Dzisiaj sobie odpuszczam

jak sobie odpuścić

Jeśli czytacie mnie już jakiś czas, to wiecie, że moje ulubione słowa to równowaga i harmonia (choć podejrzewam, że mój Mąż miałby na ten temat nieco inne zdanie… ;)). Nie jestem jednak doskonała i nie zawsze potrafię tę harmonię i wewnętrzny spokój utrzymać. A im dalej w prawdziwie dorosłe życie, tym wyraźniej widzę, że będzie to coraz trudniejsze. Gdy oglądam się w tył, to zastanawiam się, czego u licha ja się w tej dorosłości spodziewałam?

Prawda jest taka, że mamy ostatnio szalony czas. I ciągle nie wiem, na ile jest to stan permanentny, a na ile mogę spodziewać się, że w końcu jakoś się ten czas przerzedzi. Każdego dnia staram się odhaczyć coś ważnego i na ogół mi się to udaje. Tyle że do tej listy non stop coś dochodzi, więc w zasadzie codziennie trzeba coś załatwić. Może naprawdę czas się do tego przyzwyczaić?

A może nie?

Bo gdyby tak wziąć pod lupę tę moją listę zadań, to pewnie okazałoby się, że połowę rzeczy mogłabym bez bólu wykreślić. Albo odłożyć. Bo to nie są jakieś życiowe priorytety. Na ten przykład „umyć okna” albo „rozmrozić lodówkę”. I dochodzę do wniosku, że robię sobie bardzo dziwną rzecz. Nakładam na siebie całą masę obowiązków, które wcale takie obowiązkowe nie są. Co gorsza – robię wszystko, ale się miotam. W rezultacie otrzymuję: niedokładnie wykonaną pracę, wykończenie psychiczno-fizyczne albo nawet jedno i drugie.

jak sobie odpuścić

I po co to wszystko? Chyba, żeby coś sobie udowodnić (a może i innym, choć to w sobie ciągle ganię). Tylko wtedy gubię gdzieś po drodze całą tę swoją wymarzoną równowagę. I biję się w pierś, bo od paru osób słyszałam, że harmonia mojego życia jest dla nich wzorem. Biję się w pierś, biorę książkę, kawę i idę odpocząć. Bo przecież nie jestem robotem.

I Wy też czasem sobie odpocznijcie. Na to musi być czas. Kilka pomysłów na to, jak sobie odpocząć (przede wszystkim mentalnie) i zrobić sobie mały reset podsunęłam Wam w notkach o okazywaniu sobie miłości: tutaj i tutaj.

A na koniec jeszcze powiem Wam jedno. Zwykle, gdy trafia mnie między oczy moja własna nadgorliwość i stwierdzam „dosyć”, a następnie organizuję sobie jakiś przyjemny odpoczynek, to później powoli wracam do gry – pamiętając jednocześnie o robieniu sobie przerw, jak człowiek. I to chyba cała ta równowaga. Jak pisało się kiedyś w czyimś pamiętniczku „ucz się i pracuj, baw się i śmiej”. To całkiem wartościowa rada. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Czy wszystko można wybaczyć?
  2. Jak sobie radzić z negatywnymi ludźmi?
  3. „Projekt szczęście” Gretchen Rubin – recenzja
  4. Magia robienia nowych rzeczy – „30 dni do zmian” Edyty Zając

Człowieku, pomagaj swoim dziadkom

pomagaj dziadkom

Przyjechałam do dziadków cztery dni temu. Wczoraj miałam dużą imprezę, która w zasadzie była celem tej wycieczki. Jednak przyjechałam kilka dni wcześniej. Dlaczego? Bo mogłam, bo miałam okazję. Bo chciałam. W ciągu tych czterech dni wykonałam w ogrodzie i domu milion czynności, które normalnie wykonuje się na trochę większej przestrzeni czasu. Każdego dnia padałam na twarz i spałam jak zabita. Dlaczego? Bo dziadkowie sami sobie nie poradzą.

Zacznijmy może od początku. Chciałabym zaznaczyć, że nie cierpię wymagań. Jestem zwolenniczką buddyjskiego poglądu, że człowiek nie powinien nastawiać się na branie, ale na dawanie. Wszelkie dyskusje ze starszymi osobami o tym, że czyjeś dzieci nie zajmują się swoimi rodzicami i że powinny, bo przecież to rodzice i jest im z urzędu przynależna bezustanna troska ich dzieci, doprowadzają mnie do wścieklizny. A to dlatego, że te starsze osoby zdają się nie przyjmować do wiadomości, że owe dzieci mają swoje życia, że mają prawo poświęcać czas na własny rozwój i na np. zabawę ze swoimi własnymi dziećmi.

pomagaj dziadkom

Może część z Was pomyśli teraz, że moja postawa jest egoistyczna. Nic bardziej mylnego. Inaczej nie byłoby tej notki. Albo wstęp byłby inny. To jest bardzo trudny temat, dlatego też – jak w każdej innej sprawie – polecam odnalezienie w tym wszystkim równowagi. Jak pisałam, krew mnie zalewa, gdy wymaga się ode mnie pomocy i stałego zainteresowania. Zwłaszcza, gdy wiąże się to z domyślaniem się, że ktoś tej pomocy potrzebuje. Ja takiej współpracy odmawiam. A jednak zawsze chciałabym dążyć do unormalnienia stosunków z bliskimi mi osobami. Dlatego staram się szukać metod, które mi na to pozwolą. Poniżej przedstawiam Wam trzy z nich. Pamiętajcie jednak, że każdy człowiek jest inny i być może w przypadku Waszych starszych członków rodziny będzie trzeba zastosować inną metodę.

#1 Wymagaj zwracania się z prośbą o pomoc

Nie jesteś wszechwiedzący, masz swoje sprawy, swoje życie. Twoi rodzice czy dziadkowie muszą się nauczyć prosić zamiast wymagać. Jedni będą bardziej oporni w takiej edukacji, inni mniej, ale przynajmniej za pomocą takiego postawienia sprawy zrobisz dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, przynajmniej po części uzmysłowisz swym zstępnym, że masz swoje życie i nie jesteś komputerem, żeby o wszystkim pamiętać, ani jasnowidzem, by domyślać się, że ta pomoc jest potrzebna. Po drugie, pokażesz im tym sposobem, że Ci na nich zależy. Przecież chcesz im pomóc, ale musisz wiedzieć, kiedy i czego potrzebują.

#2 Wsadź ten honor do kieszeni i pomóż im

Jeśli punkt pierwszy nie działa, to po prostu do nich przyjedź, zapytaj, co trzeba zrobić i to zrób. Jeśli usłyszysz jakieś pokwękiwanie, że dziadek nie wie albo, że nic nie trzeba, to rozejrzyj się po ich domu, czy podwórku, znajdź, co trzeba zrobić i zrób bez pytania. To, że mówią, że nic nie trzeba, to jeszcze nie znaczy, że tak jest. Dziadkowie i rodzice to czasami takie bardzo skomplikowane stworzenia, które najpierw marudzą, że się im nie pomaga, a potem mówią, że nic nie trzeba. A jak się wnusio sam nie domyśli, to kwękania ciąg dalszy nastąpi. Niekończąca się opowieść. Dlatego trzeba przerwać ten krąg i czasami pomóc bez pytania.

#3 Czasem po prostu się zainteresuj

pomagaj dziadkom

Odwiedź swoich rodziców, zadzwoń do nich. Jeśli kompletnie nie masz czasu na to, by przyjechać i ogarnąć im pół domu i ogrodu (bo nie masz takiego szczęścia, żeby mieć tyle wolnego), to po prostu się odezwij, okaż jakiekolwiek zainteresowanie. Postaraj się przekuć ich emeryckie narzekanie w jakieś pozytywne myśli, jeśli potrafisz. Pomóż im, zamiast się na nich wściekać.


Ogólnie z pomaganiem dziadkom, rodzicom czy innym ciociom jest tak, jak z ćwiczeniem albo zdrowym odżywianiem. Gdy zmieni się słowo „muszę” na „chcę”, zmienia się całe nastawienie. Dokładnie tak samo jest w przypadku pomagania. Ja pomagać chcę, nigdy nie muszę. Polecam wszystkim takie myślenie, bo wiele ułatwia. Uczy asertywności, ale i sprawia, że chce się pomagać z wewnętrznej potrzeby. Wtedy naszym strażnikiem przestają być normy społeczne, które mogą nas uwierać (one często są naprawdę dziwne, myślę, że wielu z Was ze mną się zgodzi), a zaczyna być własne sumienie.

Cały sens tego, co tu dziś napisałam jest w skrócie taki: nie pozwól nikomu ze swoich najbliższych wejść Ci na głowę. Ale też nie zapominaj o nich. To Twoi bliscy, z pewnością dużo dla Ciebie zrobili. Gwarantuję poczucie dobrze spełnionego obowiązku (postawionego sobie samodzielnie). Nawet jeśli miałaś czas tylko na krótki telefon. Liczy się gest i chęć.

A jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Zgadzacie się, czy nie do końca?

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności
  2. Jak sobie radzić z negatywnymi ludźmi?
  3. Dziecko, Ty nic nie wiesz o życiu!
  4. Nie marnuj dnia, nie marnuj życia… Ale co to właściwie znaczy?

Pokonać marazm

pokonać marazm

Za mną dość ciężki okres – długie chwile marazmu właśnie, o czym za chwilę, później jedna wielka bieganina i załatwianie wszystkiego naraz. Tak się kończy załatwianie wszystkiego na ostatnią chwilę. I takie są skutki nieopanowania braku chęci do działania. Co więc robić? Jak żyć? 🙂

Nigdy nie byłam zwolenniczką takiego zachowania. Zawsze mam też ambicję, by myśleć o pozytywnych aspektach rzeczywistości, choćby nie wiem co. A żeby tę ambicję zrealizować, trzeba pilnować, by czas był zawsze dobrze wykorzystany, by dni nie przelatywały przez palce. Nie chodzi mi o dokładny, godzinowy grafik każdego dnia – choć wiem, że są osoby, którym to odpowiada – ale o takie poukładanie sobie dnia, by zachować zdrową równowagę pomiędzy obowiązkami a przyjemnościami.

Możecie zapytać, co u licha ma wspólnego pozytywne myślenie z planowaniem dnia. Wyobraźcie sobie, że używacie popularnego narzędzia samorozwojowego i kończycie dzień powiedzeniem sobie w myślach lub zapisaniem trzech rzeczy, które były świetne danego dnia. Co powiecie, gdy będzie w miarę produktywny? Pewnie np. „napisałam 5 stron pracy magisterskiej”, „złożyłam projekt 3 dni przed ostatecznym terminem”, „umyłem okna” albo „odwiedziłem babcię”. A co się stanie, gdy dzień będzie całkowicie bezproduktywny? Co sobie powiecie, z czego będziecie zadowoleni? „Leżałam”? „Oglądałam z błogością telewizję przez pół dnia”? Pomyślcie sami, po czym poczujecie się lepiej, a zrozumiecie dlaczego dbanie o produktywność każdego dnia jest tak ważne. Nie mówię o superhiperproduktywności, ale o takiej produktywności, która pozwala pociągnąć Wasze projekty do przodu. A do tego czasem wystarczy zrobić w ciągu dnia JEDNĄ rzecz.

A teraz, co takiego można zrobić, by pokonać ten podły marazm? Jak wykopać w kosmos tego prokrastynującego diabełka szepczącego do ucha „nic się nie stanie, jeśli dziś nie poćwiczysz/ posprzątasz/ popracujesz nad projektem/ … (wstaw własne słabostki)”? Oto kilka pomysłów:

#1 Zacznij dobrze dzień

Wstań o przyzwoitej porze, dla każdego to będzie inna godzina. Wypij wodę z cytryną. Poćwicz. Zjedz pożywne śniadanie albo chociaż jakieś, jeśli nie jesteś śniadaniowym człowiekiem (owoc?). Włącz energetyzującą muzykę albo choćby radio. Albo może poczytaj, jeśli to na Ciebie lepiej wpływa. Wypij swoją kawę lub herbatę. A w ciągu dnia pamiętaj, by sobie robić przerwy na jakieś małe lub większe przyjemności.

#2 Pracuj w oparciu o listę to-do

pokonac marazm (2)

Nie masz listy? Pewnie przebimbasz cały dzień. Albo zapomnisz o czymś ważnym. Chyba że masz ultradoskonałą pamięć. Ja tam nie jestem komputerem i nawet jeśli nie przychodzi mi nic na początku do głowy, to siadam przed tą kartką i myślę, co muszę zrobić. Niektórym odpowiada planowanie na dzień do przodu, innym na tydzień do przodu, innym z rana tego samego dnia. Dzięki takiej liście nie musisz wszystkiego pamiętać i masz przyjemność z odhaczania i monitorowania swoich postępów. 🙂 Więcej o moim obecnym sposobie planowania tutaj.

#3 Wstań z kanapy

Wiesz, to taka podstawa. Jak będziesz leżeć, to nic nie zrobisz. Jeśli pracujesz w domu, to przesiądź się do biurka albo stołu, to zdecydowanie pozytywnie wpływa na koncentrację. I wyłącz tego fejsa. I głupi serial.

#4 Wyjdź z domu

Czasami samo wyjście z domu pomaga się trochę otrząsnąć z tego bezwładu. Choćby na mały spacer. Choćby po warzywka i pieczywko na kolację. Zawsze to zmiana otoczenia. I można dać oczom trochę odpocząć od monitora.

#5 Zadbaj o to, jak wyglądasz

pokonać marazm

Nie na każdego to działa, ale jeśli pracujesz w domu, to raczej ubierz się jak człowiek. Nie noś porwanych ubrań. Jeśli to Ci pomoże zrób makijaż – może chętniej wyjdziesz na mały spacer. Całkowity relaks ubraniowy zostaw sobie na wieczór. No, chyba że wieczorem wychodzisz, to wtedy daj sobie trochę luzu wcześniej. Każdy człowiek jest inny, ale jeśli Twój wygląd ma ogromny wpływ na Twoje samopoczucie, to zadbaj o niego także wtedy, gdy przebywasz w domu.

#6 Zadbaj o to, jak wygląda Twoje otoczenie

Są ludzie, którzy najlepiej odnajdują się w bałaganie, a są ludzie, którzy kompletnie nie umieją się skupić, gdy mają wokół siebie bałagan. Ja należę do tej drugiej grupy, więc gdy nie zechce mi się posprzątać, to nie zechce mi się zrobić niczego innego.  Najczęściej zmuszam się więc do tego, by posprzątać. Opracowałam już swoją metodę sprzątaniową, która sprawia, że wszystko idzie gładko, a nie latam jak kot z pęcherzem, więc może któregoś razu się nią z Wami podzielę. Warto też kupić sobie jakieś kwiatki albo zadbać o inne, spójne, o ile to możliwe, dekoracje. W posprzątanym, ładnym pokoju od razu lepiej się przebywa. I pracuje.

#7 Na koniec każdego dnia praktykuj wdzięczność

pokonać marazm

Pisałam już o tym wcześniej i pewnie będę pisać jeszcze wiele razy. Jest to bardzo ważny element poukładanego życia. Możesz sobie zapisywać dobre rzeczy z danego dnia w notesiku, możesz zrobić słoik szczęścia, a możesz mówić je sobie w głowie. Mając przed sobą ten rytuał, postarasz się, żeby każdy Twój dzień był – chociaż w miarę – udany. Jak widzicie, ja dodatkowo dopisuję sobie coś, nad czym mogłabym popracować kolejnego dnia. 😉


W ramach podsumowania powiem Wam, że przeczytałam kilka dni temu wpis bardzo znanej blogerki, który wytrącił mnie z równowagi. Pisała o tym, że nie da się wieść poukładanego, zrównoważonego życia, jak się ma dom, dzieci, takie standardowe życie. Wniosek jaki można było z tego tekstu wyciągnąć jest taki, że jedyne prawidłowe i realne życie to życie szalone, gdzie właśnie biega się całymi dniami i nie zdąży się domalować oka. A Wam powiem, że to wszystko jest kwestią priorytetów. Może nie będę codziennie zastanawiać się pół godziny, co na siebie włożę, ale rano poćwiczę. Może nie będę miała czasu spotkać się z koleżanką, ale zaplanuję sobie, co będę jadła na obiad w najbliższych dniach.

Nie mam dzieci, więc nie mam bezpośredniego doświadczenia. Wiem, że gdy dzieci są maleńkie, to człowiek śpi, gdy tylko może. Ale wiem też, że są kobiety, które ze swoimi rocznymi dziećmi ćwiczą. Pamiętajcie, że nie ma wzoru idealnego życia – jeśli jest Wam dobrze w zabałaganionym życiu (a znam takie osoby), to doskonale. Nie możecie jednak mówić, że poukładane życie nie jest możliwe albo że poukładane osoby to pozoranci albo idioci czy pustaki nie znające się na tym, jakie są JEDYNE i WŁAŚCIWE wartości. Bo wszystko jest kwestią priorytetów. A każdy ma swoją własną listę.

A propos listy… sporządziłam taką z 35 pomysłami na to, jak udobruchać jesień. 😉 Łapcie i korzystajcie!

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

Co jeszcze może Cię zainteresować:

  1. 4 metody organizacji czasu
  2. Organizacja w diecie – moje podstawowe zasady
  3. 25 lekcji z 25 lat życia
  4. Nie marnuj dnia, nie marnuj życia… Ale co to właściwie znaczy?
  5. Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności