Kochaj swoje ciało | 52 Tygodnie Pozytywności

jak zaakceptować swoje ciało

Tak, swoje, właśnie swoje. Nie Beyonce, nie Shakiry, nie Jessiki Alby. Masz jedno życie, jedno ciało i jedno zdrowie. Szanuj je.

Z całą pewnością ten tekst i ten tydzień dedykuję kobietom. Może to stereotyp, ale wydaje mi się, że Panowie w większości jednak trochę mniej przejmują się swoim wyglądem. Jestem pewna, że są i tacy, dla których jest on bardzo ważny, ale mam wrażenie, że w naszej kulturze to oni są pod tym względem dyskryminowani – no bo co z nich za baby, że chcą dobrze wyglądać. Ja bardzo kibicuję niestereotypowemu myśleniu, więc, Panowie, dbajcie o siebie i nie dajcie sobie wmówić, że to niemęskie. Jeszcze tego brakowało, żeby pokolenie Januszy, których dbałość o jakość swojego życia, decydowało o tym, co jest dla Was dobre! Koniec dygresji. Tekst dedykuję kobietom, bo łatwiej mi z nimi empatyzować, bo wiem, w co w nas próbuje wtłoczyć medialna sieczka i wiem, jak trudno w tym wszystkim się odnaleźć i dać sobie prawo do akceptacji swojego ciała.

Beyonce nie urodziła się Beyonce

Lubimy patrzeć na gwiazdy i im zazdrościć, oj lubimy. Jasne, Beyonce ma talent, ale i nad swoim głosem musi pracować. Nie mówiąc już o układach choreograficznych, które musi opanowywać do perfekcji do swoich teledysków i koncertów. Ale o ciele miało być. Wydaje nam się, że ona ma takie idealne ciało naturalnie. A prawda jest taka, że naturalnie to ona ma pewien typ figury. Nad całą resztą musi ostro pracować. Kiedyś czytałam o tym, jak to przed koncertami ćwiczy po 5 godzin dziennie. Nie wiem, na ile jest to prawdziwe, ale na pewno prawdziwe jest to, że przeciętna zjadaczka chleba nie ma tyle czasu na pracę nad swoim ciałem. Nie wiem też, ile Beyonce je, ale wiem, ile jadła Cassey Ho z Blogilates przed jakimś konkursem fit modelek. 1000 kalorii. Sama po latach przyznała, że było to głupie.

Nie mogłam się oprzeć i zamieszczam tu jej cudny teledysk z utworem, do którego tekst napisała Sia. Bardzo a propos.

Cellulit jest normalny

Kiedy usiadłam do pisania tego tekstu, próbowałam znaleźć jakieś źródło w internecie, do którego mogłabym się odwołać pisząc o cellulicie. I czego się dowiedziałam? Że cellulit to „problem”, „defekt kosmetyczny” i generalnie powinnam się go pozbyć. Co za bzdura. Dwa lata temu, gdy byłam w najlepszej formie w całym swoim życiu, ciągle miałam cellulit! Mniejszy, fakt, bo zdrowe odżywianie, szczotkowanie na sucho i ruch go redukują, ale nadal był. Poszukując dalej na szczęście znalazłam wyjaśnienie: „Cellulit zaś tak naprawdę jest po części (?) naturalnym efektem budowy tkanki łącznej (pytajnik i podkreślenie – moje) i redukuje się go głównie ze względów estetycznych (…)”. Jak pisałam – można go ograniczyć, owszem, ale nie jest to proste. W kobiecym ciele włókna kolagenowe układają się w taki sposób, że po prostu jest to widoczne. Podobno ma go 90 proc. kobiet, co sprawia, że chyba można go uznać za normalny, nie? Ale pomyślcie, jaka to by była strata dla wielkich koncernów kosmetycznych, które oferują kremy mające rzekomo go zmniejszać, gdyby kobiety pogodziły się ze swoim naturalnym wyglądem. Światem rządzi pieniądz, pamiętajcie o tym.

Włosy na kobiecym ciele są NORMALNE

Wiecie, że golenie się przez kobiety jest całkiem nowym wymysłem? Kobiety starsze ode mnie o mniej więcej 50 lat wcale tego nie robiły. No, może niektóre, ale na pewno nie było to powszechne. I mówię tu o nogach. Tzw. „okolic bikini” czy pach nie goliło się jeszcze w latach 80. (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Nie chcę być hipokrytką – sama lubię mieć ogolone nogi i ogólnie uważam, że jest to estetyczne. Nie zmienia to faktu, że jeżeli nie będę miała na to czasu, to będę miała te nogi nieogolone. I nikt mnie nie będzie wyzywał z tego powodu od babochłopów, bo ja się bezwłosa nie urodziłam. Podobnie jak każda inna kobieta, która chodzi po tej planecie. No dobra, Azjatki z pewnością mają mniej włosów, bo takie mają przystosowanie ewolucyjne, ale Panowie Azjaci też. To pewnie Azjaci są kobietami? Same widzicie absurd tego rozumowania 🙂

Masz prawo mieć swoje priorytety

I masz prawo nie mieć czasu na to, żeby ogolić nogi. I dobrze, olej to. Czasem są ważniejsze sprawy niż ogolone nogi i super ekstra wypięty tyłek. Weź załóż kieckę i się nie przejmuj, kobieto. A jak masz problem, że masz kilkumilimetrowe odrosty włosków na nogach, to załóż długą kieckę. Albo miej w nosie. Czas, by mężczyźni zrozumieli, że nieskazitelny wygląd nie jest priorytetem każdej kobiety.

Nie musisz być taka, jak inne

jak zaakceptować swoje ciało

Jesteśmy różne. I różni. I dlatego świat jest piękny. Słyszałaś, że zakochujemy się właśnie w defektach, a nie w perfekcji? Bo perfekcja jest nudna. A jeśli chcesz się doskonalić – niezależnie od tego, w jakim zakresie, to nigdy nie porównuj się do innych. I jeśli chcesz z kimś konkurować, to zawsze ze sobą z wczoraj.

Nie jesteś ozdobą świata, którym rządzą mężczyźni

I nie bądź nią. Jesteś kimś o wiele, wiele cenniejszym. Jesteś niepowtarzalnym człowiekiem. Nie musisz zawsze nosić głębokich dekoltów i obcisłych sukienek. Możesz założyć dres, jeśli czujesz się w nim dobrze. To Ty decydujesz. Maluj się – jeśli czujesz się wtedy lepiej – albo nie – jeśli nie lubisz. Jeśli chciałabyś, ale nie umiesz, to włącz YouTube albo poradź się koleżanki. Ty decydujesz.

A na koniec:

Nie musisz chcieć być idealna

Ale musisz być przygotowana na to, że innym może się to nie podobać. Ja np. przyznaję otwarcie: nie lubię być ściśnięta w pół na małym siedzeniu w metrze, bo siedzi obok mnie ktoś, komu jedno siedzenie nie wystarczy. Ale również nie lubię, jak jakiś chłop rozwala nogi i łokcie, i też jestem ściśnięta. Lepiej więc nie doprowadzać się do takiego stanu – to jest też dla Waszego zdrowia, ja nie mówię tego ze złośliwości, bo ostatecznie jak mi nie pasuje jakieś miejsce to zawsze mogę się przesiąść albo po prostu wstać. Czasami ktoś nie może schudnąć. Lajf. Ale generalnie, jeśli Wam z tym dobrze i jeśli czujecie się zdrowo, to wszystko jest w porządku 🙂

Zadanie #17 Doceń swoje ciało

Na początek małe wyjaśnienie – ten wstęp to nie jest żadne przyzwolenie na żarcie byle czego w nie wiadomo jakich ilościach i totalny brak ruchu. Nie. Pamiętaj, że Twoje ciało, to nie jest śmietnik. Twoje ciało to jest dom, w którym mieszka Twoja wspaniała osobowość, a o dom trzeba dbać. Założę się, że chcesz być sprawna na starość. Ja na przykład chcę. Dlatego zawsze staram się – choć, przyznaję, że nie zawsze się to udaje – jeść zdrowo i zapewniać sobie optymalną dawkę ruchu. Widzę starszych ludzi, którzy podobno żyli w takich wspaniałych, zdrowych czasach, jedli to i tamto i „jakoś żyli”. Widzę to, w jakim są teraz „zdrowiu”. I mnie to „jakoś” nie przekonuje. Bo ja nie chcę żyć „jakoś”. Nie wyobrażam sobie, że nagle będę miała te 60 lat i nie dam rady robić tego, co chcę robić. Wolę do tego „jakoś” dodać końcóweczkę „-ć” i brać przykład z inspirujących starszych osób (już nie raz wspominałam tutaj Antoniego Huczyńskiego i Tao Porchon-Lynch). Proponuję więc następujące kroki do okazania miłości swojemu ciału:

#1 Bezwarunkowo zaakceptuj swoje ciało takim, jakie jest teraz

Wiem, że to trudne. Ale – jak pisałam na początku – to jedyne ciało jakie masz, więc traktuj je z szacunkiem, na jaki zasługuje.

#2 Pomyśl, co możesz dla niego zrobić, żeby jeszcze lepiej dla Ciebie pracowało

Przykłady: pić dziennie 2 szklanki wody więcej, zacząć codziennie ćwiczyć po 30 minut, raz w tygodniu wyjść na basen albo na rower, chodzić na spacery, wchodzić po schodach zamiast wjeżdżać windą czy ruchomymi schodami, medytować 10 minut dziennie albo znaleźć inny sposób na odstresowanie.

#3 Przejrzyj swoją szafę krytycznym okiem

I wcale nie chodzi o to, żebyś zostawiła tam tylko to, co jest modne, eleganckie itd., ale o to, żeby TOBIE podobały się ubrania, które w niej są i żeby TOBIE odpowiadało to, jak w nich wyglądasz. Jeśli będziesz się czuć dobrze w swoich ciuchach – to będzie widać. 🙂 Nieważne czy wybierzesz sukienkę i szpilki, czy dresy i sportowe buty.

#4 Pomyśl o indywidualnych kwestiach, które pomogą Ci czuć się lepiej w swoim ciele

Powtarzam, każda z tych rzeczy dotyczy TYLKO Ciebie, więc jeśli nie odczuwasz potrzeby się nią zajmować, to tego nie rób. Przykłady? Ja np. od razu lepiej się czuję, gdy mam pomalowane paznokcie. Lubię też czuć się wypielęgnowana (balsamami, kremami, olejami). Zastanów się, czego Tobie brakuje.

#5 Zaakceptuj to, co naturalne

jak zaakceptować swoje ciało

Natomiast nigdy nie walcz za wszelką cenę z takimi rzeczami jak zmarszczki, cellulit, blizny, pociążowe rozstępy czy kształt i wielkość Twoich piersi. Te wszystkie „rzeczy” składają się na Ciebie i są naturalne dla kobiety (albo dla człowieka w ogóle – jak zmarszczki czy blizny). Nigdy się ich nie wstydź. Nie wstydź się założyć krótkich spodenek, gdy jest upał, z obawy, że kogoś swoim cellulitem urazisz. Nie wstydź się, że nie masz idealnie okrągłego i tak dużego biustu, jak ma Twoja koleżanka. A może ona zazdrości Ci Twoich długich nóg albo pięknego uśmiechu? Albo łatwości nawiązywania kontaktów? Każda z nas ma w sobie coś pięknego – nie róbmy z siebie chodzących kalk.

Jestem przekonana, że nie wyczerpałam tematu i że na ten temat mogłabym założyć całego bloga. Dlatego jeśli chcecie coś dodać do tego, co napisałam – walcie śmiało. 😉

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Ostatnie teksty z tego cyklu:

  1. Dlaczego warto czytać książki o rozwoju osobistym | 52 Tygodnie Pozytywności
  2. Schematy i nawyki – czy to zawsze dobra droga? | 52 Tygodnie Pozytywności
  3. Nie rób z siebie męczennika | 52 Tygodnie Pozytywności
  4. Kup coś, co dawno za Tobą chodzi | 52 Tygodnie Pozytywności

Pozostałe znajdziesz w zakładce: 52 Tygodnie Pozytywności

A na dokładkę: Terror pozytywności?

Okaż SOBIE miłość, cz. I

miłość do siebie

Walentynki-sralentynki, komercyjny szajs i kolejna szansa zbijania grubego hajsu na podatnych naiwniakach? A może wielkie święto miłości i wspaniale, że jest? Nie będę z tym dyskutować, bo każdy ma prawo do własnej opinii.

Sama jestem w związku z sześcioletnim stażem i zwykle jakoś tam obchodziliśmy te walentynki, ale w tym roku najpierw pomyślałam, że właściwie po co, a później, że może byśmy poszli na obiad, a ostatecznie, oboje uznaliśmy, że i tak wszędzie będzie wielkie obłożenie stolików, więc bez sensu. Prawda jest taka, że na obiad możemy iść zawsze, z wielkiego romantyzmu chyba już wyrośliśmy i nie potrzebujemy konkretnego dnia, by w knajpie potrzymać się za rączki, objąć się w kinie czy w ogóle jakoś okazać sobie miłość. My sobie miłość okazujemy codziennie i ja jej absolutnie nie widzę w kategoriach komplementów, buziaczków i chodzenia na romantyczne kolacyjki z winem (co nie zmienia faktu, że są to miłe i urozmaicające szarą codzienność aspekty związku).

miłość do siebie

Ale wiecie co? Nie macie partnera? Kij z tym. 😉 Miłość bierze się z nas, a nie z osób, z którymi wchodzimy w kontakty. Pisałam już o tym, że nie sposób kochać kogoś, nie kochając siebie. Wiecie, stare przysłowie mówi, że z pustego to i Salomon nie naleje. A dr Serce z TVN ­– że dopóki nie masz cukierków, to nie możesz się nimi podzielić z innymi. 😉 A poważnie, wniosek z tego płynie prosty – zawsze, ale to zawsze należy najpierw zadbać o siebie. Tak, jak matka musi najpierw zadbać o swoje potrzeby, by móc zajmować się z miłością i czułością swoim dzieckiem, tak każdy człowiek musi zatroszczyć się o siebie, żeby móc zatroszczyć się o kogokolwiek innego. Dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was kilka sposobów na zatroszczenie się o siebie. W walentynki czy nie w walentynki. Siebie kochać trzeba każdego dnia, tak samo jak swojego partnera. Albo babcię czy dziadka – telefon w dzień babci nie załatwia sprawy. No to do rzeczy.

#1 Wybacz sobie

To pierwszy, może najtrudniejszy krok. A może nie? Spróbujmy rozłożyć nasze poczucie winy lub żal do siebie na czynniki pierwsze. Najlepsze pytanie to chyba dlaczego. Pomyślmy, dlaczego czegoś żałujemy. Co takiego się stało, że nie możemy sobie wybaczyć i iść z tym dalej? Najczęściej żałujemy złych wyborów, które ciężko nas doświadczyły. No ale właśnie ­– doświadczyły! Dały nam wiedzę, siłę, wiemy dzięki własnemu doświadczeniu, czego w przyszłości powinniśmy unikać. Żałujemy też krzywd, które sami wyrządziliśmy innym. Ale wtedy jedyne czego potrzebujemy, to powiedzieć przepraszam, pokazać, że żałujemy. Nawet jeśli ten ktoś nam nie wybaczy, to przecież jest jego sprawa, bo żal za grzechy był. Ale żeby to nam pomogło żal musi być szczery. Szczere przeprosiny potrafią uleczyć duszę. Ostatnią rzecz, której ludzie często żałują, można przedstawić pokrótce tak „o rany, co ja powiedziałam, jak ja się zachowałam, co ten ktoś sobie o mnie pomyśli”! Nieważne, co ktoś sobie o Tobie pomyśli! Ważne, że wiesz, że nie zrobiłeś nic złego. A faux pas zdarzają się każdemu i jeszcze nikt od nich nie umarł.

#2 Uwierz, że jesteś wyjątkowy/wyjątkowa

Tak, dokładnie. Jesteś wyjątkowy. Jesteś wyjątkowa. Ktoś Ci to już dziś/ w ogóle powiedział? Jeśli nie, to ja Ci mówię! Każdy człowiek, który chodzi po tej planecie, jest wyjątkowy, jest inny. Każdy może wnieść coś wartościowego od siebie dla świata i społeczeństwa. Na takiej samej zasadzie, jak może wnieść coś złego. Kluczem jest zawsze dążyć w stronę tych dobrych rzeczy, którymi możemy jakoś przyczynić się do ulepszenia tego świata. To nie musi być nic wielkiego, nie musisz być Jobsem ani Gandhim od razu. Może kochasz zwierzęta i przygarnąłeś lub planujesz przygarnąć bezdomnego psiaka? Może prowadzisz małe ekologiczne gospodarstwo, by dostarczać współmieszkańcom ze swojego małego miasteczka zdrowe pożywienie? Może prowadzisz firmę i przyczyniasz się do wzrostu gospodarki swojego kraju? A może po prostu jesteś matką, panią domu, która dba o swoją rodzinę, jak tylko może? Przypatrz się, jak wiele jednostkowe działanie może wnieść dla świata. Społeczeństwo zawsze składa się z jednostek. Jesteś ważny/ważna, naprawdę.

#3 Pozwól sobie na relaks

okaż sobie miłość

Każdy powinien odpoczywać. Nawet, jeśli lubisz być w biegu, pracować i szaleć na imprezach, Twój organizm będzie w końcu domagał się odpoczynku, a Twoja psychika potrzebuje czasu sam na sam ze sobą, jeśli nawet zazwyczaj czerpiesz energię ze spędzania czasu z ludźmi. Od czasu do czasu, jeśli nie jesteś w stanie tego robić codziennie, powinnaś/powinieneś po prostu posiedzieć ze sobą i poobserwować siebie, może nawet porozmawiać ze sobą, jeśli nie widzisz w tym niczego dziwacznego. Dla mnie jest to bardzo trudne, bo gdy mam mnóstwo energii, to chcę coś z nią zrobić, bywa, że nie potrafię przez cały dzień usiąść (zwłaszcza, gdy w domu trwają przygotowania do jakiejś uroczystości lub np. przybycia gości). A gdy jej nie mam, to wolę coś poczytać lub obejrzeć niż iść do parku i chłonąć wrażenia albo po prostu siedzieć na tyłku. Jednak zwykle staram się, jak tylko mogę, i medytuję ok. 10 minut każdego wieczoru. Medytacja nie musi być powiązana z jakąś religią, każdy może ją postrzegać nieco inaczej, ale przede wszystkim powinna ona polegać na obserwowaniu siebie.

Jedne z najprzyjemniejszych moich doświadczeń wiążą się z prawdziwym odpoczynkiem. Gdy wyjeżdżałam z moim obecnym narzeczonym na prawdziwe wakacje. Nie jakieś tam spędzanie czasu u dziadków – to jest też ważne, choć ja się w ten sposób nie regeneruję – ale wyjazd pod namiot, chodzenie po lesie, pływanie kajakiem, zwiedzanie nowych miast, spacery nad rzeką, leżenie w hamaku albo delektowanie się szumem morza, gdy leżałam na plaży. Wtedy człowiek odczuwa prawdziwy reset. I wiesz co? Wcale nie trzeba dużo kasy albo partnera życiowego, żeby gdzieś pojechać odpocząć. Wystarczą chęci, namiot, jezioro, morze, rzeka, las, tani hostel i nowe miasto, cokolwiek lubisz, i bliski przyjaciel. Gwarantuję, że to pomaga w poczuciu się lepiej ze sobą.

#4 Pozwól odżyć swojemu wewnętrznemu dziecku

miłość do siebie

Wiesz co przede wszystkim się dzieje, gdy chcemy być „dorośli” i zachowywać się jak „dorośli”? Stajemy się zblazowani. Przestajemy się dziwić i zachwycać otaczającym nas światem (polecam lekturę Świata Zofii ;)). Przestajemy być spontaniczni i radośni. Dlaczego? Kto, przepraszam bardzo, powiedział, że skoro jestem dorosłą i odpowiedzialną osobą to muszę być zawsze poważna?! Czy radość odbiera mi inteligencję? Czy radość odbiera mi mózg? Czy jak jestem słodka, to znaczy, że jestem głupia i dziecinna? Czy nie wolno mi się zachwycić małym kotkiem albo słoniątkiem? Albo małą stópką niemowlęcia? Nie! Narzekanie i wieczna powaga to nie są jakieś wyznaczniki inteligencji i dorosłości. Pobaw się trochę, wrzuć na luz. Obejrzyj filmik ze słodkimi kociątkami. Zachwyć się tym pieskiem mijanym na osiedlu. Na głos. Pokoloruj kolorowankę. Tańcz. Śpiewaj. Zrób coś spontanicznego. Przypomnisz sobie, jakie to cudowne i wyzwalające uczucie.

#5 Uwierz, że nie potrzebujesz żadnej „drugiej połówki”

miłość do siebie

Ty już jesteś całością. Nie wierzę w te durne, romantyczne gadki o dwóch połówkach pomarańczy czy czego tam tylko chcesz. Owszem, gdy jest się w związku to się zwykle ludzie uzupełniają, ciągną do góry, a czasem hamują, gdy jest taka potrzeba. Jedno umie to, drugie umie tamto. Ale każda z tych osób stanowi 100 procent. Po co mówić, że do spełnienia potrzebuje się „drugiej połówki”? Po co dwie osoby miałyby tylko się do siebie podpiąć i tak sobie dryfować, skoro każda z nich może wnieść do związku sto procent i wzajemnie się ulepszać? Uwierz, że skoro w szkole egzaminy pisałeś sam/pisałaś sama i na rozmowę o pracę chodzisz sam/sama, to naprawdę potrafisz sobie poradzić w życiu. Uwierz w to wreszcie.

#6 Ustal sobie cele

Nie dowolne cele. Nie mówię, że masz teraz-natychmiast poznać główny cel swojego życia. Niektórzy ludzie długo nie potrafią tego określić. Chodzi raczej o takie cele, które pomogą Ci zaakceptować siebie jako pełnowartościową osobę. Jeżeli wyznaczysz sobie jakiś cel i będziesz się go trzymać, to zaczniesz bardziej wierzyć w siebie. Na przykład – uważasz, że to, że nie masz konkretnego zainteresowania, które mogłoby Cię uczynić interesującą osobą – poszukaj czegoś. Spróbuj jednej rzeczy, potem drugiej, trzeciej. W końcu znajdziesz coś, co się wciągnie, uwierz. Albo uważasz, że nie jesteś w najlepszej formie i źle się z tym czujesz. Zacznij więc ćwiczyć, wprowadź drobne zmiany w codziennych nawykach żywieniowych. Albo czujesz się samotny/samotna – wyjdź do ludzi, poznaj kogoś nowego. Znajdź jakiś cel, do którego zechcesz dążyć. Na pewno wyjdzie Ci to na lepsze, niż siedzenie na tyłku i narzekanie.

Wyszło mi tego dosyć dużo, więc ciąg dalszy nastąpi za trzy dni 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Okaż SOBIE miłość, cz. II
  2. 25 lekcji z 25 lat życia
  3. Pokochaj siebie zanim dasz się pokochać innemu człowiekowi
  4. Wiosenne zmiany | 52 Tygodnie Pozytywności
  5. „Projekt szczęście” Gretchen Rubin – recenzja

Pokochaj siebie zanim dasz się pokochać innemu człowiekowi

pokochaj siebie

Wiele osób, które spotkałam na swojej drodze (czy to internetowej, czy w prawdziwym życiu), narzekało na swoją bezwartościowość w odniesieniu do swoich relacji damsko-męskich. Innymi słowy, uważały one, że są nic nie warte (są brzydkie, grube, głupie, mają nudne zainteresowania albo nie mają ich wcale, mają brzydkie włosy oraz prawą powiekę i krzywy mały palec u stopy), bo nie mają partnera czy partnerki. Oczywiście, jest to wierutna bzdura. Drogi czytelniku/czytelniczko, jeżeli też tak uważasz, to zadaj sobie jedno pytanie: po cholerę sobie to robisz.

#1 Nie użalaj się

pokochaj-siebie-2

Przede wszystkim, raz na zawsze skończ z użalaniem się. To doprawdy niczego wartościowego, nie wniesie do Twojego życia. Czy potrzebujemy, by cała nasza działalność była wartościowa? Oczywiście, że nie. Możemy czasem sobie się posmucić w kąciku, gdy jest nam źle albo pograć w otępiającą grę. Ale jeśli większość życia spędzimy na siedzeniu w kąciku, to spójrzmy prawdzie w oczy, na zawsze tam zostaniemy. I absolutnie nie zapraszaj nikogo do swojego kącika. Nie zadręczaj go. Z pewnością ma swoje problemy, którymi musi się zająć, nie potrzebuje także Twoich. Wiesz, nawet od przyjaciela nie możesz wymagać stuprocentowego zainteresowania każdego dnia przez siedem godzin. Jeśli masz prawdziwy problem, zwróć się do niego, wyżal mu się. Ale RAZ. A potem posłuchaj jego rad. I po prostu się ogarnij. Sam.

#2 Weź się do roboty

Czyli znajdź sobie partnera, tak? Nie! Zostaw tych wszystkich biednych ludzi w spokoju. Dlaczego chcesz ich zadręczyć swoimi problemami na wejściu? Ale przecież Ty nie chcesz nikogo zadręczać! Nie? Na pewno? Mój tok myślenia jest taki: nie uważasz się za wartościową osobę, bo nie masz partnera, a więc… uważasz, że będzie on rozwiązaniem wszystkich Twoich problemów. Nie można tego robić ludziom. Pomijam już, że żadnego konstruktywnego związku w ten sposób nie stworzysz. Jeśli zaoferujesz komuś torebkę z papierkami po tanich, nieładnych cukierkach, albo torebkę z przepysznymi cukierkami czekoladowymi w pięknych opakowaniach, to jak myślisz, co wybierze?

#3 Bądź czekoladowym cukierkiem

pokochaj siebie

To właśnie mam na myśli pisząc „weź się do roboty”. A właściwie wiesz co? Bądź „Ferrero Rocher” albo pralinką z „Lindta”. Zasługujesz na to, żeby się tym stać. Stań się najlepszą wersją siebie. Stań się taką wersją siebie, której nie będziesz się bać ofiarować innemu człowiekowi. Stań się kimś, kto nie tylko będzie potrzebował oparcia, ale też w razie potrzeby zaoferuje oparcie. Stań się kimś, kto nie będzie mówił „jestem nieładna”, „jestem gruby”, po to tylko, żeby usłyszeć, że tak nie jest. Stań się kimś, kto stanie przed lustrem i powie sobie „jestem piękna”, „jestem mądra”, „jestem wartościowy”. Tego przecież chcesz – wartościowego związku z drugą osobą. A ta osoba ma pełne prawo Ciebie nie zechcieć, jeśli nie spełniasz jej oczekiwań. Nie mów, że jest nadęta czy wyniosła. Nie, po prostu pewne standardy stosuje wobec samej siebie i chce też, żeby jej przyszły partner też od siebie czegoś wymagał. Ale jeśli wymaga od Ciebie, żebyś miała zachwycające zainteresowania albo piękną figurę, a sam żłopie tanie piwo przed telewizorem – olej go. Czekoladowe cukierki nie tracą czasu z takimi typkami. Mam nadzieję, że to też w końcu zrozumiesz.

#4 Pracuj każdego dnia nad swoim poczuciem własnej wartości

pokochaj siebie

Nie myśl „pewnego dnia, gdy będę już piękna/mądra/zadbana umysłowo i fizycznie…”. Myśl raczej „jestem mądra”. Stawaj przed lustrem i mów „jestem atrakcyjny”, „jestem wartościowym człowiekiem”. Większość tego rodzaju niepokojów nie pokrywa się z rzeczywistością. Prawdopodobnie jesteś i atrakcyjna, i mądra i masz dużo innych rzeczy do zaoferowania, tylko tego jeszcze nie dostrzegasz. Może ktoś Ci kiedyś dokuczał z jakiegoś powodu, może masz za sobą toksyczny związek. Może samodzielnie wmawiasz sobie coś idiotycznego. Spróbuj pomedytować albo po prostu usiąść i zastanowić się, co wartościowego masz w sobie. Możesz nawet to wypisać. A jestem pewna, że jest wiele takich rzeczy – choćby w zalążkach.

#5 Dąż do tego, by osiągnąć swoje cele

pokochaj siebie

To całe pozytywne myślenie, które opisałam w poprzednim punkcie, to jeszcze za mało. Załóżmy, że już przemyślałeś, co masz w sobie fajnego. Masz to, pozostaje tylko w to uwierzyć. A co zrobić, jeśli czegoś nie masz, a chcesz mieć, albo masz to tylko w jakiejś surowej, szczątkowej formie? Dam Ci kilka przykładów. Masz ładną twarz, ale czujesz się niewidoczna, bo się nie malujesz. To dlaczego? Nie ma w tym nic próżnego. Jeśli pomoże Ci to, by czuć się lepiej ze sobą, po prostu obejrzyj kilka tutoriali na YouTube, kup kosmetyki (nie muszą być drogie) i próbuj. Czujesz się źle w swojej skórze, bo masz kilka fałdek? Zacznij o siebie dbać, porzuć czipsy i kolę, zrób sobie coś pysznego i zdrowego, zacznij coś ćwiczyć. Nie masz zainteresowań albo nie masz żadnego, które by Cię pochłaniało bez reszty? Poszukaj czegoś. Wyjdź z tego fejsa i poczytaj o czymś ciekawym. Wyjdź na miasto i zobacz, co robią ludzie. Rozmawiaj z innymi o ich zainteresowaniach. Pomyśl, co lubisz i co mogłoby Cię wciągnąć. Spróbuj czegoś – poczytaj książkę, obejrzyj film, ugotuj coś, upiecz, zapisz się na sztuki walki albo kurs fotografii. Jest milion rzeczy, które można robić w wolnym czasie. Zapewniam Cię, że z miejsca staniesz się bardziej interesującą osobą, gdy będziesz o czymś mówić z pasją. To przyciąga.

Co jednak jest najważniejsze? Nie poddawaj się, nie przerywaj, jeśli za pierwszym, drugim, trzecim i dziesiątym razem Ci nie wyszło. Ciągle próbuj. I wiesz co? Tak naprawdę, to Ty zrobisz to wszystko dla siebie. Nie dla kogoś. To jest sedno mojego wywodu. W końcu zrozumiesz, że musisz najpierw siebie pokochać, żeby móc całym sercem pokochać kogoś, by pozwolić mu wejść do swojego świata i się przed nim otworzyć, by pozwolić mu pokochać siebie. Bo dopiero wtedy przestaniesz ciągle szukać zapewnień, że ta osoba Cię kocha i ma rzeczywiście za co Cię kochać – albo, co gorsza, szukać zapewnień, że na pewno wszyscy inni podobają się jej bardziej. Ktoś, kto kocha siebie, nie będzie wciąż poszukiwał takich zapewnień, bo sam to będzie doskonale wiedział. Będzie też wiedział, że jeżeli ktoś zawiedzie jego zaufanie, to to zawsze będzie wina tego zawodzącego i nie będzie szukał winy w sobie.

Nie traktujcie oczywiście tego wszystkiego, co tu napisałam, jak jakiejś wyroczni. Może się okazać, że spotkacie na swojej drodze kogoś wspaniałego i zechcecie z nim być. Bardzo dobrze. Nie chcę sugerować, że nie można zacząć z kimś być, dopóki jest się niedopracowanym. Wręcz przeciwnie – związek szlifuje charakter, jeśli tylko wkłada się odrobinę wysiłku, żeby o niego zadbać. A dbaniem o związek jest także dbałość o swoje własne zdrowie psychiczne i swoją miłość własną (jak by źle to w języku polskim nie brzmiało). Ale to już temat na inny materiał.

Bądźcie lepszymi wersjami siebie. Przede wszystkim dla siebie. Wierzę w Was.

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Jak się robi związek? Fundamenty udanego związku cz. I
  2. Jak się robi związek? Fundamenty udanego związku cz. II
  3. Okaż SOBIE miłość, cz. I
  4. Okaż SOBIE miłość, cz. II
  5. Czym jest dla mnie piękno?