to lubić, albo np. istnienie idei „seksu na zgodę”. Ogólnie do mnie tego typu wyzwolenie chyba nie trafia. No i masz, okazuje się, że można mnie zaszufladkować jako demiseksualną. Sprawdźcie, może Was też to dotyczy. I nie ma w tym nic a nic złego! 🙂 Bądźmy sobie wszyscy pięknie różnorodni. ❤

Bezpieczeństwo

Odyseusz

W dziwnych czasach żyjemy. Niby wojny (u nas) nie ma, ale zawsze jakiś wariat może zacząć do nas strzelać albo wyjechać ciężarówką na plac pełen turystów. Dlatego jeśli wybieracie się w jakieś miejsce, które nie wydaje się Wam specjalnie bezpieczne, to zarejestrujcie się w rządowym systemie Odyseusz, żeby, w razie niebezpiecznej sytuacji, można było się z Wami skontaktować i zorganizować Wam powrót do domu. Ja przy kolejnej podróży z pewnością nie omieszkam.

Inne

Bezodpadowa mapa Polski

Czyli gdzie można oddać kompostowe śmieci, kupić żywność bez opakowań albo podzielić się jedzeniem! ❤

Codziennie ucz się czegoś nowego [ANG]

Do tej pory uczyłam się głównie języków, a ciekawostek dowiadywałam się z blogów, Facebooka albo po prostu czytałam trochę więcej, gdy coś mnie zainteresowało. Aż trafiłam na Curious. Poświęca się temu kilka minut dziennie, a zalety są niezliczone. W przypadku nas, Polaków, dodatkową na pewno jest szlifowanie angielskiego. Świetne jest to, że wiedzę, która do nas przybędzie, sami personalizujemy. Wybieramy, co nas interesuje, a później przez kilka minut czytamy, słuchamy albo rozwiązujemy łamigłówki. Jeśli macie iPhone’a, to jeszcze lepiej, bo jest tam curiousowa apka. 🙂

A Wy co niesamowitego znalazłyście/znaleźliście w sieci w lutym? Dzielcie się koniecznie! ❤

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Znaleziska z wcześniejszych miesięcy:

  1. Styczniowe
  2. Listopadowe

Styczniowe znaleziska z sieci

styczniowe znaleziska z sieci

Noworoczne postanowienia, a może wsłuchiwanie się w swoje wnętrze. Co nieco o trudnej sztuce odpuszczania, o tęsknocie za listami, dlaczego lepiej unikać oleju palmowego i co można zrobić z psiakiem, gdy planuje się wakacje – to wszystko i więcej dzisiaj u ekopozytywnej. No dobra, nie u mnie, u innych, ja tylko gromadzę linki. 😉

W końcu nadszedł ten czas, gdy zabieram się za podrzucanie linków. W grudniu było za dużo przedświątecznego zamieszania, więc niestety nie udało mi się zebrać zbyt wielu dobrych rzeczy z internetu. Dzisiaj nadrabiam! Enjoy! 🙂

Przemyślenia i rozwój osobisty

Noworoczne życzenia Tekstualnej

Poczytajcie. Dodaje otuchy. Uwielbiam dojrzałość tekstów Moniki.

O tym, dlaczego czasem warto iść do psychologa

Edyta Zając przypomina, że szukanie pomocy u psychologa to nie wstyd. Z artykułu dowiecie się, kiedy warto z niej skorzystać, dlaczego to ma sens i co robić, by jak najwięcej wynieść z takiej wizyty.

Blimsien o prawdziwej przyjaźni

A właściwie o tym, że przyjaźnie są różne. I że można (i warto) przyjaźnić się z różnymi osobami z różnych powodów. Ja tam sobie rezerwuję taki związek wyrazowy „najlepsza przyjaciółka” dla jednej osoby. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście nie warto się zamykać na tylko tę jedną osobę (to się odnosi zarówno do przyjaciela, jak i do partnera), bo różni ludzie mogą być nam bliscy i wiele wnieść do naszego życia.

Riennahera o tym, dlaczego carpe diem nie takie dobre, jak je malują

„Pamiętam ten lęk gimnazjalnego wrażliwego serduszka. Czy jeśli cały dzień chcę leżeć pod kocem czytając Sapkowskiego (nie mieliśmy wtedy jeszcze dzisiejszych seriali) to chwyciłam dzień? Co jeśli więcej dni nie będzie? Może powinnam robić coś bardziej chwytającego, żeby chwycić? I ile dni z rzędu muszę chwytać? Jeśli chwyciłam wtorek i środę to czy mogę sobie odpuścić czwartek? Może zamiast Sapkowskiego lepiej czytać Tołstoja jadąc na koniu przywiązanym do odrzutowca? Tymczasem ja siedzę pod kocem jak ostatnia sierota, z tą swoją sierocą herbatą. Hańba.” A teraz to by się nazywało hygge. 😉 Człowiek może zdurnieć między tym pędem do chwytania i pędem do hyggowania.

Nie zrażaj się

Dobry tekst o tym, że piątki i szóstki w szkole nie muszą przekładać się na wspaniałe kariery w późniejszym życiu. I na odwrót – średni uczeń może jeszcze zaskoczyć. „To nie jest tak, że się nie zapowiadasz. Może po prostu jesteś w uśpieniu. Ładujesz energię na później.” Daje do myślenia.

Trudna sztuka „kupowania spodni”

„Ani ja, ani Ty, nie zasłużyłyśmy sobie na autoponiżanie. Żyjemy w trudnym świecie, gdzie większość z nas nie mieści się w kanonie zaserwowanym przez media i własną głowę. Jesteśmy za chude, za grube, zbyt umięśnione albo za mało fit. W tym świecie potrzeba ciepła, które same sobie damy. Zamiast tego serwujemy kolejną dawkę gówna, które z lubością rozsmarowywujemy sobie na głowie.”

Intencja zamiast postanowień

O różnicy między zmotywowaniem a zainspirowaniem i o tym, żeby cieszyć się podróżą zamiast fiksować się na osiągnięciu celu. Brzmi jak joga. 🙂

Life Managerka o tym, jak nauczyła się odpuszczać

Kilka miesięcy temu sama pisałam o tym, dlaczego czasem sobie odpuszczam, tyle że u mnie to było tak bardziej ogólnie. 😉 LifeManagerka odnosi się konkretnie do pracy freelancera. Bardzo szczery tekst.

Zastopuj z tymi ilościowymi postanowieniami

Widziałam wyzwania typu milion książek albo milion filmów w tym roku. Fajnie mieć taką listę filmów lub książek, które chciałabym obejrzeć/przeczytać. Nawet brałam w czymś takim udział na Facebooku, ale nigdy nie spinałam się na konkretną ilość książek, które przeczytam. Bo umówmy się – mogę przeczytać 52 cieniuśkie i łatwiuśkie w odbiorze książki, a mogę przeczytać kilka wybitnych. Sama wiem, jak długo czytałam Braci Karamazow, Wyznaję albo Rozmowę w „Katedrze”, a jak długo Harrego Pottera (którego kocham, bo się na nim wychowałam, żeby nie było wątpliwości!) albo Autostopem przez galaktykę. 😉

Nie odkładaj na później okazywania emocji

O tym, żeby pamiętać, że błyszczący dom i odznaka pracownika miesiąca to nie wszystko. Jest jeszcze coś takiego jak relacje z ludźmi. „Osoba, która jest odkładana na później, czuje się odrzucona, mało ważna, ma wrażenie, że jest na przyczepkę – jeśli się odczepi, wszystko będzie ok.”

O tęsknocie za listami

Pamiętam doskonale jak pisałam listy do swojej przyjaciółki, gdy przez 3 lata mieszkałyśmy w innych miastach. Nie było wtedy nic bardziej przyjemnego, niż rozerwanie koperty z listem od niej i natychmiastowe napisanie odpowiedzi na ślicznej papeterii. A były już wtedy smsy! 🙂

Szanuj kasjera swego

Menedżerka jednej z największych sieci handlowych w Polsce usiadła za kasą. Przeczytajcie, co z tego wynikło.

Ekologia i wegetarianizm

Rosaline o tym, dlaczego nie je mięsa

„Dorastałam do tej decyzji bardzo długo. Kilka lat temu, gdy byłam jeszcze nastolatką niejedzenie mięsa, kojarzyło się wyłącznie z dziwną fanaberią. Toczyłam w domu wielkie boje, żeby zostać wege. Oczywiście prędzej czy później przegrywałam wszystkie walki.” – skąd ja to znam. 😉

Przełomowe eko-skóry

„Przemysł garbarski bardzo zanieczyszcza środowisko naturalne. Chemikalia używane do obróbki skóry są rakotwórcze, przedostają się do wody i gleby. W Kentucky zanieczyszczenie środowiska naturalnego (przez garbarnię) spowodowało pięciokrotny wzrost zachorowań na białaczkę.”
Dlatego, a także ponieważ nie chcę nosić na nogach i ramieniu (no, chyba że żywego kota) zwierząt kupuję sobie buty i torebki z tzw. eko-skóry, która właściwie wcale nie jest taka eko. U Blimsien dowiedziałam się, że niedawno powstała skóra z… ananasa!

Czy myć śmieci przed wyrzuceniem?

Grafika: jak wyrzucać śmieci

Olej olej palmowy

Ostatnio olej palmowy budzi wiele kontrowersji. U Ekologiki 10 faktów na jego temat. Ja już mam w planie zrobienie domowego mydła, bo w prawie każdym dostępnym w drogerii mydle jest olej palmowy (sodium palmate), a nawet jak nie ma, to jest parafina i inne ohydztwa. No to ja w nosie mam takie mydła.

Feminizm

Dlaczego konwencja antyprzemocowa jest nam potrzebna?

Wywiad z Zuzanną Warso, która pracuje w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Pewnie niektórzy ważni ludzie w tym kraju chcieliby inaczej, ale kobiety – o dziwo – też są ludźmi i mają – jako ludzie – pewne prawa. A przynajmniej powinny mieć.

Rodzicielstwo

Niby nie mam dzieci, ale sprawia mi ogromną przyjemność czytanie mądrych tekstów o ich wychowywaniu. Podrzucam dwa teksty Nishki, które wyjątkowo do mnie trafiają, bo zawsze uważałam, że szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci (bo żeby coś komuś dać, trzeba to najpierw mieć), a bycie grzeczną dziewczynką nie oznacza trzymanie buzi w ciup i złączonych nóżek.

Czy rodzice powinni podporządkować swoje życie dzieciom?

Zastanów się, zanim nazwiesz swoje dziecko niegrzecznym

Zdrowie

Dlaczego ludzie boją się ludzi chorych na raka?

Racjonalne odżywianie dla zdrowia

Jedzonko

Wegańskie shepherd’s pie

Pyszności. ❤ Po upieczeniu tego cuda odkryłam, że lubię zieloną soczewicę.

Jaglanka z bananem i sosem z masła orzechowego…

… której focię wrzuciłam na insta. U mnie sos był z pasty orzechowej (100%), poza tym wszystko się zgadza. 😉

Wegańska sałatka Cezar

Zawsze lubiłam sałatkę Cezar i trochę za nią tęsknię odkąd zrezygnowałam z mięsa. Ale ciecierzycę uwielbiam, więc, kto wie, może taka wersja będzie nawet lepsza od tej z kurczakiem?

Kostka cappuccino…

… którą upiekłam Mężowi na urodziny, połowę cukru zastąpiłam ksylitolem, a żelatynę vege-gelem, który kupiliśmy we wrześniu w UK. W końcu się przydał. Swoją drogą, nie wiecie może, czy coś takiego można kupić w Polsce?

Inne

Zamiast psiego hotelu

Jadę do Londynu i nie mam co zrobić z psiakiem? A może jakiś Londyńczyk wybiera się do Warszawy i nie wie, co zrobić ze swoim? Możemy się wymienić na mieszkania… i na pieski! Nie płacimy, jak w airbnb, bo opłatą jest wzajemna opieka nad swoimi zwierzakami. Genialne, nie?

Odkryj archetyp swojej marki

Jaka/jaki Ty, taka Twoja marka. Warto tworzyć spójne treści. Szczególnie polecam dla osób, które coś tworzą albo/i prowadzą własny biznes (albo przymierzają się do tego).

Sporo tego! Macie co czytać. 😉 A Wy, co ciekawego odkryłyście/odkryliście w styczniu? A może same stworzyłyście/ sami stworzyliście coś wartościowego?