Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności

potęga wytrwania w decyzji

Poprzednio zapowiedziałam, że planuję pójść w ślady inspirujących mnie blogerów i stworzyć cykl 52 Tygodnie Pozytywności. Niniejszym go otwieram. Tworząc motywy przewodnie kolejnych tygodni będę korzystać ze swojego doświadczenia, wiedzy i niekiedy intuicji (listen to your… gut). Liczę na to, że wszyscy na tym skorzystamy! Zapraszam! 🙂

Słowem (nieco przydługiego) wstępu

Jest mi naprawdę szalenie miło, że tu ze mną jesteście! Jeszcze bardziej mi miło, jeśli zechcecie wziąć ze mną udział w tym szalonym, rocznym wyzwaniu. Pewnie po zajawce myślicie, że będziemy działać na takiej zasadzie, że ja Wam wszystko powiem, a Wy macie się słuchać, robić i nie gadać. Otóż nie. Nie pretenduję do bycia ekspertką od pozytywności. Owszem, dużo na ten temat czytałam. Owszem, od paru lat skutecznie nad sobą pracuję, dzięki czemu udało mi się wypracować wiele wspaniałych nawyków. Owszem, pomaga mi socjologiczna wiedza wyniesiona ze studiów (na zasadzie „jak i dlaczego tak działają ludzie”). Jednak nie wiem wszystkiego. Pod tym względem bardzo podoba mi się myśl Sokratesa, wiecie która. 😉 Tylko głupiec uważa, że zgłębił całą wiedzę z obszernego tematu i niczego więcej nie może się nauczyć. Dlatego bardzo serdecznie Was zapraszam do udziału, bo jestem pewna, że nauczę się też czegoś od Was! 🙂

W związku z tym bardzo chciałabym, żebyście komentowały/ komentowali teksty z tego cyklu – pod postami na blogu lub na Facebooku i dzielili się swoimi przemyśleniami. Jeśli się teraz zaperzacie – wierzcie mi, rozumiem Was, rozumiem lęk przed „wzywaniem do tablicy”, nie cierpiałam tego. Zwłaszcza na statystyce (o ironio, tam nie trzeba było się wypowiadać). Jednak uwierzcie, że napisać jest dużo łatwiej i to żaden wstyd dzielić się swoimi przemyśleniami. Spójrzcie na mnie, mam tego bloga i piszę tu, co chcę. Jestem pewna, że Wasze przemyślenia wiele wniosą do całego przedsięwzięcia. Nawet jeśli napiszecie, że to, co proponuję jest głupie i bez sensu (o ile poprzecie to jakimiś argumentami, hejterstwo  nie jest mile widziane. 😉 ). Wszystkie życiowe doświadczenia są na wagę złota.

Ok, zacznijmy. Zacznijmy prosto.

potęga wytrwania w decyzji

Już kiedyś na blogu wnikałam w postanowienia noworoczne. Jasne, to dobry moment, sama w styczniu siedziałam i wymyślałam, jak mogłabym ulepszyć swoje życie (i siebie). W tym roku, dla równowagi, postanowiłam mieć ich sporo. I mam jakieś 50 – o różnej wadze. Niektóre są raczej postanowieniami długoterminowymi, wymagającymi codziennej (lub prawie codziennej) powtarzalności, inne – celami, do których osiągnięcia aspiruję. Nie przejmę się, jeśli ich wszystkich nie zrealizuję, bo wyznaję zasadę, że lepiej coś zrobić częściowo, niż nie zrobić tego wcale (o ile leży to w kręgu interesujących mnie spraw), dlatego raz kozie śmierć, zaryzykuję postanowić sobie sporo rzeczy. Czyli co? Czyli…

Zadanie #1: Postanawiam, że…

Jak pisałam wyżej, ja tym razem mówię intuicji „prowadź mnie” (o, niech Wam zagra w głowie 😉 ), nie rezygnując przy tym z motywujących mnie postanowień. Wy też nie rezygnujcie. Wybierzcie jedną rzecz – może to być postanowienie, do którego konieczna jest powtarzalność, jak i jednorazowa sprawa (na przykład coś, co od dłuższego czasu odkładacie, a trzeba to zrobić). Może ona dotyczyć dowolnego aspektu Waszego życia. Może to być postanowienie na cały rok lub miesiąc (o ile jest to czynność powtarzalna) albo chociaż na ten pierwszy tydzień naszego wyzwania (zwłaszcza, jeśli dotyczy jednorazowego wyczynu). Warunek jest jeden: realizacja tego postanowienia ma sprawić, że poczujecie się dobrze sami ze sobą.

Oto kilka pomysłów:

  • codziennie po przebudzeniu będę wypijać szklankę ciepłej wody
  • zapiszę się w końcu na przegląd do dentysty
  • będę czytać książki w tramwaju – zamiast gapić się za okno (co też jest czasami spoko, więc jeśli najczęściej czytacie w komunikacji, to dla odmiany pogapcie się za okno)
  • będę wysiadać przystanek przed miejscem docelowym (w komunikacji miejskiej, nie międzymiastowej)
  • posprzątam w szafie i powyrzucam/ oddam ciuchy (buty, akcesoria), których nie noszę i raczej nosić nie będę
  • codziennie będę robić coś miłego dla osoby, którą kocham (nie musi to być życiowy partner, może być mama lub przyjaciel)
  • zainwestuję w szmacianą torbę na zakupy i będę ją mieć zawsze w torebce/ kieszeni
  • raz w tygodniu będę robić świeżo wyciskany sok lub smoothie (w zależności od tego, jaką maszynę posiadacie 😉 )
  • itp.

Moje postanowienie na ten tydzień

Dziś zakończyłam 31-dniowe wyzwanie jogowe (Yoga Revolution) i czuję się z tym cudownie. Oczywiście nie był to jakiś jednorazowy wyczyn, nadal będę codziennie (w miarę możliwości) praktykować jogę, ale to wyzwanie dało mi naprawdę dużo – czuję się lepiej, mam wrażenie, że poprawiła mi się koncentracja (na macie i poza matą), że nieco się wyprostowałam, wzmocniłam mięśnie (niektóre asany są bardzo wymagające) i bardziej panuję nad sobą. Poza tym zawsze warto postanawiać, bo trzymanie się raz podjętej decyzji daje poczucie sprawczości, co prowadzi do większego zadowolenia z siebie i swojego życia. Postanawiam więc znowu – żeby dotrzymać Wam towarzystwa:

Codziennie, niezależnie od tego, czy będzie mi się chciało, czy też nie, przeczytam kilka stron Jane Eyre w oryginale. Po angielsku, znaczy się.

To jak, piszecie się? Dajcie mi znać, jakie są Wasze postanowienia! A ja lecę szlifować swój angielski. 🙂

Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂

13 uwag do wpisu “Potęga wytrwania w decyzji, czyli postanów coś sobie | 52 Tygodnie Pozytywności

  1. Nie lubię być bardzo ograniczana przez postanowienia. U mnie jest sporo spontaniczności. W życiu nie wytrwałabym roku z jakimś postanowieniem. To co zawodowo jest zasadą, prywatnie zupełnie inaczej sobie układam. Potrzebuję „wolności”. spontaniczności, dostosowania do dnia dzisiejszego…
    Ale Tobie oczywiście będę kibicować i trzymam kciuki.

    Polubienie

    1. Wszystkie postanowienia, jak i ogólnie cały plan dnia, trzeba dostosowywać do rzeczywistości, inaczej każde postanowienie byłoby skazane na porażkę. 😉 Na pewno jednak masz jakieś cele długoterminowe, które stopniowo realizujesz – niekoniecznie codziennie! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  2. Uwielbiam robic sobie takie mini postanowienia, ale tylko dla siebie, zamknięte w prywatnym kalendarzu i odhaczane każdego dnia. Wolę realizować sobie mini cele – dzisiaj przeczytam 30 stron książki, dzisiaj wypiję kawę bez pośpiechu.. itp. Takie mini cele bardziej przybliżają mnie do tych dużych 🙂 TOBIE życzę wytrwałości, motywacji i sukcesów w działaniu !!! 🙂

    Polubienie

    1. Bardzo dziękuję!
      Odhaczanie sobie małych zadań jest najlepszą motywacją do działania! Z postanowień noworocznych zrealizowałam już 4 (pozornie krótkoterminowe, jednak mające odczuwalne na co dzień skutki) i gdy to zarejestrowałam dostałam takiego kopa do działania, że nie wiem. 😀

      Polubienie

  3. Postanawiam, że będę lepszym mężem dla swojej żony, że będę dla niej milszy. Zadanie trudne, ale mam nadzieję, że uda mi się w nim wytrwać

    Polubienie

  4. Sam 2 lata temu wprowadziłem listę celów na kolejny rok, to najlepszy mobilizator do pracy nad sobą. A odhaczanie kolejnych zrealizowanych zadań wyzwala w nas coraz większą mobilizację do pracy nad sobą 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz